Pod pomnikiem Mikołaja Kopernika w centrum Warszawy, na mrozie w łóżku leżał w poniedziałek młody mężczyzna. 24-letni Jakub Tarasiewicz w Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień roku, postanowił zaprotestować przeciw kondycji polskiej psychiatrii. Z przytwierdzonego do łóżka banneru wynika, że Kuba zmaga się z depresją, nerwicą i stanami lękowymi. Protest młodego mężczyzny opisała „Gazeta Wyborcza”.
Jakub Tarasiewicz samotnie na mrozie w łóżku pod pomnikiem Kopernika w Warszawie
24-letni Jakub Tarasiewicz (imię i nazwisko mężczyzny podaje PAP) na samotny protest przejechał samochodem ze Zgorzelca do Warszawy. To ponad 500 km. Jak zdradził dziennikarzom, wcześniej studiował w stolicy, ale przerwał studia i wrócił do Zgorzelca. Młody mężczyzna pracuje w firmie sprzedającej silniki do Niemiec.
Do łóżka przytwierdził kartkę: „Nazywam się Kuba, mam 24 lata i całe życie walczę z depresją, nerwicą i stanami lękowymi”.
Swoją akcję zaadresował do „innych ludzi”. Jak wyjaśnił dziennikarzowi „Gazety Wyborczej”: „Bo jeśli do ludzi dotrze, że problem braku terapii robi się ważnym tematem, to i politycy będą musieli się tym zająć na serio”.
Happening w Warszawie pod pomnikiem Mikołaja Kopernika Jakub Tarasiewicz zaczął w sobotę rano. Trwała do 15.00 w poniedziałek. Kuba chciał zostać na mrozie w łóżku pod Kopernikiem także na noc. Ale policjanci byli stanowczy i poinformowali go, że jeśli zostanie na ulicy w łóżku po godz. 22.00, będą zmuszeni interweniować.
Zagadywany przez strażników miejskich, odpowiedział: „Jest mi ciepło, mam kołdrę, a pod nią jeszcze folię termalną”.
Kuba protestował w Blue Monday. Przeciw problemom w polskiej psychiatrii
Kuba postanowił zaprotestować w ten weekend, ponieważ Blue Monday to najbardziej depresyjny dzień roku. Przypomnijmy, że przypada zawsze w trzeci poniedziałek stycznia. Tym razem to 15 stycznia.
Kuba swoją akcją chciał uświadomić opinii publicznej, że „czas czekania na pomoc psychologiczną i psychiatryczną w Polsce wpędza ludzi w dodatkowe problemy”.
„Wyborcza” przypomina, że najtrudniejsza sytuacja jest w psychiatrii dziecięcej. Według danych z końca sierpnia ubiegłego roku średni czas oczekiwania na wizytę u psychiatry dziecięcego wynosi w Polsce 237 dni, w Mazowieckiem (bez Warszawy) 377 dni, a w stolicy są placówki, gdzie kolejkę liczy się na lata.
Dorośli na wizytę u psychiatry na NFZ też zmuszeni są czekać miesiącami. A jeszcze dłużej - na rozpoczęcie terapii.
Prof. Agata Anna Szulc: Centra Zdrowia Psychicznego zaczęły powstawać w 2018 roku
– W całym kraju powstają centra zdrowia psychicznego, które w założeniu powinny zapewnić w pilnych przypadkach pomoc psychiatryczną w ciągu 72 godzin. One zaczęły powstawać w 2018 r. w wyniku reformy, która zaczęła się 10 lat temu i teraz chodzi o to, żeby objęły całą Polskę – mówi „Wyborczej” prof. Agata Anna Szulc, psychiatra z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Prof. Szulc podkreśla, że problem to psychiatria dziecięca.
– Na indywidualną trzeba czekać od roku do dwóch lat, grupowa jest bardziej dostępna, w Warszawie w ciągu 3-4 miesięcy, a może i szybciej. W czasie pandemii rozwinęła się psychoterapia on-line i dobrze, że się rozwija nadal, bo jest często ratunkiem dla osób, które mają trudności z dojazdem – podkreśla rozmówczyni „Gazety Wyborczej”.
Prof. Szulc pracuje w psychiatrii już 30 lat. Z perspektywy dekad widać, że w psychiatrii nastąpiła zdecydowana zmiana na lepsze. – A przez ostatnie 10 lat zmiany przyspieszyły – podkreśla.
– Najbardziej znacząca zmiana, to właśnie centra zdrowia psychicznego. Dziś jest ich ponad 100, i to oznacza, że one obsługują już 50 proc. populacji kraju. Oczywiście idealnie byłoby 100 proc., ale pamiętajmy, że jeszcze w 2018 r. było tylko 20-30 takich centrów – wyjaśnia psychiatra.
KW
Źródło zdjęcia: Jakub Tarasewicz manifestuje przeciwko złej sytuacji psychiatrii w Polsce. Fot. PAP/Albert Zawada
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo