W poniedziałek największe belgijskie miasta zostały zablokowane w wyniku masowych protestów rolników. Producenci żywności są wściekli na rosnące koszty produkcji, spadające ceny płodów rolnych i mięsa oraz wdrażane unijne normy środowiskowe, które - jak twierdzą - pogłębiają problemy zamiast je rozwiązywać. Podobne wydarzenia mają miejsce w innych państwach Unii Europejskiej.
Protesty rolników w Belgii. Państwo sparaliżowane
Należący do związków zawodowych rolnicy organizują w poniedziałek protesty i blokady na głównych drogach i autostradach w całej Belgii. Zablokowane są m.in. arterie prowadzące do centrów największych miast.
Najliczniejsze manifestacje odbyły się w centralnych i południowych regionach, w tym w Brukseli, Brabancji Walońskiej, Luksemburgu, Namur i Hainaut. W sieci furorę robi filmik, na którym widać katolickiego księdza, który błogosławi traktory, zmierzające na rolnicze protesty.
Rolnicy z państw UE łączą się. Mają dość regulacji
W zeszłym tygodniu w Brukseli doszło do spotkania przedstawicieli organizacji rolniczych z Francji, Holandii, Belgii i Irlandii, które stoją za demonstracjami przeciwko polityce rolnej ich rządów i Unii Europejskiej. Celem była próba nawiązania współpracy i - mimo różnic interesów - koordynacji działań.
Pretekstem do spotkania była środowa demonstracja przed Parlamentem Europejskim, która zgromadziła około 100 osób - rolników z Francji, Niderlandów i Flandrii, a także polityków.
Następnie odbyła się konferencja, współorganizowana przez think-tank MCC Brussels, w której wzięły udział m.in. Veronique Le Floc'h (szefowa francuskiego związku zawodowego rolników Coordination rurale), Sieta van Keimpema (z holenderskiej Farmers' Defence Force), Helen O'Sullivan (z irlandzkiego Farmer's Alliance) i Bart Dickens (z flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force).
Van Keimpema, jedna z głównych osób w ruchu rolników, który doprowadził do politycznego trzęsienia ziemi w Holandii powiedziała, jaki jest cel spotkania: "Rolnicy są zmuszeni zostać wojownikami. +Zielony Ład+ oznacza koniec rolnictwa w Europie. Rozpoczęliśmy międzynarodowy ruch przeciwko temu od Irlandii po Polskę". Wtórowała jej O'Sullivan wskazując na konieczność zbiorowego oporu.
"Rolnicy w całej Europie zdają sobie sprawę z tego, że pomimo istotnych różnic w poszczególnych krajach, los rolników w całej Unii jest zagrożony z jednego powodu: nadgorliwej "zielonej" polityki oraz braku zainteresowania, czy wręcz pogardy, dla rolników i zwykłych ludzi żyjących w społecznościach wiejskich" - oceniła Irlandka.
"Od ograniczeń w stosowaniu nawozów, po żądania przywrócenia gruntów rolnych naturze i porozumienie z Mercosurem, które daje mięsu spoza UE nieuczciwą przewagę. Do tego ogromne obciążenie administracyjne, związane z unijnymi przepisami ochrony środowiska (...), które niszczą wiejski styl życia. Dziś europejscy rolnicy spotykają się, aby powiedzieć dość!" - dodała.
Bart Dickens, prezes flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force zwrócił uwagę, że nie tylko rolnicy są dotknięci polityką UE. -Jeśli obecne tendencje się utrzymają, to wiele osób pracujących w firmach związanych z rolnictwem straci pracę. Nasza żywność stanie się niedostępna, będzie jej mało i będzie wątpliwej jakości. Środowisko z pewnością nie skorzysta na tym, że żywność trzeba będzie sprowadzać z drugiego końca świata - tłumaczył.
Podczas spotkania nie padły żadne zapowiedzi wspólnych działań, a jedynie deklaracje o chęci współpracy. Uczestnicy spotkania, dopytywani, czy planują zainicjowanie wspólnego projektu politycznego przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w czerwcu br., udzielali wymijających odpowiedzi.
MB
Fot. Protesty rolnicze we Francji/PAP/EPA
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka