Problem nie polega na tym, że polscy rolnicy konkurują z ukraińskimi, ale na tym, że niewielkie gospodarstwa konkurują z wielkimi holdingami, które mają różny zagraniczny kapitał, także rosyjski. Europa wspiera rosyjski kapitał zainwestowany w tych wielkich holdingach, a politycy udają, że nic się nie dzieje – mówi Salonowi 24 Marek Sawicki, były minister rolnictwa, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
W Polsce i w Europie trwają ostre protesty rolników. Za zaistniałą sytuację odpowiada Unia Europejska, konkretni politycy, czy czynniki obiektywne, jak wojna na Ukrainie?
Marek Sawicki: Słuchając niektórych wystąpień, odnieść można wrażenie, że nie ma odpowiedzialnych, wszystko „zrobiło się samo”. A tak poważnie, to powód wskazał sam Jarosław Kaczyński. Jeżeli unijnym komisarzem do spraw rolnictwa zostaje człowiek, który na rolnictwie kompletnie się nie zna, a on informuje całą Europę, że wprowadza nie europejski, tylko zaproponowany przez Polskę Zielony Ład, to skutki tego musiały być takie, jakie są. Oczywiście upraszczam, bo problem jest o wiele bardziej złożony. Mam jednak wrażenie, że znaleźliśmy się w sytuacji, w której jest podgrzewanie atmosfery politycznej, a nie widać prób rozwiązania problemu i to mnie najbardziej martwi.
Akurat krytyka komisarza Janusza Wojciechowskiego atmosferę podgrzała bardzo mocno. Dymisji zażądał nawet prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Pojawiły się też jednak głosy przeciwne – poseł Zbigniew Kuźmiuk twierdzi, że Janusz Wojciechowski stara się, aby te skutki tego bezcłowego handlu z Ukrainą były jak najmniej szkodliwe dla europejskiego i polskiego rolnictwa, a niekorzystny dla rolników tzw. Zielony Ład był realizowany przez komisarza Fransa Timmermansa…
Dobrze, no to ja teraz oczekuję od polityków PiS, że przez następne miesiące i lata będą mówić, że za rolnictwo nie odpowiadają minister rolnictwa Czesław Siekierski i premier Donald Tusk.
Rolnicy krytykują bardzo Zielony Ład, jednak tu pada koronny argument, że bez pewnych rozwiązań czeka nas klimatyczna katastrofa.
Przede wszystkim, jeżeli komuś się wydaje, że poprzez Zielony Ład ograniczymy emisję dwutlenku węgla i wyzwolimy świat od czekającej nas katastrofy klimatycznej, to jest w głębokim błędzie. Rolnictwo nie jest jakimś szczególnym działem gospodarki, które za sytuację klimatyczną odpowiada. Za chwilę może obudzić się jakiś wulkan na Syberii i wszystkie obecne zabiegi szlag trafi.
Jakie należy przyjąć rozwiązania dla rolnictwa?
Jeśli bardzo radykalnie i na dłuższą metę nie zmieni się wspólna polityka rolna Unii Europejskiej, to my niczego nie osiągniemy. Europa od co najmniej 10,15 lat jest wyjątkowym w skali świata obszarem, na którym wciąż produkuje się nadwyżki żywności w stosunku do potrzeb. Jednocześnie ta sama Europa odmawia tworzenia projektów, programów redystrybucji tej żywności w regionach, w których tej żywności brakuje.
W sytuacji, w której Europa nie znajdzie sposobu na to, żeby stworzyć specjalny fundusz, wykupić nadmiary tej żywności, która w tej chwili zalała magazyny wszystkich państw europejskich i nie wywiezie tego w rejony głodu do państw Afryki, Bliskiego Wschodu, to oczywiście będzie coraz więcej wydawać pieniędzy na zakup bosaków i odpychanie tratw na Morzu Śródziemnym, a problem będzie nadal narastał. Oczywiście mówimy tu o problemach w skali globalnej. Jeśli chodzi o Polskę, problemem jest zboże i inne produkty rolne sprowadzane z Ukrainy.
I tu w debacie pada często argument, że rolnicy może i mają rację, ale Ukraina toczy wojnę, być może i o nasze bezpieczeństwo. A skoro tak, trochę nie na miejscu jest walczyć z ich rolnikami?
Problem nie polega jednak na tym, że polscy rolnicy konkurują z ukraińskimi, ale na tym, że rolnicy z Europy, niewielkie gospodarstwa, konkurują z wielkimi holdingami. Holdingi te mają różny zagraniczny kapitał, także rosyjski. I rolnictwo, które od lat było oparte o tak zwane europejskie rolnictwo rodzinne, niewielkie, przyjazne dla środowiska, gospodarstwa ekologiczne, zderza się dziś z wielkimi, międzynarodowymi koncernami. Europa otwiera się na produkty niespełniające tych samych norm co żywność europejska. Wspiera też rosyjski kapitał zainwestowany w tych wielkich holdingach, a politycy udają, że nic się nie dzieje. Dwa lata bezmyślności i bezczynności komisarza, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego poskutkują czterema, pięcioma latami wielkiego bałaganu w obszarze polityki rolnej całej Europy.
Bardzo wiele emocji budzi postać Michała Kołodziejczaka. Lider Agrounii, do niedawna kreowany jako drugi Lepper, nie znalazł się na listach Trzeciej Drogi, ale przygarnęła go Koalicja Obywatelska. Ostatecznie został wiceministrem rolnictwa. Sprawdza się w nowej roli?
Powiem szczerze, że akurat rola pana Michała Kołodziejczaka i jego działania mało mnie interesują.
Inne tematy w dziale Gospodarka