W środę dr Artur Bartoszewicz po raz kolejny zagościł na antenie Salon24.pl. Tym razem głównym tematem rozmowy było zamieszanie z kursem złotego, do którego doszło 1 stycznia. Nasza waluta straciła wówczas kilkadziesiąt procent wartości, ale dane podawane przez Google były nieprawidłowe. Gość Sławomira Jastrzębowskiego stwierdził, że nie wierzy w awarię wyszukiwarki. - Działanie Google ma charakter ataku terrorystycznego - powiedział ekonomista.
Bartoszewicz dla Salonu 24: Niewiele zabrakło do katastrofy
Głównym tematem rozmowy Sławomira Jastrzębowskiego z Arturem Bartoszewiczem było załamanie kursu złotego, do którego rzekomo doszło 1 stycznia 2024 roku. Piszemy "rzekomo" bowiem jedynym źródłem rewelacji o krachu polskiej waluty był Google. Zdaniem gościa Salon24, tego incydentu absolutnie nie należy bagatelizować.
- Każda waluta to fundament bezpieczeństwa państwa gospodarki. A fundamentem waluty jest zaufanie. Jakaś "fejkowa" informacja o załamaniu złotego została powielona na wielu portalach. (...) Uważam, że wszyscy dziennikarze i redaktorzy naczelni, którzy rozpowszechniali te informacje powinni ponieść surowe konsekwencje - uważa ekonomista.
Dodał, że można mówić o dużym szczęściu. Incydent miał miejsce w Nowy Rok, gdy większość transakcji elektronicznych jest zamrożona. Zdaniem rozmówcy Jastrzębowskiego, w zwykły dzień tygodnia fałszywe informacje o załamaniu złotego mogłoby spowodować panikę na rynku.
Ekonomista: Działanie Google ma charakter terroryzmu
W dalszej części rozmowy dr Bartoszewicz został zapytany, czy jego zdaniem, ktoś mógł wypuścić fałszywą informację o kursie polskiej waluty celowo. Ekonomista stwierdził, że niezależnie od tego polskie władze powinny zareagować bardziej stanowczo.
- Ministerstwo finansów powinno natychmiast ogłosić, że jest to nie prawda i podać prawdziwe wiadomości dotyczące aktualnej sytuacji (...). Państwo powinno też z determinacją ścigać i ukarać sprawcę - powiedział.
W dalszej części rozmowy nasz rozmówca porównał komunikat Google o załamaniu kursu złotego do... ataku terrorystycznego.
- My zobaczyliśmy mechanizm, który ma cechy terrorystyczne. Ja uważam, że taki mechanizm o takim potencjalnym skutku (załamanie gospodarki - red.) , ma charakter ataku terrorystycznego - tłumaczył Bartoszewicz.
Ekonomista dodał też, że działanie popularnej przeglądarki zostawiło trwało skazę na historii złotego. Obecnie wiele światowych instytucji w historii notowania naszej waluty będzie miało nieprawdziwe informacje o jej chwilowym załamaniu. A to może podważyć wiarygodność naszej "złotówki".
- Jestem pewien, że my na tym straciliśmy (...)Bez względu na to, jakie są przyczyny i kto to ukształtował, to z pewnością jest beneficjent tej sytuacji. Państwo polskie dla swojego bezpieczeństwa musi bezwzględnie wiedzieć, co się stało - podsumował gość Salonu 24.
Awaria kursu walut w Google. Złotówka przez chwilę na dnie
Każdy, kto postanowił sprawdzić kursy walut, w noworoczny poniedziałek wieczorem, musiał doznać niemałego szoku. Euro, według wyszukiwarki i przeglądarki Google, kosztowało w poniedziałek wieczorem na 5,9 zł (kurs zamknięcia w piątek to 4,37 zł). Proporcjonalnie więcej kosztowały też inne waluty. Amerykański dolar wyceniony był na 5,37 zł (zamiast 3,93 zł), a frank szwajcarski na 6,38 zł (zamiast 4,67). Brytyjski funt "odnotował" kurs 6,84 (zamiast 5,0 zł). Oznacza to, że Google pokazywał osłabienie kursu złotego na poziomie ok. 36 proc.
Jak na tę wpadkę zareagował technologiczny gigant? Otóż Google nie ma sobie nic do zarzucenia, a winę za zamieszanie zrzuca na... bliżej nieokreślonych zewnętrznych dostawców danych.
- Jak przekazaliśmy już w odpowiedzi do Ministerstwa Finansów, funkcje wyszukiwania, jak wyświetlanie kursu wymiany walut, opierają się na danych z zewnętrznych źródeł - podkreślono we fragmencie oświadczenia.
MB
Fot. Salon24
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka