- Policjant nie może odrzucać niczego, co leci w jego stronę. Sam zresztą w młodości, w okresie PRL rzucałem w ZOMO. To była jednak inna Polska. Odrzucanie przedmiotów w protestujących jest poważnym błędem ze strony policji – mówi Salonowi 24 nadkomisarz Dariusz Loranty, policjant w stanie spoczynku, ekspert ds. bezpieczeństwa Środkowoeuropejskiego Instytutu Badań i Analiz Strategicznych CIRSA (Central European Institute of Research and Strategic Analysis).
Podczas protestu rolników doszło do bardzo ostrych zamieszek w Warszawie między rolnikami a policją. Funkcjonariusze zareagowali ostro, według niektórych komentatorów wręcz brutalnie. Jak ocenia Pan zachowanie policji?
Nadkom. Dariusz Loranty: Zacznijmy od tego, że mamy pierwszą tak ostrą reakcję policji od bardzo wielu lat. Dlatego, że podjęto działania taktyczne, użyto środków chemicznych wobec rolników. Musimy mieć jednak świadomość, że determinacja protestujących miała najwyższy poziom. Jest mi ciężko się wypowiadać, bo z jednej strony rozumiem doskonale rolników. Jako człowiek i obywatel Polski w pełni popieram ich protest. To oni walczą o Polskę, o nasz byt. Z drugiej strony jestem jednak byłym policjantem, zajmuję się bezpieczeństwem publicznym. Najważniejszym zadaniem policji jest zapewnienie porządku publicznego oraz bezpieczeństwo najważniejszych obiektów, do których Sejm niewątpliwie należy jako siedziba władzy ustawodawczej.
Tylko czy takiej eskalacji nie można było jednak uniknąć?
Musielibyśmy złamać przepisy. Prawo do zgromadzeń stanowi, że taki protest może się legalnie odbyć. Że wolno go zakazać tylko w bardzo precyzyjnych, określonych w ustawie przypadkach. I mamy oczywiście takie przypadki, że władza się przeciwstawia, ale są to sytuacje skrajne. Proszę też pamiętać, że teren przy Semie jest tym miejscem, w którym ludzie chcą protestować, ten protest jest widoczny i spełnia takie psychiczne oczekiwania osób protestujących.
Tam się mieści władza i my tej władzy chcemy pokazać nasz sprzeciw. Oczywiście najlepszą formą rozwiązania każdego sporu jest proces negocjacji, gdzie strony mają argumenty i możliwości. Natomiast ludzie powoli sobie uświadamiają, że staliśmy się państwem nie w pełni suwerennym. O bardzo ograniczonym stopniu własnej decyzyjności. W sprawach rolnictwa decyzja leży po stronie Brukseli. Przecież widać, że część rządu bardzo pozytywnie jest nastawiona do rolników. Nic nie może jednak zrobić. Nie wszyscy to rozumieją, ale próbują protestować tak, jak mogą.
Szok wywołały też zdjęcia, na których widać, że policjant odrzuca w kierunku protestujących jakiś przedmiot. Czy to nie był jednak błąd ze strony tego funkcjonariusza?
Absolutnie był to błąd. Niestety policjanci działają pod ogromną presją, muszą liczyć się z agresją protestujących, ich obowiązkiem jest wytrzymać napięcie. Muszą w tym zawodzie przyjmować na siebie choćby wyzwiska werbalne. Sam wiele razy byłem wyzywany od ubeckich, esesmańskich szmat. To w ogóle jest poza dyskusją. Policjant nie może odrzucać niczego, co leci w jego stronę. Sam zresztą w młodości, w okresie PRL rzucałem w ZOMO. To była jednak inna Polska. Odrzucanie przedmiotów w protestujących jest poważnym błędem ze strony policji.
Demonstracje w różnych krajach przebiegają czasem ostrzej, równie ostro działa policja. Jednak środowe starcia nie były pierwszym w ostatnich czasach wystąpieniem przy Sejmie, jednak tak zdecydowanej odpowiedzi w poprzednich sytuacjach nie było?
Przepraszam, ja stoję w obronie policji. Reagowała ostro, ale gdyby to się działo w jakimkolwiek innym kraju europejskim, działania policji byłyby nieporównywalnie bardziej brutalne. Owszem, nie był to pierwszy taki protest przy Sejmie. Z tym że tu mamy zdeterminowanych, dobrze zorganizowanych rolników, którzy mają pewne narzędzia przy sobie, które mogą być niebezpieczne. Dlatego policja podjęła słuszne decyzje. Mam nadzieję, że te protesty nie będą eskalowały, że nie będzie też wśród protestujących prowokatorów, jacy pojawiają się na wielu demonstracjach. Mam na myśli prowokatorów różnego typu. Przy takich demonstracjach pojawiają się osoby zaburzone, zwykli zadymiarze, jak i osoby, które celowo chcą ośmieszyć czy zniszczyć ten protest rolników, zaszkodzić sprawie, o którą rolnicy walczą.
Były też informacje o wtargnięciu kilku protestujących osób na teren Sejmu. Czy policja mogła do tego nie dopuścić?
Tu należy rozróżnić, czy chodzi o teren przy Sejmie, czy budynek Sejmu. Policja zabezpiecza otoczenie parlamentu, ale jeśli chodzi o budynek, za bezpieczeństwo odpowiada Straż Marszałkowska. Jeśli ktoś z protestujących wtargnął do budynku, to odpowiada za to właśnie ta służba.
Zdjęcie: Policja reagowała bardzo ostro. Fot. PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Społeczeństwo