Orlen nie zgadza się z zarzutami, podnoszonymi przez NIK. Instytucja kierowana przez Mariana Banasia twierdzi, że Saudi Aramco zapłaciło o 7 mld 200 mln złotych mniej za aktywa Lotosu niż powinno w ramach fuzji. Orlen podkreśla: transakcja była oparta o wskazania Komisji Europejskiej, a cena była podyktowana warunkami rynkowymi.
W wyniku fuzji Orlenu z Lotosem, 30 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej trafiło do Saudi Aramco, natomiast 417 stacji paliwowych sprzedano do MOL. W kontekście tej pierwszej transakcji NIK wskazał w raporcie, którego fragment ujawni dziś wieczorem stacja TVN24, że Saudyjczycy powinni zapłacić o ponad 7 mld złotych więcej w ramach umowy z Orlenem. Już wcześniej telewizja ta szacowała w jednym z materiałów, że Orlen sprzedał aktywa Lotosu za 6 mld złotych mniej niż mógł otrzymać.
Orlen skierował sprawę do sądu - w grudniu ub. roku zapadło orzeczenie o konieczności sprostowania nieprawdziwych informacji przez TVN24. Dziennikarz stacji Łukasz Frątczak zapowiadał odwołanie się od tej decyzji.
Orlen kontra NIK
Płocki koncern multienergetyczny wydał oświadczenie w sprawie wstępnych tez z kontroli NIK. "Połączenie Orlenu z Grupą Lotos miało kluczowe znaczenie dla wzmocnienia bezpieczeństwa surowcowo-paliwowego kraju. Dzięki tej transakcji Rafineria Gdańska ma również zapewnione środki na inwestycje niezbędne, aby dostosować swój biznes do wymogów polityki klimatycznej UE" - czytamy.
Jak podaje Orlen, "sprzedaż części aktywów Lotosu, wynikająca z realizacji środków zaradczych wskazanych przez Komisję Europejską, została zrealizowana zgodnie z wyceną rynkową tych aktywów, z pełnym poszanowaniem przepisów prawa i pod nadzorem organów państwa". "Biorąc to pod uwagę, zarzuty Najwyższej Izby Kontroli wobec fuzji Orlen-Lotos nie mają uzasadnienia" - wskazano w oświadczeniu.
Spółka dodała, że "wycena i sprzedaż aktywów Lotosu odbyła się na rynkowych warunkach". "Wyceny zostały przygotowane przez niezależnych zewnętrznych doradców. Cały proces został przeprowadzony z poszanowaniem przepisów prawa, a zgodę na transakcję wydała Komisja Europejska. Wyceny zostały także zaakceptowane przez biegłych rewidentów i akcjonariuszy Lotosu i Orlen" - czytamy.
"W tym kontekście niewłaściwe jest przyjmowanie jako punktu odniesienia wartości księgowej Grupy Lotos, która nie ma nic wspólnego z rynkową wartością firmy. W czasie, gdy Orlen finalizował fuzję z Grupą Lotos, ok. 150 spółek na Giełdzie Papierów Wartościowych było wyceniane poniżej ich wartości księgowej" - wymienia Orlen.
Na udziały w Rafinerii Gdańskiej nie było zbyt wielu chętnych - argumentuje spółka, co wynikało z przyspieszającej transformacji energetycznej. "Wiarygodni inwestorzy strategiczni czy nawet fundusze infrastrukturalne z Europy czy Ameryki Północnej nie byli zainteresowani ani zakupem rafinerii, ani aktywów logistycznych. (...) Rynek paliw systematycznie kurczy się, a w Europie wygaszane są kolejne rafinerie. Dowodzi to jedynie słuszności połączenia Grupy Lotos z Orlenem, w celu utworzenia silnego podmiotu zdolnego realizować kosztowną strategię transformacji swoich aktywów w kierunku neutralności emisyjnej" - podano.
|(...) w konsekwencji przejęcia Grupy Lotos, a później także PGNiG, Skarb Państwa zwiększył swój udział w Orlen - przed fuzją z Grupą Lotos wynosił on 27,52 proc., a po wszystkich zrealizowanych przejęciach to już blisko 50 proc. (...) 70 proc. udziałów w spółce prowadzącej rafinerię w Gdańsku pozostało w rękach Orlen, który ma decydujący wpływ na podejmowanie decyzji korporacyjnych w spółce" - wylicza Orlen w komunikacie.
GW
Inne tematy w dziale Gospodarka