Dziś startuje kadrowa karuzela w spółkach skarbu państwa. Prezesem Orlenu może zostać kobieta i nie jest to Elżbieta Bieńkowska. Borys Budka, minister Aktywów Państwowych, dostał specjalnego nadzorcę – Pawła Grasia.
– Kierownik musi być zadowolony. Nie może być pomyłki w nominacjach – mówi nasz rozmówca z okolic rządowych.
Niemal dwa miesiące po przejęciu władzy koalicja rozpoczyna wielką wymianę prezesów spółek skarbu państwa. Na pierwszy ogień pójdą rady nadzorcze. Wymiana ich członków de facto otwiera drogę do zmian w zarządach spółek. Dlatego też zwołane walne zgromadzenia akcjonariuszy mają jeden wspólny punkt – odwołanie i powołanie członków rad nadzorczych. Zmiany zarządu regulują też statuty spółek. Tak jest np. w największym polskim banku PKO BP. Tutaj zmiany w zarządzie można dokonać dopiero siedem dni po wymianie członków rady nadzorczej.
Miotła kadrowa Tuska, jak zaczęły już media określać zapowiadane zmiany, ma przede wszystkim wyczyścić spółki skarbu z partyjnych aparatczyków PiS. Jednak i w samej rządowej koalicji trwają przepychanki o to, kto ma wziąć pod „skrzydła” daną spółkę. Walczą ze sobą nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz poszczególnych partii. W Koalicji Obywatelskiej mocną pozycję wywalczył sobie Robert Kropiwnicki, który w Ministerstwie Aktywów Państwowych podlega Budce. Mimo to on, a nie Minister Aktywów, wskaże przyszłego prezesa KGHM.
Według naszych ustaleń, Kropiwnicki namawia do powrotu do KGHM prof. Herberta Wirtha. Ten doświadczony menadżer. W latach 2009 – 2016 był prezesem miedziowej spółki. Teraz, według naszych informacji, wróci do KGHM w zupełnie innej roli – wejdzie do rady nadzorczej.
Enea na pierwszy ogień
Jednak to nie od spółki z Dolnego Śląska a z Wielkopolski rozpocznie się wymiana kadr.
Na pierwszy ogień pójdzie energetyczna Enea. Borys Budka wezwał jednak starą radę do Warszawy, gdzie punktualnie o godz. 12 w Hotelu Mariot odbędzie się walne zgromadzenie akcjonariuszy. Przedsmak tego, co może nas na nim czekać, mieliśmy już w poniedziałek, kiedy to Borys Budka powołał nowego członka rady nadzorczej Enei. Został nim Łukasz Ciołko, który od 2015 roku związany jest z administracją państwową i samorządową. Pełnił funkcję członka zarządu Dzielnicy Ursynów m.st. Warszawy, zastępcy dyrektora departamentu własności Intelektualnej i mediów w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz zastępcy dyrektora departamentu spółek paliwowo-energetycznych w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Wróćmy jednak do tego, co wydarzy się dziś. W planach zwołanego walnego zgromadzenia akcjonariuszy Enei są zmiany w radzie nadzorczej. Kiedy do nich dojdzie, a nowi członkowie ukonstytuują się, będą oni mieli otwartą drogę do wyboru prezesa.
Według informacji Salonu24, faworytem w tym wyścigu jest Grzegorz Kinelski. To menadżer stojący z boku od polityki. Specjalista od energetyki. Zasiadał już w zarządach zarówno Tauronu, Enei jak również PKP Energetyka. Obecnie związany jest Grupą Veolia.
Powrót starych menadżerów
Bardzo ciekawa zmiana kadrowa może mieć miejsce w Tauronie. To jedna z tych nielicznych spółek, gdzie Borys Budka nie musi robić walnego, by dokonać zmian w składzie rady nadzorczej. Zgodnie bowiem ze statutem spółki, skarb państwa ma prawo do powoływania i odwoływania połowy członków rady nadzorczej pod warunkiem, że posiada ponad 25 proc. ogółu głosów na walnym zgromadzeniu. Dzięki temu Budka wymienił już czterech członków rady nadzorczej. Teraz czas na powołanie nowego prezesa. Faworytem do przejęcia sterów w Tauronie jest Grzegorz Lot, obecny wiceprezes Polenergii Sprzedaż, spółki córki giełdowej Polenergii. To byłby kolejny wielki powrót do spółki skarbu państwa. Lot przed laty związany był z Tauronem Sprzedaż. Spółką zarządzał do 2019 roku, czyli w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy.
Równie ciekawie zapowiada się batalia o Totalizator Sportowy. Tutaj też może dojść do wielkiego powrotu. Według naszych informacji prezesem spółki ponownie chciałby zostać Wojciech Szpil, który kierował już Totalizatorem w latach 2012 – 2016. Ale jego akcje nie stoją najwyżej. Wśród kandydatur, które brane są pod uwagę, jest też Tomasz Półgrabski, były poseł i wiceminister sportu w czasach pierwszych rządów PO-PSL. Szerszej publiczności dał się poznać jako prezes spółki zarządzającej Stadionem Narodowym PL 2012+. Słabość do niego ma sam Tusk. Wszak to Półgrabski był koordynatorem programu Orlik.
Na tym poczet kandydatów na nowego prezesa Totalizatora się nie kończy. – Rozpatrywany jest też Tomasz Tywonek – słyszymy od osób zorientowanych w kadrowej karuzeli. Tywonek jest najbardziej tajemniczym kandydatem. Przed laty związany z rządem Jana Olszewskiego. Później, przez rok, od 1997 do 1998 był rzecznikiem rządu Jerzego Buzka. Później związał się z Platformą Obywatelską. W wyborach prezydenckich w 2010 roku nieoficjalnie współpracował ze sztabem Bronisławowa Komorowskiego – był nieformalnym doradcą ds. wizerunku.
Z Totalizatorem Sportowym, poza kandydaturami na prezesa, jest jeszcze jeden problem. Początkowo za obsadę tej spółki miała odpowiadać Polska 2050. Kiedy jednak koalicjant KO zaczął robić rozeznanie w sprawie obsady zarządu, nastąpiła zmiana i spółka trafiła pod skrzydła partii Donalda Tuska.
Kolejki do Orlenu
Najwięcej emocji budzi obsada stanowiska prezesa w PKN Orlen. – Obecnie mamy dwóch liderów i jedną kandydaturę dość zaskakującą – mówi nam osoba zorientowana w temacie.
Walne, które ma zdecydować o zmianach w radzie nadzorczej, zwołane zostało na 6 lutego Jest niemal pewne, że tego dnia stanowisko straci Daniel Obajtek. Kto za niego?
Media od kilku dni prześcigają się podawaniu przeróżnych nazwisk. Kandydatką na prezesa Orlenu miała być nawet Elżbieta Bieńkowska, była unijna komisarz ds. wspólnego rynku i minister rozwoju w rządzie Donalda Tuska. – Dobrze zrobiona akcja PR-owa, która nie miała nic wspólnego z prawdą. Relację między Donaldem a Bieńkowską nie są tak dobre, jak kiedyś. Na żadnym etapie nie była brana pod uwagę – mówi nasze źródło.
Później pojawiła się kolejna kandydatura – Roberta Szoszyńskiego. – Jest w grze. Może nie ma najwyższych notowań, ale jest cały czas brany pod uwagę – mówi nasz rozmówca.
Szoszyński pracował już w energetyce. W latach 2008-2012 kierował PERNem, czyli strategiczną polską spółką zarządzającą ropociągami i magazynami paliw w całej Polsce. Następnie był w zarządzie Polskiego LNG, spółki, która budowała terminal gazowy w Świnoujściu. Stracił posadę, kiedy do władzy doszedł PiS. Pod koniec 2018 został wiceprezydentem Warszawy. Ze stanowiska odszedł dwa lata później. Również związany z Warszawą, kolejny kandydat na prezesa, czyli Krzysztof Zamasz. – Obecnie jego akcje stoją najwyżej i prowadzi w wyścigu – twierdzą nasi rozmówcy.
Zamasz od lat związany jest z polską energetyką. W czasach pierwszych rządów PO – PSL był wiceprezesem Tauronu i prezesem Enei. Po dojściu PiS do władzy był jednym z pierwszych prezesów odwołanych przez nominatów PiS.
Zamasz, mimo że jest liderem w wyścigu do fotela prezesa Orlenu, ma jednak małe rysy na życiorysie. – Jeszcze rok temu nikt by na to nie zawracał uwagi. Ale trochę nam się mapa polityczna pozmieniała - mówi obrazowo nasz rozmówca. Chodzi o to, że Zamasz związany jest z dwoma prezydentami – Jackiem Sutrykiem i Rafałem Trzaskowskim. I właśnie ta pierwsza znajomość może być przeszkodą, która zablokuje mu drogę do fotelu prezesa Orlenu. Platforma w tegorocznych wyborach samorządowych chce wystawić własnego kandydata na prezydenta Wrocławia, którym ma być Michał Jaros. – Wspieranie ludzi związanych z Sutrykiem nikomu nie jest na rękę – mówi informator Salonu24.
Czym podpadł Zamasz? Otóż okazuje się, że jego żona zasiada w radzie nadzorczej miejskiej spółki Stadion Wrocław sp. z o.o.
Otoczenie menadżera przekonuje, że bardziej niż z Sutrykiem związany jest on z prezydentem Warszawy. Według naszych informacji Zamasz zaangażowany jest w projekt Campus Polska – czyli coroczne spotkania organizowane przez Trzaskowskiego w Olsztynie.
Prócz Orlenu Zamasz przymierzany jest też do fotela prezesa Polskiej Grupy Energetycznej. – Nagroda pocieszenia, jakby nie wyszło z Orlenem – mówi krótko rozmówca Salonu24.
Jest też trzecia, najbardziej sensacyjna i najmniej realna kandydatura. Według naszych rozmówców w grze o fotel prezesa Orlenu jest też Beata Stelmach. To bardzo doświadczona polska menadżerka. – Gdyby decydowały tylko względy merytoryczne, nie miałaby sobie równych – ocenia zorientowane źródło.
Stelmach od początku lat 90. związana jest z polskimi rynkami kapitałowymi. Pracowała w Giełdzie Papierów Wartościowych czy Warszawskiej Giełdzie Towarowej. Była konsultantem Banku Światowego do tworzenia regulacji na giełdzie w Ukrainie. Od 2006 do 2011 roku stała na czele Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, skąd przeszła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dwa lata późnej wróciła do biznesu. Do 2019 roku była prezesem PZL – Świdnik. Obecnie zasiada m.in. w radach nadzorczych windykacyjnego Kruka i banku Millenium.
– Biorąc pod uwagę skalę porządków, jakie trzeba będzie zrobić po Obajtku, kandydatka idealna. Trzeba jednak pamiętać, że merytoryka jest ważna, ale nie najważniejsza w tej układance – mówi osoba dobrze zorientowana w kadrowej karuzeli.
Graś do koordynacji
Borys Budka, który kieruje ministerstwem Aktywów Państwowych, dostał od premiera wsparcie w postaci Pawła Grasia, który ma się zająć koordynacją wymiany prezesów państwowych spółek.
– Kandydatury muszą być uzgodnione z kierownikiem, a kierownik nie ma czasu, by zajmować się wszystkim. Potrzebny był człowiek, do którego Donald ma bezgraniczne zaufanie. Taką osobą jest Paweł Graś – mówi nam polityk PO.
Graś od lat jest najbliższym człowiekiem Donalda Tuska. W czasach rządu PO-PSL był jego rzecznikiem, potem sekretarzem generalnym PO. Następnie razem z Tuskiem wyjechał do Brukseli, zostając doradcą szefa Rady Europejskiej. Teraz ma zostać szefem gabinetu Tuska.
Mariusz Kowalewski
Inne tematy w dziale Polityka