- Głównym problemem jest to, że Konfederacja dziś nie ma swojej konkretnej tożsamości. Od samego początku był to zlepek wielu formacji o różnych poglądach. Ruch Narodowy nie ma nic wspólnego z partią Nowa Nadzieja, która ma niewiele wspólnego z partią Korona Grzegorza Brauna. Trudno się dziwić, że skoro nie wypracowano wspólnej tożsamości, po jakimś czasie między tak różnymi środowiskami dochodzi do napięć, niesnasek – mówi Salonowi 24 Artur Dziambor, były poseł Konfederacji.
Według najnowszych sondaży wyraźnie spadło poparcie dla Konfederacji. Ma Pan satysfakcję, czy żal, że Pana była partia ma kłopoty?
Artur Dziambor: Absolutnie nie mam satysfakcji z tego, że kolegom wszystko idzie źle. Choć nie jest to dla mnie zaskoczeniem – dawno temu było oczywiste, że pójdzie to właśnie w tę stronę. Ostrzegałem środowisko, ale ono nie słuchało, wolało się zajmować rozgrywkami wewnętrznymi i teraz widzimy, jakie te rozgrywki przyniosły skutki.
Pierwszym powodem drastycznego spadku poparcia Konfederacji wydaje się zachowanie posła Grzegorza Brauna…
Nie, głównym problemem jest to, że Konfederacja dziś nie ma swojej konkretnej tożsamości. Od samego początku był to zlepek wielu formacji o różnych poglądach. Konfederacja stanowiła taki hub dla wszystkich partii alt-rightowych w Polsce. Ugrupowań, które po prostu samodzielnie nie miały szansy przekroczyć progu. Z tym że Ruch Narodowy nie ma nic wspólnego z partią Nowa Nadzieja, a partia Nowa Nadzieja ma niewiele wspólnego z partią Korona Grzegorza Brauna. I to wszyscy wiedzą. Jedyne, co ich łączy, to to, że są w stanie wspólnie przekroczyć próg.
Trudno się dziwić, że skoro nie wypracowano wspólnej tożsamości, po jakimś czasie między tak różnymi środowiskami dochodzi do napięć, niesnasek. Skoro Sławomir Mentzen z Przemkiem Wiplerem pozwolili sobie najpierw pozbyć się nas, następnie Korwina-Mikke, to Grzegorz Braun wie doskonale, że jest następny w kolejce do wyrzucenia. Swoim zachowaniem pokazuje, że łatwo z partii nie odejdzie.
Akcje takie jak atak z gaśnicą raczej w budowaniu pozycji nie pomogą?
Przeciwnie, akcja z gaśnicą moim zdaniem miała pokazać, że on tutaj będzie robił dalej swoje i pozostali politycy Konfederacji będą musieli połykać język i go tłumaczyć. A jeżeli go wyrzucą, to Braun ze sobą zabierze poparcie, które moim zdaniem dziś wynosi 1/3 tego, co zdobyła Konfederacja. Czyli około 3 proc. I to jest dla Konfederacji ogromny problem, bo ten spójny kierunek niestety został całkowicie zakopany. Teraz liderzy mają przed sobą wybory europarlamentarne. Proszę zauważyć, że po akcji gaśnicowej, można było odnieść wrażenie, że Grzegorza Brauna nie ma już w Konfederacji. No, ale po paru dniach kurz trochę opadł, emocje opadły i sobie panowie policzyli, że wyrzucenie Grzegorza Brauna będzie oznaczało anihilację Konfederacji. Nagle okazało się, że nie ma w ogóle problemu z Grzegorzem Braunem, wszystko jest cacy. Środowisko Brauna jest dziś najbardziej niedoszacowaną frakcją wewnątrz Konfederacji. A jednocześnie ogólny przekaz jest taki, że Konfederacja to partia Grzegorza Brauna.
Czy nie jest jednak tak, że gdyby Brauna nie było, to owszem, jego elektorat Konfederacja by straciła, ale zyskałaby nowych, bardziej umiarkowanych wyborców?
Oczywiście, tu jednak wrócił dylemat, który zawsze był przy Korwinie-Mikke. Że bez niego nie da się w Polsce zbudować partii wolnościowej, ale jednocześnie ma on bardzo nisko zawieszony szklany sufit, który przebić jest bardzo trudno. Dziś dokładnie ten sam problem ma Konfederacja z Braunem. Gdyby on połączył się z Korwinem-Mikke i wystartowali razem do Europarlamentu, to moim zdaniem przeskoczyliby Konfederację. Bo umiarkowani wyborcy wolnorynkowi oczywiście w Polsce są, ale koledzy z Konfederacji postarali się bardzo o to, żeby ten elektorat wolnorynkowy, ale mniej skrajny i odlotowy uciekł do Trzeciej Drogi. Ci wyborcy, którzy w polityce szukają poważnej partii politycznej, nie happeningu, zagłosowali często właśnie na sojusz Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050. Wyraźnie było to widać w trakcie październikowych wyborów, gdy poparcie z 15 proc. spadło do 7 proc. z ostatniego, sensacyjnego sondażu, z którego wynika, że aż 1/3 elektoratu Konfederacji swoje poparcie przerzuciło na Trzecią Drogę.
Jaką przyszłość przewiduje Pan dla Konfederacji i środowisk wolnościowych w Polsce?
Myślę, że zdecydowanie łatwiej będzie utrzymać i poszerzyć poparcie Trzeciej Drodze, ponieważ większość wyborców potrzebuje stabilizacji. Konfederacja nie gwarantuje niczego, poza tym, że dobrze jej idzie w internecie, ma dużo lajków, wrzuca sporo memów itd. Natomiast nie wychodzi z żadnym przekazem merytorycznym. I to jest kolosalny problem. Formacja ta z jednej strony ma posła, który lata z gaśnicą po Sejmie, z drugiej takiego, który przeprasza za to, że kiedyś głosował przeciwko wejściu do UE. Z trzeciej strony ma parlamentarzystę, trzymającego bardziej pisowski przekaz, niż pisowcy w sprawie barierek czy osadzenia w więzieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Trudno się odnaleźć wyborcom takiej formacji, gdzie jest jedno logo, ale wszystko jest tak mało merytoryczne i niespójne ideowo.
Na zdjęciu Grzegorz Braun i Krzysztof Bosak w 2020 roku, fot. PAP/Tomasza Gzell
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo