Lekarz w Gorlicach potrącił przechodnia ze skutkiem śmiertelnym, a następnie zostawił samochód z wyraźnymi śladami wypadku pod szpitalem, w którym pracował i udał się na dyżur. Prokuratura oprócz postawienia zarzutów zawnioskowała o areszt. Sprawca spędzi w odosobnieniu kolejne trzy miesiące.
Tragiczny wypadek w Gorlicach
Sąd zgodził się na aresztowanie medyka, który w piątek rano na ul. Bieckiej potrącił 50-letniego mieszkańca Gorlic. Osoba nie przeżyła. Lekarz z kolei postanowił zbiec z miejsca wypadku. Później pozostawił swoje Audi zaparkowane na szpitalnym parkingu. Sprawca wypadku jest z Nowego Sącza, a w gorlickim szpitalu pracował jako specjalista. Po potrąceniu ofiary, jak gdyby nigdy nic, poszedł wykonywać swoje obowiązki na dyżurze w placówce.
64-letni mieszkaniec Nowego Sącza w końcu udał się jeszcze w piątek na komendę policji, by złożyć zeznania. Okazało się, że jest ordynatorem jednego ze szpitalnych oddziałów, doskonali znali go pacjenci z Gorlic. Podejrzany nie udzielił jakiejkolwiek pomocy potrąconemu 50-latkowi, zostawiając go na ulicy. Mało tego, lekarz miał cofnięte prawo jazdy.
Lekarz spędzi trzy miesiące w areszcie
Lekarz usłyszał w prokuraturze zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia, nieudzielenia pomocy osobie pozostającej w niebezpieczeństwie, jak i kierowania pojazdem po cofnięciu uprawnień. Grozi mu za to wszystko od 5 do 8 lat więzienia. Przy okazji, 64-latek stracił na zawsze prawo jazdy. Według informacji RMF FM, podejrzany nie przyznaje się do przedstawionych mu zarzutów.
Sąd przychylił się do wniosku śledczych o tymczasowy, trzymiesięczny areszt. Najbliższy czas medyk spędzi więc za kratami.
GW
Fot. PAP
Inne tematy w dziale Rozmaitości