Rosjanie poszli do urn w swoim kraju. Choć wybory prezydenckie zakończą się w niedzielę, wynik można z góry przewidzieć. Władimir Putin praktycznie wyciął konkurencję.
Kandydat na prezydenta Rosji jest jeden
Aleksiej Nawalny zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a kandydat opozycji Borys Nadieżdin został pozbawiony możliwości kandydowania, więc nie ma już nikogo, kto mógłby stanowić poważną przeszkodę dla kolejnych sześciu lat rządów Władimira Putina.
71-letni urzędujący prezydent od 1999 r. znajduje się na szczycie rosyjskiej polityki. Aby ponownie kandydować po tak długim okresie sprawowania władzy, szef Kremla zmienił konstytucję – po 2024 r. może ubiegać się o dwie kolejne kadencje.
Ma trzech kontrkandydatów, ale to symboliczni przeciwnicy. Należą do nich Nikołaj Charitonow z Partii Komunistycznej, Leonid Słucki z nacjonalistycznej Partii Liberalno-Demokratycznej i Władisław Dawankow z Partii Nowych Ludów.
Szeroko popierają Kreml i jego politykę, w tym inwazję na Ukrainę. Poprzednie wybory pokazały, że tacy kandydaci raczej nie zdobędą wystarczającej liczby głosów, aby rzucić rękawicę Putinowi.
Głosowanie trwa trzy dni - zakończy się w niedzielę, 17 marca br. Po raz pierwszy na taką skalę zastosowano możliwość głosowania elektronicznego. Nie odbywa się w całej Rosji, ale w 29 z ponad 80 regionów kraju. Zarejestrowanych do takiego głosowania jest 4,5 mln ludzi, nie licząc Moskwy, podczas gdy ogólna liczba uprawnionych do głosowania to 106,5 mln Rosjan. Po raz pierwszy zostały również włączone do głosowania cztery okupowane przez Rosję regiony Ukrainy, co jest pogwałceniem prawa międzynarodowego i zostało potępione przez Kijów i jego zachodnich sojuszników.
Głosowanie elektroniczne okazją do nadużyć
Według obserwatorów głosowanie elektroniczne daje szerokie pole do nadużyć i było używane do fałszowania wyników już od pierwszego zastosowania w wyborach lokalnych w Moskwie w 2019 roku, a później stopniowo rozszerzane na inne regiony. Głosowanie tą drogą odbywa się poprzez specjalne terminale ustawione w lokalach wyborczych.
Chętnych do głosowania było tak wielu, że rano zawiesił się system. "The Moscow Times" podał, że system znajdował się w "trybie oczekiwania" z powodu "bezprecedensowej liczby chętnych do oddania głosu". Taki komunikat wyświetlał się przy próbie wejścia na urzędowe portale internetowe, na których można oddać głos drogą elektroniczną.
Ministerstwo cyfryzacji oświadczyło, że "system głosowania jest bardzo obciążony w związku z wysoką aktywnością" wyborców. Resort podał, że w ciągu godziny głos drogą elektroniczną oddało ponad 200 tysięcy ludzi. Z kolei po rozpoczęciu wyborów w ciągu pierwszych dwóch godzin głos oddało 900 tysięcy ludzi; to 20 procent wszystkich użytkowników zarejestrowanych na platformie do głosowania elektronicznego - podał The Moscow Times.
Z drugiej strony zintensyfikowano naloty ukraińskich dronów na rosyjskie gubernie i ich naczelnicy namawiają ludzi, by ze względów bezpieczeństwa nie przychodzili do lokali, tylko głosowali online. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w piątek, że zmasowane ataki były "próbą rzucenia cienia na wybory".
Działacz ruchu Gołos Stanisław Andriejczuk powiedział portalowi, że masowe i przymusowe głosowanie trwa od rana. Frekwencja w głosowaniu elektronicznym bije rekordy. - Operatorzy systemu mówią o wielkim "zainteresowaniu", a my rozumiemy, na czym ono polega - ludzie głosują od rana w miejscu pracy pod czujnym okiem kierownictwa - powiedział działacz.
Opozycja w Rosji nie śpi - incydenty podczas wyborów
Opozycja traktuje głosowanie jako okazję do zademonstrowania skali niezadowolenia z Putina i wojny. Jej liderzy są podzieleni co do tego, jak Rosjanie powinni traktować wybory. Niektórzy nawoływali do bojkotu; inni namawiają ludzi do zepsucia kart do głosowania lub głosowania na innego kandydata niż Putin.
Na krótko przed śmiercią Aleksiej Nawalny wezwał wyborców do pójścia do urn wyborczych w południe 17 marca i uformowania długich kolejek w ramach protestu. W odpowiedzi Kreml ostrzegł, że każdy, kto posłucha wezwania, poniesie konsekwencje prawne.
Ale rosyjskie media państwowe donosiły również o kilku incydentach zakłócania wyborów w tym o kobiecie, która wlała kolorowy barwnik do urny wyborczej w Moskwie, o mężczyźnie, który próbował odpalić petardę w lokalu wyborczym w górskim regionie Uralu w Czelabińsku oraz o kobiecie, która próbowała podpalić urnę wyborczą koktajlem Mołotowa w regionie Chanty-Mansi na Syberii.
W przeddzień wyborów Putin odwołał się do uczuć patriotyzmu i obowiązku w specjalnym przesłaniu wideo, zachęcając ludzi do głosowania i demonstrowania jedności.
Te wybory to referendum ws. wojny na Ukrainie
Sky News zwraca uwagę, że wielu komentatorów, a także w dużej mierze rozproszona rosyjska opozycja, określa wybory jako referendum w sprawie wojny na Ukrainie.
Abbas Galliamow, analityk polityczny, który był autorem przemówień Putina, powiedział, że będzie to "referendum w sprawie wojny, a głos na Putina stanie się głosem za wojną".
Kreml wysoką frekwencją będzie uzasadniał miarę poparcia społecznego dla przedłużających się rządów Władimira Putina w Rosji. Według niezależnego ośrodka badania opinii publicznej Centrum Lewady utrzymuje się ono na wysokim poziomie 86%. Duża frekwencja wyborcza byłaby postrzegana jako legitymizacja wojny i pomogłaby umocnić przekonanie, że kraj jest zjednoczony wokół swojego prezydenta, który już teraz jest najdłużej urzędującym przywódcą Kremla od czasów Stalina. W 2018 roku do urn poszło 67% uprawnionych do głosowania, a Kreml będzie chciał się pochwalić, że w poniedziałek przekroczył tę liczbę - komentuje NBC News.
Oczekuje się, że wyniki wyborów zaczną pojawiać się pod koniec niedzieli, a miażdżące zwycięstwo Putina ma zostać ogłoszone w poniedziałek. 18 marca to znamienna data. 10 lat temu Rosja ogłosiła aneksję Krymu.
ja
Zdjęcie: Rosjanie w lokalu wyborczym w Moskwie, fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka