Nikt lepiej nie broni dobrego imienia ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza i jego służby Rzeczypospolitej niż jego działania, od kiedy stał się dorosłym człowiekiem - powiedział premier Donald Tusk w Sejmie w debacie nad wotum nieufności dla szefa MKiDN.
Premier: nikt lepiej nie broni dobrego imienia ministra Sienkiewicza niż jego działania
W Sejmie odbyła się debata nad wnioskiem PiS o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra Sienkiewicza. Wniosek ma związek z jego decyzjami dotyczącymi mediów publicznych. Szef MKiDN pod koniec grudnia, powołując się na zapisy Kodeksu spółek handlowych, odwołał rady nadzorcze i prezesów spółek mediów publicznych i powołał nowych. Następnie - po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy okołobudżetowej, w której zapisano 3 mld zł dotacji na media publiczne w 2024 r. - podjął decyzję o postawieniu spółek w stan likwidacji.
Podczas debaty głos zabrał premier Donald Tusk. "Od samego początku byłem przekonany, że pan minister Sienkiewicz nie potrzebuje mojej pomocy ani opieki w dniu, w którym PiS postawił wniosek o wotum nieufności. Nic lepiej nie broni jego dobrego imienia i jego służby Rzeczypospolitej niż jego działania od zawsze, od czasu, kiedy stał się dorosłym człowiekiem, dorosłym Polakiem, niż ona sam" - oświadczył.
Jak mówił, wszyscy, którzy go znają, wiedzą, że jest jedną z "najciekawszych intelektualnie" postaci polskiego życia publicznego. "Chciałem podziękować panu ministrowi, że się nie poddał, i w takim dość krytycznym momencie dla każdego ministra, dla każdej pani minister, jakim jest wotum nieufności, nazwał rzeczy po imieniu" - podkreślił Tusk.
"Nie dziwię się, że wnioskodawców praktycznie nie ma na sali. Uciekli, bo chyba zdali sobie sprawę, że wywołali debatę, w której przychodzi moment powiedzenia prawdy, o co tak naprawdę im chodzi, dlaczego z taką wydawałoby się niezrozumiałą zaciekłością bronią tego ośmioletniego publicznego świństwa, jakim była działalność tzw. pisowskich mediów publicznych" - oświadczył.
Premier: także w obozie PiS ludzie wstydzą się tego, co działo się w mediach publicznych
Nie jestem upoważniony, by powtarzać to, co pan prezydent w rozmowie ze mną w cztery oczy mówił na temat mediów Jacka Kurskiego i Jarosława Kaczyńskiego, ale możecie być pewni, że także w obozie PiS, z najwyższymi urzędnikami państwowymi włącznie, ludzie wstydzą się tego, co działo się w mediach publicznych za PiS; i mają powód się wstydzić tego, że nigdy w czasie rządów PiS głośno nie powiedzieli, co tam się działo" - powiedział premier.
Ale - jak zaznaczył - on powie, co tam się działo. Przywołał słowa - jak to określił - "człowieka PiS-u, jednego z twórców tego systemu medialnego, jaki stworzył pan Kaczyński, pan Kurski". "I stworzyliśmy, przepraszam mówię to jako współwinny, propagandę na gorszym poziomie niż w latach 70., 80., ten naród został po prostu upokorzony, po prostu propaganda, która się lała właśnie przez ostatnie miesiące, tymczasem zwyciężyła po prostu logika walki, logika stalinowska, kto nie jest z nami, jest przeciw nam". Tusk powiedział, że to słowa Marcina Wolskiego z zamkniętego spotkania "najtwardszych zwolenników PiS-u".
Tusk mówił, że głównym celem tej "machiny propagandowej było niszczenie wszystkich oponentów, czy to byli partyjni liderzy, czy to były dzieci, których jednym grzechem było to, że były dziećmi polityków opozycji".
"Ci, którzy osiem lat temu rzucili się z taką pasją na sądy i media (...) rzucili się po to, żeby władza mogła kraść. Po to im były sądy, żeby władza mogła kraść bezkarnie i po to im były media publiczne, żeby ludzie o tym się nie dowiedzieli" - mówił Tusk.
Jego zdaniem ludzie władzy PiS zarabiali "pieniądze absolutnie bez umiaru, bez żadnych zahamowań, które się po prostu w głowie nie mieszczą". Tusk powiedział, że jest pełna dokumentacja, która zostanie ujawniona i "wszyscy zobaczą pełną dokumentację np. takiej informacji, że pięciu ludzi, którzy rządzili Telewizją Publiczną, zarobili w ciągu roku ponad 4 mln zł".
Pytał posłów PiS, czego i kogo tak naprawdę bronią. Powołał się na doniesienia, że komentatorzy w TVP dostawali po 500 zł za każdą wypowiedź, a rekordzista dostał z tego tytułu w ub.r. 300 tys. zł.
"Oni musieli płacić tym, którzy kłamali na nasz temat. Mówili dobrze o PiS i prezesie PiS, bo nawet w ich środowisku trudno było znaleźć ludzi, którzy mówiliby takie bzdury. Jak nisko upadła wasza partia, że za kłamstwo na temat opozycji, pochlebstwa pod adresem waszych liderów musieliście płacić każdorazowo 500 złotych?" - pytał posłów PiS.
Podał też przykład asystenta Jacka Kurskiego, Pawła Gajewskiego, który w latach 2021-2023 zarobił 3 mln zł. "Jak myślicie, co dziś robi? Znalazł robótkę w NBP. Za niego chcecie dać głowę?" - dociekał.
Dodał, że były szef TAI Jarosław Olechowski, który w 2023 r. w telewizji publicznej zarobił 1,5 mln zł, znalazł pracę jako doradca zarządu w jednym z banków. "Koledzy załatwili" - powiedział Tusk.
Stwierdził, że chociaż zarobki dziennikarzy TVP "sięgały setek tysięcy, a nawet milionów, to oni schylali się po każdy grosik". "Wydoili telewizję publiczną na milion, to poszli do radia po parę tysięcy za dodatkową audycję" - powiedział.
"Dariusz Matecki, wasz kolega, otrzymał od ministra sprawiedliwości 12 mln 200 tys. zł. Bronicie go? Bronicie tych pieniędzy? Dzieli się z wami tymi pieniędzmi? (...) Czy na pewno chcecie wyjść do ludzi i powiedzieć: tak bronimy tych ludzi, bronimy tego systemu?" - mówił do posłów PiS premier.
Przypomniał, że Fundusz Sprawiedliwości powstał, by pomóc ofiarom przestępstw i wypadków, tymczasem środki z Funduszu były wydawane na "fundacje i fundacyjki" powiązane z PiS.
"Waszą wiarą jest chciwość, waszym bożkiem jest mamona. To jest powód, dlaczego PiS walczy z taką zaciętością o ten system" - powiedział premier.
n.z: Premier Donald Tusk na sali obrad Sejmu w Warszawie, 17 bm. Sejm w drugim dniu posiedzenia zajmuje się m.in. wnioskiem PiS o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. (jm) PAP/Piotr Nowak
SW
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka