Były marszałek Senatu uważa, że oskarżenie 30 osób przez szczecińską prokuraturę ws. łapówek w Specjalistycznym Szpitalu im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie nie jest przypadkowe. Tomasz Grodzki, którego drugi raz śledczy chcieliby pozbawić immunitetu, twierdzi, że to celowe działanie prokuratorów od Zbigniewa Ziobry.
Jak informowaliśmy w środę, Prokuratura Regionalna w Szczecinie wniosła do sądu akt oskarżenia przeciwko 30 osobom podejrzanym o przestępstwa korupcyjne związane z Fundacją Pomocy Transplantologii. Wśród nich jest obecny senator i marszałek Senatu ubiegłej kadencji Tomasz Grodzki. Podejrzanym grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Afera korupcyjna w Szczecinie badana od lat
"Proceder polegał na żądaniu od pacjentów pieniędzy w kwocie po 10 tys. zł w zamian za przyjęcie ich do szpitala poza formalną listą oczekujących i wykonanie zabiegu, którego koszt refundowany był ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Wpłaty pacjentów przyjmowane były na rachunek Fundacji Pomocy Transplantologii w Szczecinie i za jej pośrednictwem przekazywane w części na rzecz lekarzy zatrudnionych w ww. szpitalu" - informowała prokuratura.
|Gdy około roku 2005 chirurg Krzysztof K. zasygnalizował Tomaszowi G. potrzebę wykonywania w szpitalu zabiegów bariatrycznych, uzyskał informację, iż jest to możliwe tylko pod warunkiem uzyskiwania od pacjentów korzyści majątkowej. W trakcie prowadzonych następnie rozmów Tomasz G. wskazał podmiot, który miał przyjmować wpłaty, tj. Fundację Pomocy Transplantologii oraz wyznaczył wysokość wpłaty na 10 tys. zł. Polecił następnie Krzysztofowi K., aby żądał od pacjentów wpłaty ustalonej przez Tomasza G. kwoty jako niezbędnej do wykonania zabiegu bariatrycznego" - dodano.
Łącznie na rachunek Fundacji Pomocy Transplantologii trafiło od 217 pacjentów ok. 2,3 mln zł. Według prokuratury, proceder miał być prosty: kto wpłacił pieniądze, mógł liczyć na szybszy termin zabiegu. Inni pacjenci czekali na operacje np. dwa lata.
Już dwukrotnie śledczy o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej w Senacie, jednak bezskutecznie. Co na to Grodzki? Według niego, wszystkie ustalenia są nieprawdziwe. - To ostatni etap polowania na marszałka Senatu, którym byłem przez cztery lata, ku utrapieniu PiS. Ludzie, którzy są oskarżani, są całkowicie niewinni i ratowali życie ciężko chorych ludzi - ocenił w rozmowie z "Wirtualną Polską".
"Wpłaty były dobrowolne", to "ostatnie podrygi prokuratury ziobrowej"
- Nikt nigdy nie był przymuszany do wpłat. Wpłaty były dobrowolne, a fundacja kupowała z tych środków przede wszystkim sprzęt chirurgiczny. Wiele szpitali zachęca do wpłat na swoją fundację, ale to było absolutnie dobrowolne. Nikt mi nie wmówi, że ktokolwiek był przymuszany. Ja sam odpisywałem 1 proc. podatku na tę fundację, bo dzięki niej Szczecin stał się ważnym ośrodkiem transplantacji płuc - wyjaśnił Grodzki.
- Pieniądze ani przez moment nie przebiegały przez szpital, tylko były wpłacane na konto Fundacji. To była fundacja miejska, a nie szpitalna i miała swoje filie m.in. w Zakopanem. Zakładałem ją w 1993 roku, natomiast w latach, o których mówi prokuratura, nie pełniłem w niej żadnych funkcji. Fundacja zgodnie ze swoimi celami statutowymi przekazywała pieniądze m.in. do naszego szpitala, za które kupowano sprzęt, szkolono lekarzy, wysyłając na kongresy czy sympozja. Ta sprawa jest wymyślona przez prokuraturę - zadeklarował.
Grodzki zasugerował też, że ws. wniosku o odwołanie immunitetu nic się nie zmieni, dopóki prokuratura nie zmieni swojego stanowiska po analizie akt ze śledztwa. - Poddaję się procedurze w Senacie, natomiast podkreślam, że to są ostatnie podrygi prokuratury ziobrowej. Rzetelna analiza akt być może spowoduje zupełnie inne wnioski i wtedy będę podchodził do tego zupełnie inaczej. W tej chwili uważam postępowanie śledczych za brutalne działanie zbrojnego ramienia PiS-u i nie zamierzam im ułatwiać zadania - ocenił.
Fot. Były marszałek Senatu Tomasz Grodzki
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo