Bardzo dobrze, że Szwedzi weszli do NATO. Ich marynarka jest zaawansowana technicznie. Współpracując z nimi, możemy się dużo nauczyć w sferze rozwoju naszej floty. To się właściwie już dzieje. Nie może być jednak tak, że marynarka szwedzka zastąpi marynarkę polską. To wykluczone – mówi Salonowi 24 komandor, doktor habilitowany Dariusz Bugajski, profesor Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Mija ćwierćwiecze wejścia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Rocznica zbiega się w czasie z przystąpieniem do Sojuszu Szwecji, wcześniej dołączyła Finlandia. Z jednej strony zdaniem wielu ekspertów to znaczące zwiększenie naszego bezpieczeństwa, z drugiej są pewne wątpliwości co do konieczności rozwijania Marynarki Wojennej, która w ostatnich latach była dość zacofana. Czy jednak skoro nasze samoloty chronią przestrzeń powietrzną Państw Bałtyckich, marynarka fińska i szwedzka nie obroni naszego wybrzeża?
Kmdr dr hab. Dariusz Bugajski: Przede wszystkim wiele nas uczy lekcja ukraińska. Jednym z wniosków jest to, żeby jak najwięcej narzędzi mieć we własnych rękach. Bardzo dobrze, że mamy sojuszników, ale powinniśmy działać tak, jakby ich pomoc nie miała nadejść. Ukraina niemal nie ma sił morskich. Natomiast na lądzie i w obronie wybrzeża radziła sobie przez długi czas wyjątkowo dobrze. Jak wiemy, sukcesy te były uzależnione od dostaw uzbrojenia, amunicji i paliw. Najbardziej efektywnie masowe dostawy materiałów wojennych mogą zapewnić tylko własne porty morskie i kontrolowane przez własne lub sojusznicze siły szlaki morskie. Podobnie eksport produktów rolnych z Ukrainy, który zapewnia drugie co do wielkości, poza pomocą międzynarodową, źródło środków finansowych napotyka różne problemy, w tym polityczne i logistyczne, jeśli nie przechodzi przez własne porty. Jak wiemy Ukraina pomimo zadania dotkliwych strat rosyjskiej flocie przy pomocy systemów rakietowych i dronów morskich, nie mając floty, nie może zapewnić pełni bezpieczeństwa na szlakach prowadzących do własnych portów.
Jak już powiedziałem, jak najwięcej narzędzi powinniśmy posiadać we własnych rękach, by uniknąć między innymi ryzyka politycznego związanego z uzależnieniem się od podmiotów zewnętrznych w zakresie bezpieczeństwa. Marynarka szwedzka jest narzędziem realizacji polityki i interesów państwa szwedzkiego, nie polskiego. Dla Szwedów zawsze obrona Sztokholmu będzie ważniejsza od obrony Gdańska. Dla Finów kluczowym zadaniem jest obrona rejonu Zatoki Fińskiej i Helsinek. Nie chcielibyśmy się też zastanawiać komu Amerykanie, mając wybór czy bronić swoich sojuszników w Europie, czy na Dalekim Wschodzie, udzielą odpowiedniego wsparcia. Także myślę, że w żadnym wypadku nie jest możliwe, by zastępować naszą flotę szwedzką. Oczywiście bardzo dobrze, że Szwedzi weszli do NATO. Ich marynarka jest zaawansowana technicznie. Współpracując z nimi, możemy się dużo nauczyć w sferze rozwoju naszej floty. To się właściwie już dzieje. Nie może być jednak tak, że marynarka szwedzka zastąpi marynarkę polską. To wykluczone.
Litwa, Łotwa i Estonia, których przestrzeni powietrznej bronią polskie samoloty, to kraje jednak znacznie mniejsze od Polski?
Nie należy ich znaczenia lekceważyć, ich łączna linia brzegowa nie jest krótsza od Polski, szczególnie w Estonii jest skomplikowana i bardzo ważna strategicznie, ponieważ zapewnia, obecnie wspólnie z Finlandią, blokowanie dostępu do rosyjskich portów Zatoki Fińskiej. Duże znaczenie dla obrony Litwy, Łotwy i Estonii ma również przystąpienie do NATO Szwecji, której terytorium może zrekompensować brak głębi strategicznej tych państw i panowanie nad szlakami zaopatrywania dzięki centralnie położonej na Bałtyku szwedzkiej wyspie Gotlandii. Zmieniając nieco temat. Niedawno uderzyła mnie informacja, że Litwa rozważa zaangażowanie w misję zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czerwonym. Państwo o nieporównywalnie mniejszym potencjale niż Polska rozważa wysyłanie swoich okrętów albo jakiejś grupy zadaniowej poza Europę. Czy Morze Czerwone jest ważniejsze dla Litwy niż dla Polski? Oczywiście, że nie. Dla nas jest tak samo istotne. Kilkadziesiąt procent ropy naftowej i gazu na rynkach europejskich w drodze do Europy, w tym Polski, przechodzi przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. W polskim interesie jest, by ten szlak był bezpieczny. Powinniśmy mieć zdolność nie tylko do uczestniczenia w misjach międzynarodowych, ale i „eksportu” bezpieczeństwa, czyli wsparcia tych naszych sojuszników, którzy tego potrzebują. Z tych samych powodów, dla których Włochy przysłały w ostatnich miesiącach swoje okręty z silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym i przeciwrakietowym dla wzmocnienia obrony naszego wybrzeża i portów.
Jakie jeszcze funkcje pełni Marynarka Wojenna?
Podstawowym zadaniem Marynarki Wojennej jest realizacja polityki państwa na morzu, w tym przy użyciu siły. Poza tym można wymienić funkcję policyjną, czyli egzekwowanie prawa na morzu w czasie pokoju oraz funkcję dyplomatyczną. W ciągu ostatnich lat zmieniliśmy szlaki dostaw surowców energetycznych do Polski. Gaz, czy ropa naftowa docierają do nas dziś głównie drogą morską albo gazociągami morskimi, takimi jak Baltic Pipe. Chcemy, żeby ta droga była bezpieczna. Tu pełni bezpieczeństwa nie zapewni Straż Graniczna, czy inne organy państwa polskiego, to może zrobić jedynie Marynarka Wojenna w ramach funkcji policyjnej na morzu. Ta funkcja obejmuje także zwalczanie piractwa, terroryzmu, proliferacji broni masowego rażenia itd. Kluczowym jednak zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa własnych szlaków komunikacyjnych i morskiej infrastruktury krytycznej. A w razie wojny, jeśli to możliwe, przerwanie szlaków komunikacyjnych nieprzyjaciela. To akurat jest obecnie ułatwione w związku z integracją Szwecji i Finlandii z NATO, bo Sojusz kontroluje dziś 95 proc. powierzchni Morza Bałtyckiego. Wśród innych funkcji, które pełni marynarka, jest również prezentowanie bandery, czyli funkcja dyplomatyczna Marynarki Wojennej.
Może między innymi dziś dlatego włoskie okręty wzmacniają polską obronę przeciwlotniczą, że w 2016 r. włoskie media obiegła bardzo pozytywnie komentowana informacja o natychmiastowym zgłoszeniu gotowości oddania krwi dla ofiar katastrofy kolejowej przez marynarzy ORP „Kościuszko” podczas pobytu okrętu w porcie na Sycylii. To jest właśnie funkcja dyplomatyczna, mniej dostrzegalna, pokojowa, ale niezwykle ważna w kształtowaniu stosunków z sojusznikami. Włoskie okręty wzmacniają dziś naszą obronę powietrzną. Jednak my również, gdybyśmy mieli odpowiedni potencjał, możemy, eksportować bezpieczeństwo, czyli zapewnić pewne elementy bezpieczeństwa innym, bardziej odległym państwom. Dziś mamy wojnę na Ukrainie, ale za kilka lat może być inna sytuacja. Być może trzeba będzie użyć sił NATO na Bałkanach czy Kaukazie albo w innym regionie. A Marynarka Wojenna w odróżnieniu od pozostałych rodzajów sił zbrojnych ma dużą elastyczność. Można używać jej tak, jak państwo polskie sobie tego życzy, by realizować własne interesy i politykę. Natomiast wojska lądowe czy siły powietrzne mogą być wysłane w jakiś region świata tylko wtedy, gdy zgodzą się wszystkie państwa tranzytowe i państwo docelowe, ewentualnie zdecyduje Rada Bezpieczeństwa ONZ. Marynarka nie ma aż takich ograniczeń prawnych. Może być używana w pełni zgodnie z wolą i interesami państwa polskiego i wysyłana w każde miejsce, w którym jest to potrzebne.
Czy na słabszy lobbing na rzecz Marynarki Wojennej nie wpływa fakt, że jej dowództwo nie znajduje się w stolicy?
Faktycznie w moim środowisku to stały dylemat, rozważany od czasów przedwojennych. Czy dowództwo powinno być w Warszawie, czy w Gdyni, i dlaczego? Oczywiście bardzo ważne jest, by być na stałe w miejscu, w którym podejmuje się decyzje. Jednocześnie trzeba mieć kontakt z siłami, którymi się dowodzi. Myślę, że to nie jest łatwe do rozstrzygnięcia. Równie ważne jest, żeby uczestniczyć w decydowaniu o kształcie sił zbrojnych i nie pozwalać na marginalizowanie Marynarki Wojennej, ale jednocześnie być blisko tych sił. Trzeba znaleźć jakiś kompromis.
Zawsze można przedstawicielstwo cywilne albo jednego wiceadmirała, czy admirała skierować do Warszawy?
To już są kwestie techniczne, nie czuję się kompetentny, żeby rozstrzygać, kto będzie kim i gdzie będzie urzędował. Na pewno trzeba pogodzić stały kontakt z decydentami, wpływ na rozwój sił zbrojnych z jednej strony a z drugiej strony bezpośrednie przełożenie na marynarkę i kontakt z żołnierzami marynarki. Tak, by dowództwo nie było wyalienowane, nie było wyobcowane od marynarki, od środowiska w ogóle.
Fot. Marynarka wojenna. Źródło: Pixabay.com
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka