W polskim futbolu wystarczy powiedzieć, że Widzew gra z Legią Warszawa i... nie trzeba już nic dodawać. Przed niedzielnym klasykiem ekstraklasy w Łodzi, w którym gospodarze wystąpią - jedyny raz - w specjalnych strojach, warto jednak wspomnieć o fenomenie tej rywalizacji.
Widzew kontra Legia. Krótka historia spotkań
– To nie jest mecz jak każdy inny. Każdy marzy, żeby w nim uczestniczyć – powiedział ponad rok temu, przed starciem obu drużyn w Warszawie (2:2), ówczesny trener Widzewa Janusz Niedźwiedź.
A przed kolejnym klasykiem, już w tym sezonie (3 września w stolicy), czołowy piłkarz Widzewa Bartłomiej Pawłowski mówił: „Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś w naszym klubie nie zdawał sobie sprawy z wagi tego meczu. Jeżeli ktoś przychodzi do Widzewa, to musi wiedzieć, jak wyjątkowe są to spotkania”.
Legia zwyciężyła wówczas 3:1. Dwa dni później pracę w Widzewie stracił Niedźwiedź, który obecnie jest szkoleniowcem Ruchu Chorzów.
Dwa gole w ostatnim klasyku strzelił Albańczyk Ernest Muci, ale jego w Legii już nie ma. Został zimą sprzedany za ok. 10 mln euro do Besiktasu Stambuł.
Oba kluby przystąpią do niedzielnego meczu po zawirowaniach. W Legii - sportowych, a w przypadku Widzewa - głównie sędziowskich.
Błąd arbitra zaszkodził Widzewowi
Błąd arbitra miał duży wpływ na niedawne odpadnięcie łodzian w ćwierćfinale Pucharu Polski, w przegranym po dogrywce 1:2 meczu z Wisłą Kraków. Ta sprawa odbiła się szerokim echem w środowisku piłkarskim. Widzew złożył protest, ale - zgodnie z czwartkową decyzją PZPN - nie będzie powtórki meczu.
Po ligowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (1:2) widzewiacy też mieli pretensje do sędziów, m.in. kapitan Pawłowski. Wprawdzie przeprosił za swoje dość mocne słowa, lecz sprawa będzie mieć prawdopodobnie dalszy ciąg.
Klub z Łazienkowskiej w miarę upływu sezonu spisuje się coraz słabiej, na co wpływ miał zapewne udział w Lidze Konferencji (drużyna odpadła w lutym po barażach o awans do 1/8 finału). Podopieczni trenera Kosty Runjaica nie wygrali żadnego z trzech ostatnich meczów ligowych - zremisowali 1:1 z Puszczą Niepołomice, 3:3 z Koroną Kielce i 1:1 z Pogonią Szczecin. Już w grudniu odpadli z Pucharu Polski.
Łącznie, jeśli wziąć pod uwagę występy legionistów w ekstraklasie od 1 października, zdobyli zaledwie 18 punktów w 15 meczach, bilans bramek: 17-21. Dla porównania - Widzew w tym czasie wywalczył 17 "oczek" w 13 spotkaniach.
Obecnie Legia jest szósta, a Widzew dziesiąty
Obecnie Legia jest szósta - 38 pkt, natomiast Widzew dziesiąty - 28. I chociaż walczą o różne cele, łodzianie głównie o utrzymanie, to różnica w ich miejscach w tabeli nie jest duża. A na pewno mniejsza niż wydawało się przed sezonem.
Bez względu jednak na wszystko, to rywalizacja, która od kilku dekad elektryzuje mnóstwo kibiców i jest nazywana nawet "derbami Polski".
Oba zespoły to nie tylko odwieczni rywale, ale również jedyne drużyny, które reprezentowały Polskę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Widzew awansował do niej w 1996 roku, a Legia - rok wcześniej oraz w 2016 roku. To również jedyni polscy półfinaliści Pucharu Europy (poprzednika Ligi Mistrzów). Legia dokonała tego w 1970, zaś Widzew w 1983 roku.
Łodzianie czekają na zwycięstwo nad Legią w oficjalnym meczu 24 lata - od kwietnia 2000 roku. Nie wygrali z warszawską drużyną 24 kolejnych spotkań (21 w lidze i trzech w Pucharze Polski).
Meczami Widzewa z Legią żyła cała piłkarska Polska
Szczyt popularności tego klasyku przypada na lata 80. i 90., gdy meczami Widzewa z Legią żyła cała piłkarska Polska, były także powodem do szczególnej mobilizacji policji. Przede wszystkim jednak decydowały o mistrzostwie kraju, jak w 1996 i 1997 roku, gdy Widzew zwyciężył dwukrotnie w Warszawie.
W maju 1996 roku łodzianie, dopingowani na Łazienkowskiej przez tłum swoich kibiców (przyjechali do Warszawy dwoma wypełnionymi po brzegi pociągami), wygrali 2:1, chociaż przegrywali 0:1. Zwycięstwo przybliżyło ich do tytułu, który zdobyli dwa tygodnie później.
Po pół roku Widzew wygrał u siebie 1:0, a druga połowa meczu została opóźniona o kilka minut, ponieważ kibice Legii obrzucili racami pole karne bramki Macieja Szczęsnego, byłego golkipera stołecznego klubu. Dym zasłonił niemal całe boisko.
Spotkanie okrzyknięte najlepszym w historii polskiej ekstraklasy
W czerwcu 1997 roku rozegrano w Warszawie niezapomniany klasyk. Do 90. minuty gospodarze prowadzili 2:0, ale ostatecznie przegrali 2:3. Łodzianie świętowali wówczas drugi z rzędu tytuł mistrza kraju.
Do dzisiaj, gdy ktoś w Polsce odrabia w końcówce meczu duże straty, jest porównywany z tamtym zespołem Widzewa. A samo spotkanie zostało okrzyknięte najlepszym w historii polskiej ekstraklasy.
Legioniści częściowo zrewanżowali się łodzianom dwa miesiące później, gdy w spotkaniu o Superpuchar zwyciężyli 2:1. Tym razem to oni przegrywali 0:1, ale potrafili odwrócić losy meczu. Lepsi okazali się również w październiku 1997 roku - wygrali 3:1.
W kwietniu 1999 roku widzewiacy prowadzili u siebie z Legią już 2:0, lecz goście doprowadzili do wyrównania. Ostatni cios zadali jednak łodzianie. W 75. minucie zwycięstwo 3:2 zapewnił im Radosław Michalski, który - podobnie jak Szczęsny - przeszedł do Widzewa z Legii latem 1996.
Tradycja zobowiązywała i 15 kwietnia 2000 roku Widzew znów wygrał u siebie 3:2, tym razem zwycięską bramkę zdobył w 90. minucie Dariusz Gęsior.
To była ostatnia wygrana łodzian w prestiżowej rywalizacji. W sezonie 2001/02 obie ekipy na skutek m.in. regulaminu - podziału ekstraklasy na dwie grupy - nie zmierzyły się ze sobą.
Fani Legii też mają co wspominać
Fani Legii też mają co wspominać, choćby spotkanie z czerwca 2004 roku. Rozbity i już zdegradowany z ekstraklasy łódzki zespół przegrał na Łazienkowskiej 0:6, a obrazu klęski Widzewa dopełnił fakt, że jedną z bramek zdobył z rzutu karnego... bramkarz Artur Boruc.
W obecnym stuleciu warszawsko-łódzki szlagier był nieco „zakurzony”. Głównie z powodu problemów Widzewa, który w latach 2004-06, 2008-10 i 2014-22 nie występował w ekstraklasie.
W 2019 i 2020 roku klasyk ten doszedł do skutku w rywalizacji o puchar kraju (dwukrotnie w Łodzi wygrała Legia - 3:2 i 1:0), ale na ligowe starcie czekano prawie dziewięć lat.
Łącznie w ekstraklasie oba zespoły zmierzyły się 71 razy. Legia triumfowała w 33 spotkaniach, w 20 padł remis, a 18 razy górą był Widzew.
Kibice łódzkiej drużyn liczą na pierwsze w XXI wieku zwycięstwo nad Legią
Kibice łódzkiej drużyn liczą na pierwsze w XXI wieku zwycięstwo nad odwiecznym rywalem, ale będzie o to trudno. Widzew od dawna ma sporo problemów z kontuzjami, na dodatek nie zagra prawdopodobnie też napastnik Jordi Sanchez.
29-letni Hiszpan w tym sezonie strzelił łącznie 8 goli (5 w lidze, 3 w Pucharze Polski), ale to specjalista od trafień w najbardziej prestiżowych meczach. Zdobył bramkę po efektownej akcji we wrześniu w Warszawie, a także w obu derbowych spotkaniach w tym sezonie - wygranych z ŁKS 1:0 i 2:0.
Natomiast w Legii zabraknie pauzującego za kartki czeskiego napastnik Tomasa Pekharta i kontuzjowanego Patryka Kuna.
O randze tego meczu świadczy fakt, że gospodarze wystąpią w specjalnych strojach, stylizowanych na trykotach z sezonu 1996/97, gdy Widzew obronił mistrzostwo m.in. po wspominanym zwycięstwie 3:2 w Warszawie.
Jak podkreślił łódzki klub, koszulki posiadają kompozycję złożoną z bieli mieszającej się z trzema czerwonymi pasami. Dla kibiców przygotowano do kupienia limitowaną liczbę tych strojów, które rozeszły się błyskawicznie.
„Piękne bramki, widzewski charakter, walka do ostatnich sekund oraz sukcesy na krajowym i europejskim podwórku. Sezon 1996/97 to występy w elitarnej Lidze Mistrzów oraz tytuł mistrza Polski zdobyty w meczu nazywanym często najbardziej dramatycznym w historii polskiej piłki nożnej w wydaniu ligowym. By upamiętnić ten piękny czas Widzew Łódź prezentuje wyjątkową koszulkę meczową, w której piłkarze pierwszej drużyny zagrają tylko raz, w starciu 24. kolejki (...) przeciwko Legii Warszawa” - przekazano na oficjalnej stronie klubu.
Początek niedzielnego meczu w Łodzi o godz. 17.30. Sędzią głównym będzie polski eksportowy arbiter - Szymon Marciniak.
KW
Źródło zdjęcia: Zawodnik Legii Warszawa Maciej Rosołek (P) i Luis Da Silva Marques (C) z Widzewa Łódź. Fot. PAP/Leszek Szymański
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport