Sejm podjął we wtorek wieczorem uchwałę ws. przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. W odpowiedzi posłowie PiS pojechali do siedziby TVP na Woronicza i rozpoczęli rotacyjną okupację budynku. Wśród rozmaitych komentarzy pojawia się opcja siłowego przejęcia TVP.
W sprawie TVP za sznurki pociąga Sienkiewicz
Wiceminister kultury Joanna Scheuring-Wielgus przekonuje, że jako ministerstwo kultury i osoby, które są w rządzie, jesteśmy przygotowani do tego, w jaki sposób to zrobić [przejąć media publiczne - przyp. red.] i nie będzie to sytuacja taka, że będziemy łamali prawo, jak robiło to Prawo i Sprawiedliwość. - Nie chcemy prowadzać metod "PiS-bis", mówiąc zupełnie kolokwialnie, tylko wszystko będzie zgodnie z prawem – zadeklarowała.
Zapytana w TVN24 o możliwość siłowego wejścia do gmachu, stwierdziła, że to ostateczność. - Ci funkcjonariusze polityczni, którzy teraz koczują w telewizji publicznej, marzą o takiej sytuacji, że będą wyciągani za fraki, będą mogli protestować i pokazywać, że są siłą wyciągani z tej telewizji. My nie chcemy tak robić […], to jest ostateczność. Mamy tych scenariuszy kilka i oczywiście w ostateczności trzeba być może będzie tak zrobić – odpowiedziała Joanna Scheuring-Wielgus.
- Za całą koncepcję odpowiedzialny w ministerstwie jest Bartłomiej Sienkiewicz. Ma oczywiście wsparcie nas, wiceministrów i wiceminister, i to się wszystko wydarzy, prędzej czy później. Nie mogę powiedzieć kiedy, bo nie chcę zdradzać planów, natomiast to się wydarzy - zaznaczyła.
Wiceminister zapytana o zapowiedzi Donalda Tuska, który mówił, że po wygranych wyborach i utworzeniu nowego rządu będą potrzebne 24 godzin, żeby Telewizja Polska ponownie stała się publiczną, podkreśliła: "powiedział to Donald Tusk z Platformy Obywatelskiej". - Ja jestem z Lewicy i my na Lewicy mówiliśmy jasno i wyraźnie, że zmiany trzeba wprowadzić, że nie da ich się zrobić w 24 godziny, że potrzebujmy chwili czasu, aby to zrobić. Natomiast plan na to, jak to zrobić, jest - zaznaczyła.
Scheuring-Wielgus: Widzimy cyrk, który nie jest cyrkiem Monty Pythona
- To co się dzieje od tego tygodnia w kwestii mediów publicznych, to co oglądamy od wczoraj, te obrazki, są dodatkowym argumentem o tego, aby te zmiany, które chcemy wprowadzić, wprowadzić. Są dodatkowymi argumentami, aby pokazać, że jest łamane prawo - oceniła. - Przecież my od wczoraj oglądamy dzięki dziennikarzom kulminację patologii w telewizji publicznej. Widzimy cyrk, który nie jest cyrkiem Monty Pythona, z którego możemy się śmiać, oglądając kolejne odcinki, tylko jest pokazywane coś, co w zasadzie wydarza się w państwach, gdzie rządzi jakiś autokrata - zauważyła Scheuring-Wielgus.
Według niej, "to, co robią politycy Prawa i Sprawiedliwości, to że 109 posłów zamiast być na głosowaniu i wykonywać swój mandat poselski, do czego są po prostu zobligowani, wchodzi nie do programu telewizyjnego, tylko na teren telewizji publicznej po to, aby tam siedzieć, jest totalną kompromitacją". - Dla nas jest to kolejny argument do tego, aby zakończyć tę patologię – dodała.
Projekt uchwały wniosła we wtorek rano grupa posłów KO, Polski 2050-TD, Lewicy, PSL-TD. W uchwale napisano m.in., że Sejm wzywa Skarb Państwa reprezentowany przez organ właścicielski spółek publicznej radiofonii i telewizji oraz PAP do podjęcia działań naprawczych. Sejm zobowiązał się też do niezwłocznego przystąpienia do prac legislacyjnych zapewniających trwałe przywrócenie stanu zgodnego z konstytucją.
Mastalerek: uchwała Sejmu jest deklaratywna, nie ma żadnych skutków
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek przekonuje, że uchwała Sejmu o mediach jest deklaratywna, nie ma żadnych skutków.
- Rozumiem, że ona raczej zapowiada to, co może się wydarzyć i co rząd premiera Tuska może próbować zrobić – stwierdził Mastalerek. Pytanie jest, czy rząd już dzisiaj wie, co chce zrobić. Pojawia się nerwowość. Myśleli, że w pierwszym dniu po tym, jak będzie nowy rząd, przejmą telewizję. Nie udało im się. I dla demokracji dobrze, że się nie udało, dlatego, że demokracja jest silniejsza, jeżeli patrzy się rządowi na ręce – dodał szef gabinetu prezydenta.
Mastalerek wskazał, że rządzący mogą albo zmienić ustawę, albo czekać na koniec kadencji Rady Mediów Narodowych. - Pan premier Donald Tusk w Pałacu Prezydenckim, kiedy odbierał zaprzysiężenie z rąk prezydenta Dudy zapewniał, że znakiem firmowym jego rządu będzie przestrzeganie konstytucji i przestrzeganie ustaw. Niestety widać przy mediach publicznych, że zakusy są po prostu inne – powiedział.
Pytany, jak prezydent by zareagował, gdyby ludzie nowej ekipy rządowej weszli do mediów publicznych, Mastalerek wskazał, że „prezydent nie ma pod sobą policji, ani żadnych służb i nie może zareagować". - To raczej rząd może zareagować i to chyba w drugą stronę - zaznaczył.
- Widzieliśmy, jak to wyglądało w latach 2007-2015, pamiętamy redakcję "Wprost", gdzie służby, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wchodziły do redakcji wyrywały dziennikarzom laptopy. Więc to nie jest kwestia wyobraźni” – powiedział Mastalerek. - Prezydent będzie reagował na gruncie konstytucji i prawa – zaznaczył.
ja
Na zdjęciu politycy PiS w budynku TVP przy ulicy Woronicza w Warszawie, fot. PAP/Paweł Supernak
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Kultura