Nawet jak ktoś sympatyzuje z rolnikami, to ma swoje życie, swoje sprawy, biznesy. Niech rolnicy sobie blokują Sejm, niech sobie blokują Komisję Europejską, ale nie autostradę. Więc nie wykluczam, że rolnicy przeszarżują, czym innym jest bowiem oblężenie Sejmu, to jest taki teren, gdzie się demonstruje, tam się nikt nie pcha, ale czym innym jest blokowanie autostrady. Są pewne granice dopuszczalnych protestów, nie może być tak, że ktoś anarchizuje kraj – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Trwają protesty rolników. Doszło do starć pod Sejmem, policja użyła siły, ale są też informacje o rannych. Czy to najostrzejsze tego typu wystąpienia w Polsce od wielu lat?
Prof. Antoni Dudek: Trudno powiedzieć, czy ten protest jest najostrzejszy, bo trudno to mierzyć. Można przyjąć kryterium liczby rannych. Jeśli potwierdzą się informację, że ucierpieli mocno policjanci, to protesty były ostre. Jednak mieliśmy już takie protesty w III RP, gdzie rannych było po kilkudziesięciu policjantów i odpowiednio duża liczba demonstrantów. Ja jednak skali nie potrafię ocenić. Jest natomiast logiczne, że skoro mijają tygodnie i te demonstracje pokojowe nie dają efektu, radykalizm rolników będzie rósł. I albo władze to siłą spacyfikują, albo będą musiały wprowadzić jednostronne embargo, tylko że rząd tego nie chce.
Donald Tusk liczy na to, że unijne struktury coś zrobią w tej sprawie. A jak wiemy, i to jest akurat wiedza powszechna, unijne młyny mielą powoli, bo tamtejszym urzędnikom się nie śpieszy. Mówiąc szczerze, na miejscu rolników pojechałbym do Brukseli i tam demonstrował, żeby uświadomić tym fantastycznie opłacanym urzędnikom, że czas kosztuje. I im się może nie śpieszy, ale rolnikom jak najbardziej.
Protesty dzielą się takie, które mają ogromny wpływ na bieżącą politykę i takie, których wpływ jest znacznie mniejszy. Do jakiej grupy zaliczyłby pan ten obecny bunt rolników?
Jest za wcześnie, by o tym przesądzać, ale raczej nie spodziewałbym się, że rząd Tuska upadnie z powodu protestów rolniczych. Nie sądzę, by te wystąpienia miały jakiś zasadniczy wpływ na wybory samorządowe, no bo niby kto miałby być beneficjentem? Bardziej na wybory europejskie i tu hipotetycznie mogłaby zyskać Konfederacja. PiS siłą rzeczy będzie miał problemy, skoro komisarz unijny, Janusz Wojciechowski jest z Prawa i Sprawiedliwości.
Wprawdzie teraz Jarosław Kaczyński próbuje go odwołać, ale brutalna prawda jest taka, że to pokazuje skalę nieudolności tego człowieka, którego PiS wpakował do Komisji Europejskiej. Komisarza, który nie potrafił niczego przewidzieć, jeszcze się chwalił, że Zielony Ład to jest oparty na programie rolnym PiS-u. Więc mówiąc krótko, PiS jest kompletnie skompromitowany w roli potencjalnego beneficjenta niezadowolenia rolników. Na placu boju zostaje więc tylko Konfederacja. Z tym że wybory europejskie mają najmniejszy wpływ na polską scenę polityczną, a do wyborów prezydenckich jeszcze bardzo daleko.
W związku z tym nie sądzę, żeby to miało jakieś bezpośrednie przełożenie na politykę. Poza tym powiedzmy sobie jasno, rolnicy są hałaśliwi i widoczni, ale pod względem wyborczym to nie jest wielka grupa. W związku z tym byłbym ostrożny w prognozowaniu, że te protesty, wpłyną na politykę. Choć mogą eskalować. Pytanie, co z blokadą A2. Bo zablokowanie na trzy dni jednego z najbardziej uczęszczanych odcinków autostrad w Polsce to już jest naprawdę grubsza sprawa. Mówiąc szczerze, jestem ciekaw, co Tusk zrobi, bo nie wykluczam, że on może się narazić tym wszystkim, których interesy na ucierpią rolniczych blokadach. Nawet jak ktoś sympatyzuje z rolnikami, to ma swoje życie, swoje sprawy, biznesy.
Niech rolnicy sobie blokują Sejm, niech sobie blokują Komisję Europejską, ale nie autostradę. Więc nie wykluczam, że rolnicy przeszarżują, czym innym jest bowiem oblężenie Sejmu, to jest taki teren, gdzie się demonstruje, tam się nikt nie pcha, ale czym innym jest blokowanie autostrady. Są pewne granice dopuszczalnych protestów, nie może być tak, że ktoś anarchizuje kraj.
Już kiedyż ktoś na takim anarchizowaniu wypłynął, został wicepremierem…
Tak, Andrzej Lepper został wicepremierem, a teraz mamy wiceministra, który podobne protesty organizował. To może niech Michał Kołodziejczak spróbuje przekonać rolników, że rząd nic nie może i żeby jechali do Brukseli. Oczywiście żartuję, ale mówiąc poważnie, rozumiem powody, dla których rolnicy się burzą. Nawet popieram część ich postulatów. Tylko nawet słuszny protest nie może prowadzić do paraliżowania funkcjonowania kraju, bo za chwilę wszystkie autostrady mogą zablokować.
A mamy do czynienia z taką klasyczną sytuacją protestu, który się rozkręca. Jeżeli nie zostanie w którymś momencie zatrzymany, no to będzie się rozkręcał jeszcze bardziej. Czyli za tydzień, dwa, czy za trzy tygodnie zablokują kolejne autostrady i kolejne drogi. W Polsce może trasy kolejowe, nie wiem, co jeszcze wymyślą.
Na jedną rzecz te protesty mają wpływ – pojawiają się prorosyjskie hasła, wprawdzie liderzy protestu się odcinają, ale przekaz idzie w świat…
Oczywiste jest, że Rosjanie będą to próbowali wykorzystać. Oni w tej chwili grają na paraliż Unii. Mają pewne szanse na sukces, dlatego że widać niezdolność Wspólnoty do działania. Protesty rolnicze stanowią tu klasyczny przykład. Dlatego Unia moim zdaniem nie jest bytem rozwijającym, tylko zwijającym się. To znaczy, te struktury są nawet w sytuacjach kryzysowych nieprawdopodobnie powolne.
Mijają tygodnie, nikt na czele z tym nieszczęsnym komisarzem Wojciechowskim nie potrafi wyjaśnić, gdzie jest problem. Tym ludziom w Brukseli się ciągle nie śpieszy. No to może im tam ktoś powinien uświadomić, że śpieszy się innym. Wszystko to jednak jest jedynie część kryzysu Unii Europejskiej, który narasta od czasu wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. I muszę powiedzieć, że jak rozmawiam z niektórymi euroentuzjastami, odnoszę wrażenie, że oni kompletnie nie rozumieją, dlaczego do Brexitu doszło. I nie zdają sobie sprawy, że taki kryzys jak ten może być przyczyną początku końca Unii Europejskiej. Bo te wszystkie energetyczne projekty Unii Europejskiej, jak Zielony Ład, uderzą za chwilę nie tylko w rolników, ale też w różne inne grupy. Jeśli narośnie taka masa krytyczna, to za Brexitem mogą nastąpić kolejne "exity".
Źródło zdjęcia: Protest rolników pod Sejmem Fot. PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Polityka