Trwa walka buldogów pod dywanem w lubelskim PiS. Media spekulują, że europosłanka PiS może stracić miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego z jej regionu. - Będzie rozmawiała o swoim starcie. I pewnie zostanie rozliczona - komentuje w rozmowie z portalem Interia.pl Dariusz Stefaniuk z zarządu lubelskiego PiS.
Zamieszanie w lubelskim PiS. Koledzy mają pretensje do Mazurek
Zarzuty partyjnych kolegów do Beaty Mazurek są bardzo poważne. Interia.pl donosi, że W kampanii parlamentarnej miała pomagać kandydatowi konkurencji, który zdobył mandat w Senacie - Józefowi Zającowi. Z kolei w kampanii samorządowej z członkostwa w PiS zrezygnowała Edyta Rożek. Przeciwnicy europosłanki określają ją jako "prawą rękę" Mazurek. W wyborach wystartuje jako niezależna. Problem w tym, że z list KO.
Serwis informacyjny dodaje, że od 2019 roku (Mazurek uzyskała wtedy mandat do PE), spada jej pozycja wewnątrz PiS. Polityk ma być nieaktywna w działalności wewnątrzpartyjnej. Nie bierze udziału m.in. w lokalnych konwencjach Zjednoczonej Prawicy.
- W Chełmie mówi się, że zawiązała cichy sojusz z Krzysztofem Grabczukiem, byłym prezydentem miasta, który jest obecnie posłem PO. Celem ma być wygrana ich kandydata - przekazał informator Interii z lokalnego PiS.
Niskie notowania Mazurek w PiS. Politycy związani z KO w tle
Relacje Beaty Mazurek z ekipą Przemysława Czarnka, który obecnie niepodzielnie rządzi lubelskim PiS, miały zacząć się psuć już od jesiennych wyborów parlamentarnych. W Chełmie PiS wystawił wtedy Kamilę Grzywaczewską. Mandat senatora zdobył Józef Zając, niegdyś człowiek Jarosława Gowina, który dogadał się z Koalicją Obywatelską. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że o zwycięstwie Zająca zdecydowały głosy pochodzące z Chełma, czyli z matecznika Mazurek.
O postawie Beaty Mazurek dość powściągliwie wypowiadają się politycy PiS z jej okręgu.
- Przed nami wybory do Parlamentu Europejskiego, będzie rozmawiała o swoim starcie. I pewnie zostanie rozliczona, bo wspieranie naszych kandydatów to obowiązek każdego posła czy członka PiS. Beata Mazurek jest niewątpliwie jedną z liderek PiS, więc jej wsparcie powinno być naturalne - przekazał Dariusz Stefaniuk, członek zarządu lubelskiego PiS.
- Gdyby mój najbliższy współpracownik startował z listy PO, nie byłoby to dla mnie zaszczytem. Delikatnie rzecz ujmując. Nie mnie oceniać tę sytuację. Na pewno start współpracownika posła z konkurencyjnej listy nie jest podstawą, aby kwestionować czyjeś członkostwo w partii - przekazał Interii Przemysław Czarnek.
- Odnośnie do tego, że w Chełmie miały miejsce dość kontrowersyjne zdarzenia (chodzi o rzekome wsparcie Mazurek dla Józefa Zajęca - red.) jeśli chodzi o wybory senackie, wszyscy wiedzą. Jako zarząd województwa lubelskiego, nie możemy być z tego zadowoleni - dodał.
Mazurek pewna miejsca. Miał to zagwarantować prezes PiS
Sama Beata Mazurek jest pewna miejsca na liście w zbliżających się wyborach w PE. Miał je zagwarantować sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Nie ma też sobie nic do zarzucenia w jej pracy na rzecz partii.
- Nic mi nie wiadomo, żeby miało mnie zabraknąć na listach PiS. Wiemy, że europosłowie mają sami finansować swoje kampanie, mamy też świadomość, że mamy 10 euromandatów mniej. Pytanie tylko, kto będzie świadomie wydawał swoje pieniądze, wiedząc, że nie dają one zwycięstwa - zastanawia się europosłanka nawiązując do polecenia prezesa, który chce by posłowie PE sami finansowali swoje kampanie.
- Mam ciut do emerytury, zabezpieczenie finansowe. Z głodu nie umrę. Mam dość szkalowania mnie, nie wykluczam nawet reakcji sądowej. Przez 20 lat nie było żadnych problemów ze strukturami partii w Chełmie, a teraz problemy są wszędzie - uważa europosłanka. - I to ja jestem "winna". To groteska, ale moim kolegom powiem, że karma wcześniej czy później do nich wróci. Że taka narracja nie buduje jedności i nie daje zwycięstwa - dodała.
MB
Fot. Beata Mazurek. Źródło: PAP/Wojtek Jargiło
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka
