Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że nie można mediów publicznych postawić w stan likwidacji, obchodząc ustawy o Radzie Mediów Narodowych i KRRiT, jak zrobił to minister Bartłomiej Sienkiewicz. Polityk uważa, że jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami nowa władza może wejść do Trybunału Konstytucyjnego, KRS i Sądu Najwyższego w taki sposób, jak do TVP. - Próby zaatakowania instytucji będą jeszcze przed wyborami, ale mogę się mylić - powiedział.
- Po prostu ustawa o Radiofonii i Telewizji nie przewiduje tego rodzaju możliwości. Mamy do czynienia z wpisaniem, co prawda pośrednio, ale bardzo wyraźnie tych instytucji do porządku konstytucyjnego, a więc likwidacja w żadnym razie nie może być tutaj przeprowadzona w zgodzie z prawem. Ja już pomijam kodeks spółek handlowych, bo i tam są warunki, w których może być przeprowadzona likwidacja, ale one też nie są spełnione. Krótko mówiąc, mamy tutaj do czynienia z kolejnym całkowicie arbitralnym aktem - powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym Katarzynie Gójskiej w Telewizji Republika.
Stan likwidacji mediów publicznych
W środę minister Bartłomiej Sienkiewicz zdecydował o postawieniu mediów publicznych w stan likwidacji, posługując się przepisami kodeksu spółek handlowych. Do TVP, PAP i Polskiego Radia wejdzie zatem likwidator, który m.in. dokona audytu, upłynni zasoby spółek i rozwiąże wszelkie dotychczasowe sprawy. "W obecnej sytuacji takie działanie pozwoli na zabezpieczenie dalszego funkcjonowanie tych spółek, przeprowadzenie w nich koniecznej restrukturyzacji oraz niedopuszczenie do zwolnień zatrudnionych w ww. spółkach pracowników z powodu braku finansowania" - oświadczył szef resortu kultury, który dodał, że stan likwidacji może być w każdej chwili cofnięty.
- To nowa jakość, jeżeli chodzi o państwa europejskiej demokracji, coś naprawdę wyjątkowo groźnego i to nawet w skali nie tylko Polski, ale i szerszej. Temu się trzeba bardzo zdecydowanie przeciwstawić. 11 stycznia będzie demonstracja w Warszawie. Mam nadzieję, że okazała demonstracja. Będziemy o tym mówić. Będziemy się temu przeciwstawiać, bo to jest naprawdę niesłychanie ważne dla polskiej przyszłości, ale też dla przyszłości innych krajów, które mogą znaleźć się w podobnej sytuacji - ocenił Kaczyński w Telewizji Republika.
- Oni doszli do wniosku, że w momencie, w którym KRS musiałby dokonać wpisu, a nie mógłby zrobić niczego innego, niż wpisać nowego szefa TVP, czyli pana Adamczyka, a to by oznaczało kres całej operacji i to kres polegający na ciężkiej klęsce rządu i w związku z tym postanowili przyjąć inną taktykę - stwierdził prezes PiS.
"Prawo nie obowiązuje"
- To wszystko mieście się w tej koncepcji, którą widzimy od początku tej władzy, że prawo nie obowiązuje. To jest podpieranie się deklaracjami, ale to nie ma nic wspólnego z chęcią tego, by prawa przestrzegać. Tutaj nie ma błędu. Tutaj po prostu nie ma chęci. To jest decyzja, że my z prawem nie będziemy się liczyć - kontynuował Kaczyński.
Donald Tusk zapowiedział w środę, że wszyscy posłowie, którzy biorą udział w proteście w mediach publicznych, muszą liczyć się z konsekwencjami karnymi. Niektórzy w sieci komentowali tę deklarację jako powtórzenie casusu skazanych prawomocnymi wyrokami Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika dla nawet ponad 100 parlamentarzystów PiS, biorących udział rotacyjnie w interwencji w mediach publicznych. Kaczyński broni swoich posłów.
- Mamy wszelkie przesłanki do tego, żeby tego rodzaju funkcje kontrolne były podejmowane i to nawet w tak radykalny sposób, bo przecież one służą temu, by zapobiegać łamaniu prawa, a w tej chwili to łamanie prawa następuje w sposób wyjątkowo wręcz intensywny i to nie jest przypadek, to nie jest błąd jakiegoś urzędnika, czy też jego zła wola. To jest polityka rządu (...) Łamanie prawa, ale także obyczajów parlamentarnych jest po prostu stałą praktyką tej ekipy. Tutaj właściwe wszystko, co stanowiło podstawę do funkcjonowania, czasem lepszego, czasem gorszego, ale jednak jakiegoś porządku konstytucyjnego zostało podeptane - podkreślił.
Kaczyński uważa, że premier Tusk posuwa się zbyt daleko odkąd objął władzę, ponieważ czuje wsparcie zachodnich państw. - To poczucie wsparcia przez te potężne w Europie siły daje takie przeświadczenie obecnie rządzącym, że im wszystko ujdzie na sucho (...), że oni po prostu mogą i, że to, co obowiązuje innych, ich nie obowiązuje. Jestem przekonany, że to jest główne przeświadczenie, które prowadzi ich do prowadzenia tego rodzaju praktyk - analizował w Republice.
"Powinien zostać aresztowany"
Kaczyński nie wykluczył, że z takim wejściem jak do TVP, będziemy mieć do czynienia w siedzibach KRS, TK i Sądu Najwyższego. Prezes PiS odniósł się też do artykułów niemieckiego publicysty Klausa Bachmanna, który doradzał wykorzystanie z całą mocą aparatu służb specjalnych przeciw uprzednio rządzących, jeśli Donald Tusk rzeczywiście chce mieć wpływ na polską rzeczywistość.
- Niemcy na zachód od swoich granic nie mogliby na coś takiego pozwolić. Pan Klaus Bachmann powinien być wydalony z Polski albo po prostu aresztowany. To jest wezwanie do popełnienia przestępstw i wezwaniem do pozbawienia narodu polskiego i Polaków praw demokratycznych. Znalazłyby się na to odpowiednie artykuły Kodeksu Karnego. Tylko prokuratura musiałaby działać normalnie i władze musiałyby być władzami polskimi w całym tego słowa znaczeniu - komentował Kaczyński.
Fot. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Republice/screen
GW
Inne tematy w dziale Polityka