„Co mi się podoba, co nie, to moja sprawa” - mówił szyderczo prezes PiS na zakończenie przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. „Członki się panu podobają” – odparował coraz bardziej nakręcony Witold Zembaczyński na sam koniec burzliwej wymiany zdań z Jarosławem Kaczyńskim. Polityk Nowoczesnej (Koalicji Obywatelskiej) był najbardziej agresywnym posłem rządzącej koalicji, przesłuchującym lidera Prawa i Sprawiedliwości.
Burzliwe przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją ds. Pegasusa
W piątek przed 20.00 zakończyło się przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Było burzliwe, a jego analiza zajmie mediom najbliższe dni i tygodnie. Duża część komentatorów i ekspertów uważa, że członkowie komisji nie poradzili sobie z wyzwaniem. Przeważały emocje, często przechodzące w jawną werbalną agresję.
Zembaczyńskiego poniosły nerwy
Celował w tym poseł Nowoczesnej (Koalicja Obywatelska), który z pytania na pytanie robił się coraz bardziej czerwony. Ale nie w tym problem. Polityk ewidentnie nie radził sobie z negatywnymi emocjami, gdy prezes PiS zachował spokój. Ostatnie wymiany zdań między Kaczyńskim i Zembaczyńskim miały już charakter awantury. Tyle że Kaczyński był rozbawiony, a Zembaczyńskiego ponosiły nerwy.
Zembaczyński nie ustawał w atakach i wartościujących ocenach, zarzucił prezesowi PiS tchórzostwo w sprawie Ukrainy („byłem tam przed panem, nie potrzebowałem pancernego pociągu”). Zarzucał Kaczyńskiemu, że śmieje się z ludzkiej tragedii (chodziło mu o małżeństwo Brejzów), nie rozumiał, że prezes PiS odpowiada na pytanie o Romana Giertycha i atakował go w zupełnie innej sprawie.
Zembaczyński do prezesa PiS: Członki się panu podobają
Na koniec prezes PiS stwierdził, że śmieje się z zachowania i braku intelektualnej lotności posła Zembaczyńskiego. „Co mi się podoba, co nie, to moja sprawa” - mówił. Na to nie panujący już nad sobą poseł Nowoczesnej powiedział: „Członki się panu podobają”, co miało być najpewniej aluzją do pomówień prezesa PiS o homoseksualizm. Mikrofon jeszcze wychwycił tę wypowiedź.
Dodajmy, że prezes PiS niemal non stop kpił z polityka Nowoczesnej, zwracają się do niego per "pan członek”. Czasem dodawał: „członek komisji”. Wzięło się to stąd, że wbrew jego prośbom, politycy koalicji rządzącej z komisji ds. Pegasusa zwracali się do niego „pan świadek”, a nie, jak prosił, „poseł”.
Zembaczyński kontra Kaczyński. Poseł KO dał się wyprowadzić z równowagi
– Widzę, że członek ma bardzo dużą wiedzę na temat zorganizowanych grup przestępczych – mówił prezes PiS.
– Właśnie badam jedną, myślę w tym badaniu o panu - odpowiedział Zembaczyński.
– Dalej pan bagatelizuje tę kwestię, robi sobie heheszki, niech pan pomyśli co czują ofiary, czy panu przez głowę przeszło jak czuje się rodzina Brejzy, inne ofiary waszej totalnej broni? Panu to nie przeszło przez głowę, bo pan przychodzi tu jak Bóg, jak jaśnie panujący – uniósł się poseł KO. I krytykował "rechot" prezesa PiS.
– Na jakiej podstawie członek mówi o rechocie? – pytał Kaczyński.
– Na podstawie pana roześmianej twarzy, no co to ma być? – Zembaczyński był coraz mocniej podenerwowany.
– Co ja poradzę, że członek komisji jest komiczny – odparował prezes PiS.
Wyraźnie zdenerwowany Zembaczyński nie zamierzał poprzestać. – Niezależnie od tego, jak pan gardzi ludzi i ich dorobkiem, będę panu dalej zadawał pytania – mówił. Nie był to jedyny moment, w którym Zembaczyński próbował sprowadzić Sejm do poziomu bruku.
Warto przypomnieć, że niedawno Jan Piński, redaktor naczelny Wieści24.pl, przegrał proces z Jarosławem Kaczyńskim. Dziennikarz wielokrotnie sugerował, że szef Prawa i Sprawiedliwości jest orientacji homoseksualnej, utrzymuje intymne relacje z jednym z bohaterów afery SKOK Wołomin, więc może być z tego powodu szantażowany. Prezes PiS twierdził, że to pomówienia i wniósł sprawę do sądu.
KW
Źródło zdjęcia: Członek komisji, poseł KO Witold Zembaczyński. Fot. PAP/Paweł Supernak
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka