Ryszard Petru z Trzeciej Drogi zasugerował, że za pół roku rząd skończy z finansowaniem dopłat za energię. - Na wszystkie obietnice z kampanii w ciągu jednego roku nie starczy pieniędzy. (...) To przedmiot dyskusji na poziomie rządu, ale co do zasady nie możemy mieć sytuacji, w której państwo do wszystkiego dopłaca - oznajmił w Radiu Zet.
Ryszard Petru jest konsekwentny w swych poglądach na programy socjalne - nie jest zwolennikiem wypłat 800 plus dla wszystkich rodzin, krytykował wprowadzenie "13-tki" i "14-tki" dla emerytów. W Radiu Zet był pytany o miliardy złotych dla odbiorców energii, którzy dzięki interwencji państwa od początku kryzysu inflacyjnego nie płacą ogromnych rachunków za prąd czy gaz. Poseł Trzeciej Drogi uważa, że czas z tym skończyć.
"Czas na formę uwolnienia"
- Uważam, że musi następować forma uwolnienia, ale nie może być nagła i szokowa. Co do zasady nie możemy mieć sytuacji, w której państwo do wszystkiego dopłaca - zadeklarował były lider Nowoczesnej. Następnie dodał, że dopłaty do cen energii nie obejmą wszystkich, a powinny dotyczyć tylko najbiedniejszych odbiorców. Obecna "tarcza" obowiązuje do czerwca 2024 roku. - Jeśli zamrozimy na kolejne pół roku, to znów między grudniem a styczniem będzie pytanie, co zrobimy od przyszłego roku - podkreślił.
Ograniczenia gotówki? Tak
Petru uznaje też za oczywisty fakt, że nie wystarczy środków w budżecie na realizację wszystkich obietnic przedwyborczych. Polityk zajął też stanowisko ws. planów unijnych co do ograniczenia gotówki w obrocie. Jego zdaniem, to słuszna koncepcja, by "walczyć z szarą strefą". - W przyszłości gotówka zniknie być może w sposób naturalny i ludzie nie będą jej chcieli - stwierdził poseł.
Fot. Ryszard Petru w Radiu Zet
GW
Inne tematy w dziale Polityka