Donald Tusk zadeklarował, że jest gotowy na przedterminowe wybory. Jarosław Kaczyński także wspomniał, że jedyną szansą na to, by przełamać trwający impas - konflikt prawny, jaki jest w Polsce - konieczne będzie samorozwiązanie Sejmu. Skoro dwaj najwięksi gracze na polskiej scenie politycznej głośno mówią o tym, że rozważają wcześniejsze wybory, to oznacza, że są one realne. Temat skrócenia kadencji będzie wisiał nad obecnym parlamentem już do wyborów. Niezależnie od podpisania ustawy budżetowej przez prezydenta – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Prezydent podpisał ustawę budżetową, jednocześnie skierował trzy ustawy w trybie zastępczym do Trybunału Konstytucyjnego. Czy to kończy już temat wcześniejszych wyborów do Sejmu i Senatu?
Dr Andrzej Anusz: Absolutnie nie kończy! Po podpisie prezydenta nie ma już wątpliwości, a możemy być pewni, że głowa państwa nie skróci kadencji Sejmu, co miałoby miejsce w sytuacji, gdyby budżetu nie uchwalił Sejm, o czym toczyłyby się dyskusje i gdyby Andrzej Duda zaskarżył cały budżet do TK. On podjął dobrą ze swojej perspektywy decyzję – nie zablokował obiecanych podwyżek, nie doprowadził do kryzysu politycznego, a jednocześnie wyraził troskę o stan państwa prawa w Polsce.
To dlaczego uważa Pan, że to nie kończy tematu skrócenia kadencji obecnego parlamentu?
Z prostej przyczyny – niedawno Donald Tusk zadeklarował, że jest gotowy na przedterminowe wybory. Wcześniej prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński także wspomniał, że jedyną szansą na to, by przełamać trwający impas, konflikt prawny, jaki jest w Polsce, konieczne będzie samorozwiązanie Sejmu.
Skoro dwaj najwięksi gracze na polskiej scenie politycznej, czyli Donald Tusk i Jarosław Kaczyński głośno mówią o tym, że rozważają wcześniejsze wybory, oznacza to, że są one realne. Nie musi do nich dojść, ale możemy być pewni, że temat skrócenia kadencji będzie wisiał nad obecnym parlamentem już do wyborów. Niezależnie od podpisania ustawy budżetowej.
Sondaże wskazują wyraźnie, że PiS na wcześniejszych wyborach najpewniej straci, a na pewno nie wygra na tyle wyraźnie, żeby odzyskać władzę. Traci też jednak Koalicja Obywatelska, więc nadzieje na zdominowanie sceny politycznej są nikłe. Mało tego, zachwycających sondaży nie notują też Lewica i Konfederacja, w zasadzie jedyna siła, której wybory by – według sondaży – się opłacały – jest Trzecia Droga. Trudno uwierzyć, żeby słowa Tuska i Kaczyńskiego o wcześniejszych wyborach były czymś więcej, niż mobilizowaniem własnych sympatyków?
Nie do końca. Jarosław Kaczyński może wcześniejszych wyborów nie wygrać, ale PiS przy słabszych wynikach Konfederacji ma szansę utrzymać dominującą rolę po stronie opozycji. KO może nie zyska większości konstytucyjnej, ale za to utwierdzić się w roli hegemona po stronie koalicji rządzącej. W przypadku Donalda Tuska znamienna jest decyzja o tym, że Koalicja Obywatelska nie wystąpi na jednej liście z Lewicą. To wyraźny sygnał, kto w tym sojuszu jest hegemonem.
I dowód na to, że strategicznym celem Donalda Tuska jest wzmocnienie pozycji Koalicji Obywatelskiej kosztem mniejszych ugrupowań tworzących rząd, szczególnie Lewicy. Dlatego jedna strona może podnosić, że rządzenie przy braku możliwości odwołania weta jest trudne, więc warto wyłonić nowy skład Sejmu. PiS z kolei będzie przekonywać, że przy obecnym konflikcie prawnym jedynie powtórne wybory mogą przywrócić porządek. Dlatego wcześniejsze wybory staną się tematem dyskusji w najbliższym czasie.
Fot. Prezydent Andrzej Duda/PAP
Inne tematy w dziale Polityka