Spór Lewicy z Trzecią Drogą to gra, na tym polega polityka. Zwłaszcza jeżeli się wchodzi w koalicję, w której obok silnej głównej formacji są dwa ugrupowania mniejsze. Wówczas ci słabsi koalicjanci wysuwają różne inicjatywy, podejmują rozmaite działania, które mają wyeksponować ich rolę – mówi Salonowi 24 prof. Henryk Domański, socjolog, Polska Akademia Nauk.
Trwa ostry spór w koalicji rządzącej. Przedstawiciele Lewicy atakują Trzecią Drogę i marszałka Sejmu Szymona Hołownię za opóźnianie debaty o aborcji. Z kolei Ryszard Petru stawia swoiste ultimatum, że jak nie zmieni się sposób naliczania składki zdrowotnej, to Trzecia Droga może wyjść z koalicji. Poważny kryzys, czy gra koalicjantów?
Prof. Henryk Domański: Jest to gra elektoraty, bo na tym polega polityka. Zwłaszcza jeżeli się wchodzi w koalicję, w której obok silnej głównej formacji są dwa ugrupowania mniejsze. Wówczas ci słabsi koalicjanci wysuwają różne inicjatywy, podejmują rozmaite działania, które mają wyeksponować ich rolę. W przypadku sporów w obecnej koalicji rządzącej dokładnie tak to należy traktować.
Czyli ten spór nie szkodzi koalicji, a może dzięki podkreśleniu różnic może wręcz jej pomóc?
Sprawa jest zdecydowanie bardziej złożona. Bo jeżeli te różnice zdań będą bez przerwy podkreślane i spór będzie się cały czas powtarzać, a sprawa w żadną stron ę nie będzie rozwiązana, to na pewno będzie to wykorzystywane przez Prawo i Sprawiedliwość, które może przedstawiać ten spór jako dowód braku konsolidacji koalicji rządzącej.
To z kolei może obniżać notowania rządzących, bo będzie potwierdzeniem zarzutów powtarzanych już od października, że sojusz czterech rządzących ugrupowań jest niespójny.
Z drugiej jednak strony mimo tych różnic wszyscy koalicjanci, łącznie z marszałkiem Sejmu podkreślają, że aborcja nie rozbije koalicji, nikt nie stawia sprawy na ostrzu noża. Nie ma rzecz jasna jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy te spory zaszkodzą koalicji.
Przede wszystkim myślę, że wszystko to należy rozpatrywać w odpowiednim kontekście czasowym. I krótkoterminowo te spory nie zagrożą koalicji. Mogą mieć wpływ na wybory samorządowe, ale w niewielkim stopniu, bo tematy, których spór dotyczy, na przykład różnice w sprawie aborcji, nie mają większego znaczenia w wyborach lokalnych.
Ze strony polityków Lewicy i Koalicji Obywatelskiej padają argumenty, że na Trzecią Drogę, czyli dość zróżnicowany wewnętrznie sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego głosowali wyborcy KO i Lewicy, którzy bali się, że jak TD nie wejdzie do Sejmu, PiS utrzyma władzę. Tacy głosujący na pewno byli, z drugiej strony Trzecia Droga przyciągnęła wyborców centroprawicowych, bardziej konserwatywnych, z jakichś powodów niechcących głosować na PiS. Która z tych narracji jest bliższa prawdzie?
Najbardziej bliska prawdzie jest jeszcze inna narracja, że na Trzecią Drogę zagłosowali ci wyborcy, którzy byli zdegustowani walką między PiS-em i Platformą Obywatelską. Były też oczywiście inne czynniki, zaskakujący był nagły wzrost poparcia – w kilka dni z 8 do 14 proc.
Kluczowe było zmęczenie trwającą od 2005 roku ostrą rywalizacją między dwoma obozami politycznymi. Do wyborców trafił przekaz: „Ludzie, jeżeli chcecie mieć coś innego, to zagłosujcie na jaką trzecią siłę. A jedyną taką formacją jesteśmy my, Trzecia Droga, niezależnie, czy i jak bardzo różnimy się między sobą”.
Źródło zdjęcia: Przewodniczący PO Donald Tusk (2L), liderzy Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (2P) i Władysław Kosiniak-Kamysz (P) oraz współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty (L). Fot. PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Polityka