Dobrowolnego ZUS, rozumianego w ten sposób, że nie będzie trzeba płacić składki nigdy, nie wprowadzi teraz nikt. Nie będzie w stanie tego zrobić żaden magik. Również Konfederacja, która o tym najczęściej mówi, nawet jakby miała dyktaturę. Oczywiście reforma byłaby pożądana, ale nie da się takich zmian przeprowadzić w rok, dwa, czy nawet pięć lat. Może nie jest to zły pomysł, żeby małe, drobne, jednoosobowe działalności wpadły pod KRUS, a nie pod ZUS. Tu potrzeba dekad. Bez wątpienia należy zrobić wiele, by ulżyć tym, którzy pracują na swoim – mówi Salonowi 24 Artur Dziambor, były poseł Konfederacji.
Trzecia Droga, z której listy startował Pan do Sejmu, miała być formacją proprzedsiębiorczą. Na razie jednak zamiast dobrowolnego ZUS-u mamy propozycję wakacji składkowych, czyli przerwy w płaceniu składki. To rozwiązanie korzystne, ale z dobrowolną składką na wzór niemiecki, nie ma raczej wiele wspólnego?
Artur Dziambor: Tu sprostuję, bo jeżeli chodzi o dobrowolny ZUS, to od samego początku w programie Trzeciej Drogi była mowa o wakacjach, czyli możliwości przerwy od płacenia składek. Dobrowolnego ZUS, rozumianego w ten sposób, że nie będzie trzeba płacić składki nigdy, nie wprowadzi teraz nikt. Nie będzie w stanie tego zrobić żaden magik. Również Konfederacja, która o tym najczęściej mówi, nawet jakby miała dyktaturę. Natomiast pomysł z wakacjami ZUS-owskimi jest bardzo realny. Oczywiście wolałbym, żeby one były wydłużone, ale niech nawet będzie pierwszy miesiąc pilotażowy, jak to rozwiązanie się sprawdzi, jakie będą wpływy do budżetu. Podobnie jest z podatkami.
Jestem za tym, żeby podatek dochodowy w ogóle nie istniał, ale wiem doskonale, że nie da się go zlikwidować z dnia na dzień, bo wpływy z niego stanowią wiążącą część budżetu. W związku z tym trzeba robić małe kroki. Te małe kroki zostały zresztą już zrobione, jak się okazuje, z 19 proc. można było zjechać na 12. Więc można w następnych krokach zjeżdżać z 12 na 10, w przyszłości z 10 na 8 i tak dalej. Może kiedyś osiągniemy ten cel w postaci zerowego PIT-u. Bądźmy dobrej myśli. Jeżeli chodzi o ustawy przygotowane dla przedsiębiorców, to jestem przekonany, że będzie tego dużo więcej, po to startowałem z listy Trzeciej Drogi. Wyobrażam sobie, że powstanie jakaś duża opcja deregulacyjna. To wszystko wymaga jednak czasu. Jest oczywiste, że tego się nie zrobi w jeden miesiąc.
Tylko że projekt dobrowolnego ZUS obowiązuje w Niemczech. Mamy też system brytyjski, gdzie składka zależy od zarobków. W Polsce jest dla przedsiębiorców potwornym obciążeniem. Chyba naturalne, że należy ten system gruntownie przebudować?
Przede wszystkim powinniśmy zacząć od definicji przedsiębiorcy. Niektórzy wyobrażali sobie, że jak ktoś założy działalność, to nigdy w życiu nie będzie musiał ZUS-u płacić. Pięknie, ale to jest krótka droga do tego, żebyśmy mieli w Polsce 15 milionów działalności gospodarczych, bo każdy poniżej 40 lat i chciałby dostawać o 2 tysiące więcej pensji, zdecydowałby się na dobrowolny ZUS, nie myślałby o emeryturze i przyszłości. W efekcie system po prostu padłby trupem. Niestety dziś jest tak, że każdy z nas przekazuje pieniądze do ZUS-u nie na własne świadczenia w przyszłości, ale po to, żeby nasi rodzice i dziadkowie, dostawali emerytury. Więc oczywiście reforma byłaby pożądana, ale nie da się takich zmian przeprowadzić w rok, dwa, czy nawet pięć lat. Tu potrzeba dekad.
Niestety niektórzy wykorzystują populizm pseudowolnorynkowy, żeby mamić ludzi nierealnymi projektami. W tym sensie pomysł na wakacje ZUS-owskie jest o tyle dobry, że jest realny do wprowadzenia. Nie stwarza dla przedsiębiorców tego problemu, który wprowadza na przykład zawieszenie działalności. Przedsiębiorca, który zdecyduje się na wakacje ZUS-owskie, nadal zachowuje ciągłość prowadzenia działalności, może dalej ubiegać się o kredyty, granty, dopłaty i tak dalej. To jest naprawdę dobre rozwiązanie. Trzeba zobaczyć, jak ono będzie funkcjonowało w przypadku jednomiesięcznej przerwy, ile osób z niego skorzysta, jak to wpływa na budżet. Na tej podstawie dowiemy się, czy można ten okres wydłużyć, czy można ten program rozszerzać.
A dlaczego należy ustalić definicję przedsiębiorcy?
W Polsce troszkę jest tak, że każdy, kto prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, już się nazywa przedsiębiorcą, płaci ZUS tylko za siebie. To jest od tego roku prawie 2 tysiące złotych miesięcznie. Natomiast, jeżeli taki przedsiębiorca już zatrudnia kilka osób, płaci ZUS za siebie, ale również i za pracowników. Gdybyśmy szarpnęli się na przedefiniowanie definicji przedsiębiorcy i stworzenie systemu, w którym inaczej są traktowane jednoosobowe działalności, a inaczej osoby, którzy tworzą miejsca pracy dla innych ludzi, to wtedy moglibyśmy dyskutować o tym, czy tacy przedsiębiorcy, którzy zatrudniają ludzi, mogą nie płacić ZUS-u przez dłuższy czas, mieć jakieś preferencyjne warunki za to, że tworzą miejsca pracy. Mówię to z punktu widzenia człowieka, który całe życie prowadził jednoosobową działalność. I czasem była to działalność, w której ja sam dla siebie pracowałem, a czasem zatrudniałem pracowników.
Problemem wielu polskich firm jest też wprowadzenie w ramach Polskiego Ładu składki zdrowotnej zależnej od przychodu.
Akurat w sprawie składki zdrowotnej natychmiast muszą ruszyć prace nad tym, żeby wrócić do starego systemu. Ponieważ ta składka zdrowotna to jest to, co nas wszystkich pozabijało. Można na przykład uchwalić ustawę w lipcu, tak, żeby od nowego roku to funkcjonowało. Zmiany systemu podatkowego, są wprowadzane raz na rok, czy po półroczu można ewentualnie je zweryfikować. Mam jednak nadzieję, że to będzie robione.
Przez pierwsze pół roku prowadzenia działalności gospodarczej składka emerytalna wynosi zero, potem jest preferencyjna. Po dwóch latach wzrasta i wiele osób zamyka bądź zawiesza działalność. Gdyby wszyscy płacili składkę niższą, firm byłoby więcej, a co za tym idzie, ich właściciele wpłacaliby środki do budżetu. Czy dopóki nie uda się całkowicie zreformować systemu, nie należałoby wprowadzić przynajmniej preferencyjnej składki dla wszystkich, niezależnie od tego, jak długo ktoś prowadzi działalność?
Jak wspomniałem, bardzo wiele zależy od tego, jaki jest charakter tej działalności. Przedsiębiorcą jest człowiek, który ma po prostu jedną fakturę miesięcznie do swojego pracodawcy, dlatego, że oni zdecydowali obaj między sobą, że tak będzie lepiej niż zatrudniać go na etat. Był nim też jednak śp. pan Gołębiewski, który też prowadził jednoosobową działalność gospodarczą, a zatrudniał tysiące ludzi i prowadził sieć hoteli w całej Polsce. W obu przypadkach ZUS wynosi 2 tysiące miesięcznie. Może nie jest to zły pomysł, żeby małe, drobne, jednoosobowe działalności wpadły pod KRUS, a nie pod ZUS. Taki pomysł pojawił się zresztą wiele lat temu. Niestety, nigdy nie wszedł do realizacji.
Faktycznie, gdy spojrzymy na maleńkie działalności, małe sklepiki, kioski, krawcowe, to są to jednoosobowe działalności. Jako nauczyciel całe życie prowadziłem szkółkę językową. I ta szkółka w zależności od roku szkolnego albo była faktycznie szkołą językową, w której zatrudniałem ludzi, albo to były korepetycje, gdzie prowadziłem jednoosobową działalność. Działalność taka nie powinna być obarczona tak dużymi kosztami, bo wychodziło na to, że ja przez pierwszy tydzień albo więcej, po prostu zarabiałem tylko po to, żeby opłacić ZUS. Bez wątpienia należy zrobić wiele, by ulżyć tym, którzy pracują na swoim.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo