W weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” ukazał się obszerny artykuł słynnego reportażysty Marcina Kąckiego. Opisał w nim swoje problemy z alkoholem, próbę samobójczą i bardzo złe traktowanie kobiet. W sobotę wieczorem okazało się, że Instytut Reportażu odsunął autora „Białegostoku” i „Chłopców” od pracy ze studentami i studentkami. Przyczyną była relacja jednej z dziennikarek dotycząca zachowania reportażysty wobec niej.
Kim jest Marcin Kącki
Marcin Kącki (1976 r.) to dziennikarz śledczy, reporter „Gazety Wyborczej” i jej magazynu „Duży Format”, redaktor „Wolnej Soboty”, dramaturg. Dziennikarz Roku 2007, laureat Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze i nagrody Watergate przyznawanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, nominowany do Nike za książkę reporterską „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”, Nagrody Kapuścińskiego za „Poznań. Miasto grzechu” i Aneglusa za „Oświęcim. Czarną zimę”. Kącki jest też autorem głośnej książki „Maestro. Historia milczenia”, dotyczącej pedofilskiego skandalu w chórze Polskie Słowiki oraz jego dyrygenta Wojciecha Kroloppa.
Kącki w "Dużym Formacie" o swoich problemach z alkoholem i próbie samobójczej
W „Dużym Formacie” Kącki opublikował w piątek popołudniu tekst o swoich dużych osobistych problemach, przyjaźni z Ewą Wanat, która „darła mordę na dziennikarzy”, pracy dziennikarskiej i reporterskiej, traumie rodzinnej po śmierci starszego brata. „Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” - czytamy w tekście.
W obszernym artykule Kącki pisze o próbie samobójczej, trudnym dzieciństwie, karierze dziennikarza i reportażysty, którą zaczynał w Poznaniu. Jednym z motywów opowieści są olbrzymie ilości wypijanego przezeń alkoholu. I coraz gorsze relacje z kobietami, w tym matkami jego dzieci.
W tekście nie brak patetycznych zdań: „Okłamałem swój dom, że wyjeżdżam po kolejną książkę do Białegostoku, i poszedłem do kochanki, feministki, moralnie silnej i moralnie wyzwolonej, by usłyszeć w łóżku, że świat jest lepszy dzięki mnie i by zobaczyć w jej oczach choć złudzenie podziwu, a ona w moich złudzenie miłości. Bo gdy własny dom jest nieszczęśliwy, to niczego już dobrego się w nim nie zobaczy i nie usłyszy, muszą wystarczyć przypadkowe obce oczy, by karmić się własnym pustym ego”.
Kącki: Poraniłem wiele kobiet
W tekście Marcin Kącki wyznaje, że „poranił wiele kobiet”. Zapewnia, że dzwonił do wielu z tych, które skrzywdził. Zwierza się:
„Gdy pisałem »Chłopców«, o chłopcach konfederackich, którą dedykowałem córkom, a która to książka też byłam moją terapią, to najbardziej zaniepokoiło mnie, że ci chłopcy już szykują kobietom kontrrewolucję, i wiecie, o co chodzi, panowie, wystarczy posłuchać Trumpa, Korwina albo tych wszystkich brunatnych polityków, którzy biorą kolejne kraje w Europie. A gdy czytałem opracowania, analizy, statystyki, to jedna liczba już ze mną została - co minutę na świecie gwałcona jest kobieta, i jeśli dotarliście do tego miejsca i czytacie w miarę szybko, to od początku lektury zgwałconych zostało na świecie 25 kobiet”.
Niedawno Paweł Goźliński z Polskiej Szkoły Reportażu przekazał Kąckiemu, że jedna ze współpracownic uważa jego dawne zachowanie wobec niej za niedopuszczalne. „Zadzwoniłem do tej kobiety, którą znałem jako młodą dziennikarkę z festiwalu literackiego, z tamtych lat, gdy dryfowałem jak marzanna. Powiedziała, co wtedy zrobiłem, że była zdziwiona, bo przecież znała mnie też z książek, w których ścigałem ludzkie bestie, że tak, siedzi w niej to, nazwała moje zachowanie przekroczeniem i powiedziała, że mam pamiętać, że nie znaczy nie” - napisał Kącki.
Zasugerował w tekście, że wysłał jej SMS-a „Rozumiem, przepraszam".
Opisując swoje strachy i traumy, Kącki kpi: "na końcu okaże się, że jedyny, który nie był nachalny wobec kobiet, to Kaczyński".
Artykuł Marcina Kąckiego najpierw wzbudził falę zachwytów nad znanym pisarzem i reportażystą, który przyznaje się do walki ze swoimi demonami. Z czasem w Internecie pojawiło się coraz więcej relacji, że to być może „tekst wyprzedzający”.
Instytut Reportażu: Odsunęliśmy Marcina Kąckiego od pracy ze studentkami i studentami
W sobotę wieczorem Instytut Reportażu opublikował na Facebooku krótkie oświadczenie:
„Karolina Rogaska jest absolwentką PSR i naszą koleżanką. Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że została skrzywdzona przez Marcina Kąckiego. Odsunęliśmy go od pracy ze studentkami i studentami PSR, poinformowaliśmy go o powodach tej decyzji. Wczoraj opublikował na łamach „Gazety Wyborczej” tekst-wyznanie, a dziś swoją odpowiedź na ten tekst na swoim FB zamieściła Karolina Rogaska.
Karolino, wspieramy Cię, jesteśmy z Tobą. Wierzymy w to, co mówisz, i szanujemy Twoją odwagę.
Prezes Fundacji Instytut Reportażu - Mariusz Szczygieł
Rada Programowa Polskiej Szkoły Reportażu: Olga Gitkiewicz, Julianna Jonek-Springer, Kamil Bałuk, Paweł Goźliński, Filip Springer
Koordynatorka szkoły - Aleksandra Pakieła”.
Karolina Rogaska o Marcinie Kąckim
To wpis Rogaski, która ma być kobietą molestowaną przed laty przez Kąckiego, w znacznej mierze zmienił odbiór jego artykułu w „Gazecie Wyborczej”.
Dziennikarka „Newsweeka” Karolina Rogaska napisała: „Marcin, skoro byłeś tak szczery w swoim tekście dlaczego nie napisałeś wprost co zrobiłeś mi i innym dziewczynom? Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne NIE potraktowałeś jak niebyłe, czemu nie padło, jak rzuciłeś do mnie, że »teraz odmawiasz, a po 30-stce nie będziesz już tak wybrzydzać i będziesz ru..ać się jak popadnie«? Jak za stosowne uznałeś rozebranie się i masturbację mimo mojego ewidentnego przerażenia? Obrzydliwe zachowanie. OBRZYDLIWE. Przepraszam za dosłowność, ale już nie mam siły na półsłówka”.
W sprawie głos zabrała także znana polska feministka Agnieszka Graff. Napisała:
„Marcin Kącki najwyraźniej liczył, że jego tekst - o piciu, traumach, terapiach, wspinaniu się po balkonach, pisaniu wielkich dzieł i przyjaźni z Ewą Wanat - załatwi sprawę. A tu się okazuje, że jednak raczej nie, bo te kobiety, co to niby je przeprosił, mają swoje opowieści i swoją godność. Chociaż zdania nieco krótsze piszą i mniej kabotyńskie, to nie zamierzają zostać złożone w ofierze na ołtarzu sztuki dziennikarskiej. Podejrzewam, że będzie tego więcej. Polskie metoo właśnie nabiera rozpędu”.
Marcin Kącki jak dotąd nie odniósł się do publicznie stawianych mu zarzutów.
W zakończeniu tekstu do "Wyborczej" napisał:
„Latem, gdy Ewa [Wanat - red.] żyła resztką nadziei dla siebie, pytała, co byśmy zmienili w przeszłości. Jej rozważań nie przytoczę, bo są zbyt intymne, ale ja powiedziałem, że jednak nic bym nie zmienił. Że ta droga z lękami, szajbami, przygodami, z ranami zadawanymi w słusznej i niesłusznej sprawie, że tak na końcu to staraliśmy się być ludźmi i kochaliśmy to nasze dziennikarstwo, często miłością niewdzięczną, i robiliśmy nasze rewolucje, czyli śledztwa, reportaże, prowokacje, zamykaliśmy złych mężczyzn, gdy o metoo nikt jeszcze nie słyszał. I przecież na naszych ramionach i ramionach naszych przyjaciół dziennikarzy młodsi koledzy i koleżanki mogą robić dzisiaj swoje rewolucje i żądać jeszcze więcej, także od nas, a potem na ich ramiona wdrapią się kolejni”.
To zakończenie rozwścieczyło wiele osób komentujących artykuł autora "Białegostoku. Biała siła, czarna pamięć".
KE
Źródło zdjęcia: Marcin Kącki jest m.in. autorem głośnej książki "Maestro. Historia milczenia". Fot. PAP/Wojciech Pacewicz
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura