Gdy prawica ich pamięć zawłaszcza i nadużywa, lewica oskarża o najcięższe zbrodnie. Tymczasem to, czy poszczególnym osobom i oddziałom udowodni się niecne działania, czy nieskazitelność, nie ma większego znaczenia. Bo całościowa ocena jest jasna - walka Żołnierzy Wyklętych była w gruncie rzeczy aktem samoobrony przed narzucanym nam wschodnim barbarzyństwem. Dziś pamięć o nich niszczą hunwejbini plemiennej wojenki - pisze Przemysław Harczuk.
Między zawłaszczaniem a opluwaniem
Kilka lat temu miałem w mediach społecznościowych ostrą scysję z grupą osób twierdzących, iż nienawidzą Żołnierzy Wyklętych, bo są oni „PiS-owskimi bohaterami”. Argumenty, że po stronie antykomunistycznego podziemia znaleźli się zwolennicy różnych opcji politycznych, także socjaliści, a partii Prawo i Sprawiedliwość nie było w planach, i że Jarosław Kaczyński 1 marca 1951 roku, w dniu egzekucji członków IV Zarządu zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, miał dwa lata, trafiały w próżnię.
Jak widać ludzie, którzy przeciwstawili się nastaniu w Polsce totalitarnego reżimu, nie mają szczęścia. Wtedy za opór płacili potworną cenę. Stalinowcy ich mordowali, potem zakopywali w bezimiennych grobach, bez pochówków. Następnie przez dziesięciolecia panowała na ich temat obowiązkowa cisza - stąd określenie „Żołnierze Wyklęci”. Dziś płacą cenę za podział polskiego społeczeństwa. Skoro PiS pamięć żołnierzy antykomunistycznego podziemia zawłaszczył i wpisał na sztandary, antypis w odpowiedzi atakuje ich jako „PiS-owskich bohaterów”. W ich święto warto wyjść z tego zaklętego kręgu.
Obie postawy - opluwania niepodległościowego podziemia, jak też zawłaszczania go - są haniebne. Żadna partia polityczna nie ma prawa tradycji niepodległościowego podziemia traktować jako wyłącznie swojej. Wśród Wyklętych znaleźć można zwolenników w zasadzie wszystkich opcji politycznych, z wyjątkiem komunistów. Z tego samego powodu żadna partia - poza postkomunistyczną lewicą - nie powinna od dziedzictwa żołnierzy się odcinać. No, chyba że wszystkie formacje wybierają tradycję PRL.
Wydaje się jednak, że prawdziwym powodem sporu o niezłomnych jest historyczny analfabetyzm wielu naszych obywateli oraz ostry plemienny spór. Ktoś popiera PiS, to czci Wyklętych, ktoś PiS-u nienawidzi, nienawidzi też partyzantów AK, WiN, Narodowych Sił Zbrojnych. Znajoma opowiadała mi, jak to w jednym z polskich miast samorządowcy prawicy zaproponowali potępienie sowieckich okupantów. Przeciwnicy w odpowiedzi pobiegli z kwiatami pod pomnik żołnierzy Armii Czerwonej. Z awanturą o antykomunistyczne podziemie jest podobnie. Towarzyszą jej emocje, brak jest argumentów, a przede wszystkim - co chyba najważniejsze - właściwej perspektywy.
Walka aktem samoobrony
Przeciwni upamiętnieniu Wyklętych kłócą się o rolę poszczególnych oddziałów, zarzucają im niecne działania, niektórych bohaterów podziemia oskarżając nawet o brodnie. W odpowiedzi organizowane są akcje w obronie, powstają całe elaboraty odpierające zarzuty. Może to zabrzmi kontrowersyjnie, uważam jednak, że to, czy któremuś z Niezłomnych udowodni się jakieś niecne czyny, czy przeciwnie, potwierdzi jego nieskazitelność, nie ma najmniejszego znaczenia. Może inaczej - ma, ale przy szczegółowej ocenie pojedynczych osób. Nie może jednak zmienić oceny ogólnej.
W latach 1944-1956 w Polsce zaprowadzano siłą zbrodniczy, totalitarny ustrój, który po 1956 roku nieco zelżał, stając się „tylko” dyktaturą. Jednak czasy stalinowskie były okresem totalitarnym. Wyobraźcie sobie, że dziś wbijają do nas obce wojska. I przy pomocy garstki degeneratów, zdrajców, bądź zwykłych osiedlowych zwyrodnialców zaprowadzają tu swoje porządki, rabują, zabijają, gwałcą kobiety. A za niewinny żart można trafić do celi. Obrona przed czymś takim nie jest nawet patriotycznym zrywem, ale zwykłym aktem samoobrony.
Data nieprzypadkowa
Określenie Żołnierze Wyklęci jest dość szerokie, bo można za Wyklętych uznać i bestialsko mordowanych oficerów, którzy walki z sowietami nie prowadzili, ale stali się dla władz niewygodni oraz żołnierzy rozmaitych formacji, które walkę podjęły. A były wśród nich i wywodzące się z Armii Krajowej zrzeszenie Wolność i Niezawisłość oraz związane z endecją Narodowe Siły Zbrojne, którego części z Państwem Podziemnym było nie po drodze. Fakt, że WiN tworzyli ludzie Armii Krajowej, dowodzi tylko, jak nietrafione są zarzuty, jakoby kult Wyklętych miał być przeciwstawiany AK. W lasach działała też niezwiązana z Wyklętymi, zbrodnicza Ukraińska Powstańcza Armia oraz zwykłe grupy przestępcze, które z armią nie miały nic wspólnego. Po rozbiciu WiN w 1951 roku w lasach działały grupki rozproszone. Dlatego, co ważne - data 1 marca nie jest przypadkowa. Dzień Żołnierzy Wyklętych przypada w rocznicę rozstrzelania siedmiu dowódców WiN: Łukasza Cieplińskiego, Adama Lazarowicza, Mieczysława Kawalca, Józefa Rzepki, Franciszka Błażeja, Józefa Batorego, Karola Chmiela.
Data 1 marca stanowi też symboliczny koniec zorganizowanego oporu zbrojnego przeciwko kolejnym okupantom. Żołnierzy Wyklętych nie można uznać za bohaterów wyłącznie prawicy - w komunistycznych kazamatach byli torturowani i bestialsko mordowani zarówno narodowcy z NSZ, jak i prezentujący bardzo różne poglądy, od prawicy po lewicę, wywodzący się z AK żołnierze WiN. Do dziś nie poznaliśmy nawet miejsca spoczynku wielu z nich. Zamiast słuchać rozemocjonowanych polityków, uszanujmy ludzi, którzy często jak my chcieli normalnie żyć i przeciwstawili się zbrodniczej swołoczy, która świat wywróciła do góry nogami. Wprowadzając ustrój, z którego skutków wygrzebujemy się do dziś.
Przemysław Harczuk
Źródło zdjęcia: Uroczystości z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie. Fot. PAP/Mateusz Marek
Inne tematy w dziale Polityka