W Irlandii obywatele odrzucili zmianę treści dwóch artykułów konstytucji, które miały być bardziej postępowe. Referendum w Dzień Kobiet nie poszło zgodnie z planami lewicowych władz. Przewaga konserwatystów była przytłaczająca. Dlatego "Gazeta Wyborcza" pisze, że należy odrzucić referendum ws. aborcji, obawiając się o wyniki.
Klęska rządu w referendum
W piątkowym referendum w Irlandii głosowano nad poprawkami nr 39 i nr 40 do konstytucji. Pierwsza z nich dotyczyła zmiany treści art. 41.1 i 41.3 konstytucji. Rząd zaproponował, by słowa mówiące, że "państwo uznaje rodzinę za naturalną, pierwotną i podstawową komórkę społeczną" zmienić na "państwo uznaje rodzinę, czy to opartą na małżeństwie, czy też innej trwałej relacji, za naturalną, pierwotną i podstawową komórkę społeczną", a z fragmentu stanowiącego, że "państwo zobowiązuje się strzec ze szczególną troską instytucji małżeństwa, na której opiera się rodzina, i chronić ją przed atakami" usunąć słowa "na której opiera się rodzina".
Poprawka nr 40 dotyczyła zmiany treści art. 41.2, który stwierdza, że "państwo uznaje, iż poprzez swoje życie w domu kobieta daje państwu wsparcie, bez którego nie można osiągnąć wspólnego dobra" oraz że "matki nie będą zmuszone przez konieczność ekonomiczną do angażowania się w pracę, zaniedbując swoje obowiązki w domu". Rządowa propozycją przewidywała usunięcie obu tych fragmentów i zastąpienie ich słowami: "państwo uznaje, że świadczenie opieki przez członków rodziny na rzecz siebie nawzajem ze względu na istniejące między nimi więzi daje społeczeństwu wsparcie, bez którego nie można osiągnąć wspólnego dobra, i będzie dążyć do wspierania takiego świadczenia".
Wyniki były druzgocące dla inicjatorów zmian w konstytucji. Za przyjęciem poprawki nr 39 opowiedziało się 32,3 proc. głosujących w referendum, a przeciwko - 67,7 proc., przy frekwencji wynoszącej 44,4 proc. Pełnych wyników głosowania w sprawie poprawki nr 40 jeszcze nie ma, ale cząstkowe dane są jasne: odrzucono ją podobnym stosunkiem głosów, a rząd przyznał, że w tej sprawie przegrał.
- Naszym obowiązkiem było przekonanie większości ludzi do głosowania na "tak" i najwyraźniej nam się to nie udało - komentował na gorąco wyniki referendum premier Irlandii Leo Varadkar.
Trzecia Droga chce referendum ws. aborcji
Tymczasem w Polsce trwa ożywiona debata na temat aborcji. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku zablokował możliwość dokonywania jej z powodu choroby i nieuleczalnych wad płodu, chyba, że ciąża zagraża życiu i zdrowiu matki - w tym psychicznemu.
KO i Lewica chcą aborcji bez ograniczeń do 12 tygodnia, natomiast Trzecia Droga proponuje od miesięcy referendum w tej kwestii. Spór jest coraz bardziej żywiołowy - posłanka Anna Maria Żukowska napisała ostatnio, by marszałek Szymon Hołownia "wyp...ł", gdy apelował o spokój i dyskusję.
"Gazeta Wyborcza": Sondaże to jedno, a wyniki mogą być inne
Dla "Gazety Wyborczej" irlandzki przypadek to dowód na to, że nie warto oddawać kwestii aborcji pod głos Polaków przy urnach. "To, co zdarzyło się w Irlandii, pokazuje, dlaczego w Polsce nie powinno odbyć się referendum aborcyjne" - pisze Dominika Wantuch. "Jeśli Irlandia odrzuca zmiany w konstytucji dotyczące roli kobiet, bo spartaczono kampanię referendalną, to jakim cudem ktoś jeszcze wierzy, że w Polsce uda się zorganizować referendum aborcyjne?" - pyta publicystka.
Według autorki, kampania referendalna się nie powiedzie, skoro skończyła się fiaskiem w bardziej postępowej Irlandii. "Polska nie ma tradycji referendalnych. W dotychczasowych pięciu referendach tylko raz udało się uzyskać wymagane 50 proc. głosów. Do tej pory opowiadająca się za referendum Trzecia Droga przekonywała, że sondaże wskazują, że ponad 60 proc. osób weźmie w nim udział. Referendum irlandzkie pokazuje jednak, że sondaże sobie, a rzeczywistość sobie. W Irlandii w głosowaniu wzięło udział niewiele ponad 40 proc. uprawnionych, a wyniki są całkowicie odmienne od tego, co mówiły sondaże" - przekonuje Wantuch.
Fot. Referendum w Irlandii/PAP/EPA
GW
Inne tematy w dziale Polityka