Polska przekazała Ukrainie sprzęt wojskowy i amunicje o wartości około 3,5 mld euro. "Rzeczpospolita" donosi, że wojna na terenie naszego sąsiada poważnie uszczupliła nasz potencjał obronny. Polska zbrojeniówka pracuje pełną parą by go uzupełnić.
Wojna ogołociła polskie magazyny. Oddaliśmy masę sprzętu
"Rz" przypomina, że Polska podarowała Ukrainie sprzęt o wartości około 3,5 mld złotych. Przekazaliśmy nie tylko broń, ale też setki tysięcy sztuk niezwykle potrzebnej amunicji.
Gazeta wylicza, że oddaliśmy pojazdy, haubice , wyrzutnie rakiet, ale też 10 tys. karabinków automatycznych Grot z wojskowych składów. Na Wschód wysłaliśmy blisko 300 czołgów PT-91 Twardy i starszych wersji pancernej broni. Ale Ukraina otrzymała od nas również nowoczesne uzbrojenie m.in. osławione już armatohaubice Krab i transportery Rosomak.
Eksport broni do naszego sojusznika spowodował poważne uszczuplenie naszego potencjału obronnego. Część sprzętu pochodziło z etatowych jednostek Wojska Polskiego.
Zbrojeniówka pracuje na pełnych obrotach
Autorzy tekstu zauważyli, że opisana sytuacja postawiła przemysł zbrojeniowy na nogi.Sektor ten został postawiony de-facto w stan alarmowy.
"Teraz kolejne słynne kraby ze Stalowej Woli niemal bezpośrednio z linii produkcyjnej jadą do obrońców Ukrainy w ramach wartego 2,7 mld zł kontraktu eksportowego na 56 haubic, jednego z największych w zbrojeniówce. W br. producent ze Stalowej Woli zapewne sfinalizuje zamówienie. Za chwilę, gdy rozpędzimy produkcję amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm, jej cześć zapewne trafi nad Dniepr" - czytamy w artykule.
Mowa o gigantycznym kontrakcie na na dostawy ok. 300 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm. Wartość transakcji sięga 7 mld zł. Ale nie tylko. Do tego sektora naszej gospodarki popłynął szeroki strumień pieniędzy z budżetu państwa.
Wyzwania stojące przed polską zbrojeniówką spowodowały, że pracuje ona na pełnych obrotach. Zdecydowano o inwestycjach, które pozwoliłyby nadać rozmach zmianom w skarżyskich zakładach Mesko i innych firmach.
- W samym Mesko rozbudowujemy infrastrukturę produkcyjną na skalę, której ja nie pamiętam - powiedział w rozmowie z "Rz" Przemysław Kowalczuk, szef PIT-Radwaru i wiceprezes amunicyjnego Mesko.
W cieniu wojny fabryki uzbrojenia rozwijają się w tempie wcześniej nieznanym - twierdzą autorzy tekstu. Jako kolejny przykład podają Fabrykę Broni Radom, która produkuje m.in. karabinki Grot. Ona również jest rozbudowywana, żeby nadążyć z przygotowywaniem zamówień.
Zamawiamy też broń za granicą. Sprawa finansowania się komplikuje
Większość środków na przezbrojenie polskiej armii trafia jednak za granicę. BBC podało, że z udostępnionego raportu podatkowego rządu USA wynika, że Polska zamawia właśnie od amerykańskiego sojusznika helikoptery Apache za 12 mld dol., systemy rakietowe wysokiej mobilności HIMARS za 10 mld dol. i czołgi M1A1 Abrams za 3,75 mld dol. Dodatkowo Warszawa wydała 4 mld dol. na zintegrowane systemy dowodzenia obroną powietrzną i przeciwrakietową. Łącznie to niemal 30 mld dol., czyli 120,6 mld zł. Tymczasem zakontraktowane wydatki na zbrojenia sięgają 140 mld złotych.
"Kwoty te robią wrażenie, ale pieniędzy jest ciągle mało. Dużą część wydatków na zbrojenia finansujemy tak naprawdę z długu. Rząd PiS rozpoczął realizację programu od wzrostu wydatków na obronność od nienotowanego dotąd poziomu 4–5 proc. PKB, przekraczając przewidziany przez ustawę o obronie ojczyzny próg 3 proc. PKB. W efekcie w tym roku z samego budżetu państwa na wojsko powinniśmy wydać ok. 100 mld zł oraz dodatkowe 30–40 mld zł z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Jeszcze przed zmianą władzy MON Mariusza Błaszczaka zapowiadało, że do 2035 r. na modernizację armii pójdą sumy rzędu pół biliona złotych. Obecna ekipa rządowa zapowiada utrzymanie kursu" - podsumowuje "Rz".
MB
Fot. Produkcja amunicji. Źródło: PAP/Tytus Żmijewski
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo