Trwa protest rolników w Warszawie. Główne postulaty z jakimi idą, to konieczność uproszczenia i ograniczenia wymogów Zielonego Ładu oraz ograniczenie napływu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Byliśmy obecni na pl. Defilad i rozmawialiśmy z protestującymi rolnikami.
Już blisko dwa tygodnie trwa 30-dniowy protest rolników. We wtorek protesty przeniosły się na ulice Warszawy. Zgromadzeni na pl. Defilad protestujący rolnicy ruszyli ulicami stolicy w kierunku Sejmu. Przed wymarszem protestujący odśpiewali hymn. Wcześniej odpalali petardy, używali syren, rozpalili też kilka niewielkich ognisk z ubrań ochronnych.
"To wszystko nas wykończy"
Salon24 był z kamerą na pl. Defilad i postanowił dopytać o główne postulaty. Pani Monika, rolniczka z województwa lubelskiego powiedziała nam, że rolników dotyka "przede wszystkim rosnąca biurokracja". – Część rolników nie ma czasu na prace w polu, ponieważ siedzi w papierach. Nie jesteśmy w stanie sami wypełniać wszystkich dokumentów, często musimy posiłkować się osobami z ODR (Ośrodek Doradztwa Rolniczego - red.) – wyjaśniła kobieta.
Salon24.pl: Relacja z protestu rolników w Warszawie
– Dodatkowo wykluczające się przepisy. Jako rolnicy nie potrafimy już spełniać wymogów fitosanitarnych, weterynaryjnych, a jeszcze dochodzi urząd skarbowy. Z każdej strony jesteśmy ograniczani – dodała pani Monika, która w rękach trzymała plakat z hasłem "Nasza Ziemia, Nasze Zasady".
Pan Jerzy, rolnik z powiatu bytowskiego wskazał w rozmowie z nami m.in. na "straszne ugorowanie". – Każą nam siać, to co oni wymagają, a nie to co nam jest potrzebne w danym gospodarstwie. I ten import zboża jest straszny, nie długo zakażą nam go sprzedawać. To wszystko nas wykończy. My sobie z tym nie poradzimy – grzmiał rolnik.
Problemy Ukrainy jest widoczny
Młodzi rolnicy obecni na proteście podkreślają, że pracuje im się na roli dobrze, wskazując na udogodnienia jakie posiadają. – Mamy nowoczesny sprzęt, na który zbieraliśmy przez kilkanaście pokoleń, ale jak mamy uprawiać pola i zbierać z nich plony, jak jest on nic nie warty. To jest syzyfowa praca – mówi Szymon Janicki, młody rolnik z powiatu gnieźnieńskiego.
Wskazują jednak na niesprawiedliwość w kontekście Ukrainy. – Staramy się produkować jak najzdrowszą żywność dla Polski i Unii Europejskiej, ale wiadomo, że trochę jej musimy wywieźć i płacimy przez to CŁO na granicy, a zboże z Ukrainy nie dość, że przyjeżdża gorszej jakości, to przejeżdża bez CŁA i nie ma nawet kontroli na granicach – dodaje mężczyzna.
Tematy Ukrainy porusza również pani Irena, rolniczka z powiatu hrubieszowskiego. – Jak na Ukrainie jest wojna, to powinni zboże tam dla siebie trzymać, a nie wywozić. To nie jest ukraińskie zboże, oni tam nie sieją, tylko Niemcy, Holandia i różne holdingi – mówi Salonowi24 kobieta.
Mateusz Pacak
Protest rolników w Warszawie. Fot. Salon24.pl
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo