W jakich miastach Polacy najczęściej się rozwodzą i czy sprawdziły się czarne scenariusze ekspertów dotyczące rozwodów w Polsce? W 2023 roku do sądów okręgowych wpłynęło prawie 81 tys. pozwów rozwodowych. To tylko o 3 proc. więcej niż w 2022 roku.
W Polsce w 70 proc. przypadków o rozwód wnosiła kobieta
W Polsce w 70 proc. przypadków o rozwód wnosiła kobieta, a 80 proc. rozwodów nie kończy się orzekaniem o winie. Blisko 40 proc. rozwodzących się mężczyzn miało od 25 do 29 lat, a 45 proc. kobiet od 20 do 24 lat. W 2023 roku do sądów okręgowych wpłynęło prawie 81 tys. pozwów rozwodowych. To tylko o 3 proc. więcej niż w 2022 roku.
Nie sprawdziły się więc czarne scenariusze ekspertów, którzy rok temu zapowiadali pogorszenie sytuacji. Teraz jednak zastanawiają się, czy te statystyki to konsekwencja kryzysów małżeńskich z czasu pandemii, czy są wynikiem decyzji podjętych już po zakończeniu lockdownów?
"W pandemii w małżeństwach pojawiły się problemy"
– Decyzja o rozwodzie nie następuje z dnia na dzień. Zazwyczaj jest to proces rozłożony w czasie. Człowiek do tego stopniowo dojrzewa. Niemniej w okresie pandemii, zwłaszcza w czasie wymuszonej izolacji, gdy przez kilka tygodni najpierw nie można było wychodzić z domu, a później wyjścia były ograniczone, w małżeństwach zaczęły pojawiać się problemy komunikacyjne lub kryzysy w codziennym współegzystowaniu – mówi dr Małgorzata Eysymontt, adwokat i wykładowca na Uniwersytecie SWPS.
– Istniejące wcześniej konflikty mogły się nasilać. Pandemia sprzyjała problemom komunikacyjnym i uwypuklała różnice charakterów, a nawet je weryfikowała. Mogły się na to nałożyć problemy organizacyjne, gdy wszyscy domownicy musieli stworzyć sobie miejsce do pracy i nauki w jednym mieszkaniu. To był też niestety czas, gdy u dzieci i dorosłych zaczęły występować lub nasilać się różne kłopoty ze zdrowiem psychicznym, w tym zaburzenia – dodaje adwokat.
I wyjaśnia: „W niektórych domach dochodziło do przemocy i pojawiały się różnego rodzaju używki. Biorąc to wszystko pod uwagę, można przyznać, że pandemia przyspieszyła u wielu osób decyzję o sformalizowaniu rozstania albo przynajmniej o odcięciu się od partnera, zwłaszcza jeśli była to relacja toksyczna”.
Koronawirus i rozwody. "Czas pandemii zadziałał w kilku wymiarach"
Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl zwraca uwagę na fakt, że samo porównanie liczb w zestawieniu rocznym nie daje jednoznacznego obrazu o dynamice tego zjawiska. I przytacza dane mówiące o tym, że pod koniec 2022 roku w Polsce istniało ponad 8,5 mln zalegalizowanych związków. Jego zdaniem spada liczba oficjalnie zawieranych małżeństw, bo wchodzimy w kolejny już niż demograficzny. Obecnych 20-latków jest o połowę mniej niż 40-latków, więc ogranicza się baza potencjalnych nowożeńców, co wpływa na liczbę ślubów.
A mimo to liczba pozwów rozwodowych jest na podobnym poziomie. Czas pandemii zadziałał tutaj w kilku wymiarach. Część ślubów została przełożona na późniejsze lata, a niektóre z nich zwyczajnie się nie odbyły. Zamknięcie w domach mogło mieć istotny wpływ na decyzje o dalszym istnieniu małżeństw, zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Niektórzy małżonkowie mogli zadecydować o przełożeniu rozwodu w czasie. Inni zrozumieli, że chcą do niego jak najszybciej doprowadzić.
– Dla przykładu, w całym 2021 roku 3,1 proc. istniejących małżeństw zostało rozwiązanych. Z tego 0,7 proc., związków zakończył rozwód. I ten odsetek sukcesywnie rośnie. W 2000 roku wyniósł on 0,5 proc., a w 2010 roku – 0,7 proc. Oznacza to, że w 2021 roku co 147 małżeństwo rozwiodło się, a w 2022 już co 144 – wylicza Michał Pajdak.
Rozwody w 2024 roku na wsiach i w mieście - statystyka
W 2023 roku najwięcej pozwów rozwodowych wpłynęło do Sądu Okręgowego w Poznaniu – 5,4 tys. (2022 r. – 5,2 tys.). Dalej plasuje się SO w Warszawie – 4,6 tys. (4,3 tys.), Gdańsku – 4,5 tys. (4,1 tys.), Krakowie – ponad 4 tys. (3,8 tys.), a także SO Warszawa Praga w Warszawie – 3,1 tys. (przeszło 3 tys.). Natomiast na końcu zestawienia widać SO w Przemyślu – ponad 450 (2022 r. – niespełna 600), Łomży – powyżej 540 (500), Krośnie – ponad 660 (przeszło 660), Suwałkach – niespełna 680 (poprzednio było to ponad 700), a także w Tarnowie – niecałe 800 (wcześniej 810).
– Zdecydowanie większa liczba pozwów rozwodowych w dużych miastach powiązana jest z faktem, że mieszka tam najwięcej osób, a więc istotny jest czynnik demograficzny. Zgonie z prawem, o rozwód można wystąpić wyłącznie przed tym sądem, w którego okręgu małżonkowie mieli ostatnie wspólne miejsce zamieszkania, jeżeli choć jedno z nich w okręgu tym ma jeszcze miejsce zamieszkania lub zwykłego pobytu – zauważa dr Eysymontt.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego, wynika, że aż 72 proc. rozwodów dotyczy terenów miejskich, a 28 proc. – wsi.
Na 1000 nowo zawieranych małżeństw w miastach przypada prawie 460 rozwodów przypada, a na wsiach - ponad 260. Najwięcej Polaków w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców rozwodzi się w woj. zachodniopomorskim - ponad 20, jak również dolnośląskim - 18, a najmniej - w woj. małopolskim - przeszło 12, a także podkarpackim - 11,6. Średnio dla Polski to prawie 16 osób na 10 tys. mieszkańców
– szacuje Michał Pajdak.
Proces rozwodowy w Polsce trwa od kilku do kilkunastu miesięcy
Proces rozwodowy w Polsce trwa od kilku do kilkunastu miesięcy – w zależności od stopnia skomplikowania sporu i żądania orzekania o winie jednego z małżonków. Dłużej toczą się sprawy osób, które mają wspólne małoletnie dzieci. Czas trwania rozwodu determinuje czas oczekiwania na wyznaczenie terminu rozprawy rozwodowej w sądzie. W zależności od lokalizacji sądu trwa to od 3 do 7 miesięcy. Potem wpływ ma czas od pierwszej rozprawy do ostatecznego wyroku. Istnieje możliwość orzeczenia rozwodu już na pierwszej rozprawie, ale zależy to m.in. od posiadania wspólnych niepełnoletnich dzieci i wyrażenia gotowości do podziału majątku w tym samym postępowaniu.
Tomasz Wypych
Źródło zdjęcia: W Polsce w 70 proc. przypadków o rozwód wnosiła kobieta. Fot. MondayNews
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo