Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała, że kraje graniczące z tymi państwami, zaczęły intensywne działania na swoich granicach. Litwa, Łotwa oraz Estonia organizują wspólnie tzw. "bałtycką linię obrony". Polska natomiast działa sama, a wszelkie informacje trzymane są w tajemnicy.
Prace nad "bałtycką linią obrony"
Pod koniec stycznia szefowie resortów obrony Łotwy, Litwy i Estonii podpisali porozumienie o utworzeniu "bałtyckiej linii obrony" na wschodnich granicach. Celem projektu jest odstraszanie i w razie potrzeby ochrona przed zagrożeniami natury militarnej.
Ogłoszony projekt dotyczy środków utrudniających ruchy wojsk i lepszej organizacji obrony. – Wzmocnione betonowe bunkry, gniazda karabinów maszynowych czy miejsca przygotowane pod systemy artyleryjskie - to wszystko skomplikowana sprawa. Zależy, o którym odcinku granicy jest mowa. Oczywiście nikt nie będzie budować struktur inżynieryjnych w środku lasu czy na brzegu bagna, by powstrzymywać pojazdy opancerzone – zdradził generał Raimonds Graube, ekspert i były dowódca łotewskich sił zbrojnych.
Polska również się chroni
Polska nie jest zaangażowana w projekt "bałtyckiej linii obrony", jednak prowadzi inne działania, które mają nas zabezpieczyć. "W pasie przygranicznym z Białorusią i Rosją powstają umocnienia inżynieryjne, w tym schrony” – podaje "Rzeczpospolita".
Dziennikarze portalu postanowili również dopytać u źródła. Skierowali więc zapytania do Ministerstwa Obrony Narodowej. Odzew był jednak taki, że plany rozbudowy umocnień inżynieryjnych przy granicy są niejawne. "Stanowią część szeroko rozumianego planu obrony państwa” – dodano w komunikacie przesłanym "Rzeczpospolitej". Działania te prowadzone mają być od dłuższego czasu.
W tym kontekście niepokojąco zabrzmiały słowa szefa MON. Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał w rozmowie z "Super Expressem", że w kwestii ewentualnej wojny z Rosją zakłada każdy scenariusz, a najbardziej poważnie traktuje te najgorsze.
- To nie są słowa rzucane na wiatr. Staram się je bardzo ważyć, szczególnie odkąd zostałem ministrem obrony. Sytuacja na świecie jest bardzo poważna. To nie tylko Ukraina, to także obszary Morza Czerwonego i Pacyfiku - powiedział szef MON. - Na każdy scenariusz trzeba być przygotowanym, dlatego dokonujemy audytu, wyciągamy wnioski, uzupełniamy braki np. w sprawie uzbrojenia. Duże zakupy są bardzo ważne, ale dla mnie nie mniej istotne jest indywidualne wyposażenie żołnierzy - podkreślił.
O te słowa był również pytany wiceszef MON Cezary Tomczyk. - Nie mam zamiaru nikogo straszyć ani uspokajać. My robimy wszystko, żeby polska armia była gotowa do każdego scenariusza, ale też żeby był gotowy kraj, natomiast oczywiście to, co się zdarzy, jest przed nami, a my nie zajmujemy się wróżeniem - mówił w Polsat News.
Działania na wschodniej granicy
Działania na wschodniej granicy można zauważyć również gołym okiem. Na stronach Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej opublikowano ostrzeżenie nawigacyjne dla użytkowników przestrzeni powietrznej, które zostało opracowane i opublikowane w porozumieniu z Dowództwem Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych.
NOTAM to operacyjna informacja dla wszystkich użytkowników statków powietrznych i osób, które mają związek z lotnictwem.
Dowództwo wskazało, że "komunikat ma na celu ostrzeżenie cywilnych użytkowników przestrzeni powietrznej o możliwej intensywniejszej działalności wojskowych statków powietrznych we wschodnim jej obszarze, będącej odpowiedzią na sytuację zagrożenia na wschodniej granicy".
- Chciałbym tylko uspokoić, że oczywiście z jednej strony są to standardowe komunikaty, wtedy kiedy jest zwiększona ilość lotów wojskowych statków powietrznych, natomiast musimy zdawać sobie sprawę, że na wschodzie kraju, w związku z zabezpieczeniem granicy wschodniej, dzieje się oczywiście dużo. Te informacje nie są w większości jawne, ale dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że Polska jest bezpieczna i proszę się nie martwić, jeżeli chodzi o ten komunikat – komentował minister Cezary Tomczyk w Polsat News.
MP
Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP/Artur Reszko
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo