Droga do przezwyciężenia trudności nie może polegać na walce z lekcjami religii, na dyskryminowaniu tej nauki i osób, które prowadziły te zajęcia. Religia i katechizacja niewątpliwie służą dobru młodego człowieka, które jest dobrem społeczeństwa i narodu, a to sprawia, że powinno być ono przedmiotem troski rodziców, Kościoła, szkoły i państwa - mówi Salonowi 24 Ksiądz Prof. Paweł Bortkiewicz, Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej (TChr.), Akademia Kopernikańska.
Nowa minister edukacji, pani Barbara Nowacka powiedziała, że chce ograniczyć lekcje religii do jednej tygodniowo. Jak ocenia Ksiądz Profesor tego typu postulaty?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Sam fakt, że ministerstwo rozpoczyna swoją działalność od takiej zapowiedzi, wskazuje na bardzo mocno akcentowany profil ideologiczny działalności nowego ministerstwa. Podobnie jak wiele innych zapowiedzi czy podejmowanych działań przez rząd 13 grudnia, także i ten akt wskazuje na zarys podejmowanej walki ideologicznej. I w tym sensie jest to zjawisko bardzo niepokojące i bardzo niebezpieczne. Tym bardziej że w zapowiedziach nowego premiera w pierwszej części exposé pojawiły się głosy, mówiące o potrzebie budowy jedności i solidarności. Trzeba zarazem zauważyć, że ta zapowiedź pani minister różni się od pierwotnych deklaracji mówiących o całkowitym wyrugowania nauczania religii ze szkół.
Wiele osób, także głęboko wierzących ma tu jednak troszkę stosunek ambiwalentny. Bo z jednej strony lekcje religii wyrzucił ze szkół Gomułka, był to atak na wiarę, była walka o krzyże w szkole we Włoszczowie etc. Z drugiej strony osoby z pokolenia, które załapało się na katechezę zarówno w salkach przy kościele, jak i potem w szkole przyznają, że gdy na religię trzeba było pójść do kościoła, poświęcić dodatkowy czas, bardziej się przeżywało te lekcje. Podchodziło z większym szacunkiem. Po przeniesieniu do szkół religia stała się jednym z wielu przedmiotów, niektórym służyła do odrabiania prac domowych z innych przedmiotów. Czy paradoksalnie katecheza w szkołach nie była lepsza dla samego Kościoła?
Ocena obecności lekcji religii w szkołach niewątpliwie może budzić takie opinie. Na pewno ważnym elementem przeżywania tych lekcji w czasach komunistycznych był pewien opór wobec panującej ideologii, była atmosfera buntu, była świadomość, że jest to element walki kulturowej i politycznej. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że ta walka trwa, a pod pewnymi względami jest o wiele bardziej intensywna niż wcześniej, choć dokonywana nowymi środkami. Jednak sednem obecności lekcji religii w szkole nie jest kwestia podejmowania walki cywilizacyjnej, ale kwestia szerzenia wiedzy o prawdach wiary, które mają znaczenie kulturowe i cywilizacyjne. W tym sensie te lekcje stanowią element edukacji.
Bez pojęcia Boga osobowego, Boga jako Praprzyczyny nie byłoby w ogóle rozwoju nauki. Bez chrześcijaństwa nie ma koncepcji miłości i solidarności. Bez chrześcijaństwa nie ma pojęcia osoby ludzkiej i jej godności. Chrześcijaństwo fundowało w naszej przestrzeni cywilizacyjnej uniwersytety, system opieki zdrowotnej. Nade wszystko jednak chrześcijaństwo i tylko chrześcijaństwo oferuje człowiekowi wszystkich epok osobę Jezusa Chrystusa jako jedynego Zbawiciela świata.
Jest wreszcie trzeci pogląd, który głoszą niektórzy kapłani, że lekcje religii powinny być i w kościele i w szkole. Kościół – nawet osoby niewierzące i dalekie od religii muszą to przyznać – odegrał wielką rolę w dziejach Polski. Stąd lekcje o religii, ze szczególnym uwzględnieniem roli Kościoła oraz katolicyzmu powinny być obowiązkowe dla wszystkich, nawet niewierzących. Natomiast formacja duchowa, katecheza powinna odbywać się w świątyni, w salce katechetycznej.
Ten pogląd wskazuje w gruncie rzeczy na ważne rozróżnienie lekcji religii i katechizacji. O ile pierwsze są domeną wiedzy szkolnej, o tyle druga sfera jest przedmiotem działania duszpasterskiego Kościoła. Wydaje się zatem, że ten pomysł uwzględnienia tego podziału jest zasadny i korzystny dla integralnej formacji młodego człowieka. Nie oznacza to redukcji religii ze szkół, ale dopełnienie edukacji formacją religijną w przestrzeni Kościoła.
Osoby starsze, dziś mające około 90 lat wspominają przedwojenne lekcje religii. Wtedy do szkół przychodzili często specjalnie szkoleni kapłani, dla których nauka dzieci i młodzieży była powołaniem. Dziś często zdarza się, że kapłan ma obowiązki duszpasterskie w wielu miejscach, musi je godzić. Z kolei uczniowie (nie wszędzie, ale zdarza się to często) skarżą się, że lekcje religii ich nie przekonują. Czy nie należałoby pomyśleć o wypracowaniu jakichś nowych form nauczania katechezy, niezależnie już od tego, czy lekcje odbywać się będą w szkole, salce katechetycznej, czy obu tych miejscach?
Można z jednej strony mówić o uwarunkowaniach instytucjonalnych czy strukturalnych tego zagadnienia. I w tym miejscu trzeba podkreślić, że katecheci dzisiejszej doby posiadają rzetelne wykształcenie teologiczne wsparte dyplomami najczęściej uniwersyteckimi, ponieważ wydziały teologiczne są dzisiaj w większości częścią uniwersytetów państwowych. Przechodzą w związku z tym wszelkie formy edukacyjne, które obejmują nie tylko zagadnienia merytoryczne, ale także formalne związany z pedagogizacją. Z drugiej strony, niezależnie od najdoskonalszych form instytucjonalnych, kwestią kluczową pozostaje czynnik ludzki. Oczywiście wielość spraw związanych z innymi funkcjami duszpasterskimi, podobnie jak wielość spraw związanych na przykład z życiem rodzinnym katechetów świeckich, może stanowić poważne utrudnienia w wykonywaniu tej pracy. Z drugiej strony warto pamiętać, że katecheta zarówno duchowny, jak i świecki powinien odczytywać swoją pracę jako misję, jako powołanie.
A to słowo naznaczone jest pasją, naznaczone jest szczególnym entuzjazmem, ale i gotowością wyrzeczeń. Niewątpliwie obecna sytuacja domaga się także ze strony Kościoła rzetelnego przeanalizowania problemów i rzetelnej próby odpowiedzi na nie. Od lat opracowywane są nowe podręczniki, od lat mamy znakomite grono katechetyków, specjalistów od katechizacji i od lat odczuwamy poważne problemy w zakresie przekazu wiary. Nie potrafię oczywiście wskazać złotego środka i panaceum rozwiązującego istniejące problemy, ale jestem głęboko przekonany, że droga do przezwyciężenia tych trudności nie może polegać na walce z lekcjami religii, na dyskryminowaniu tych lekcji, uczniów i nauczycieli religii, poprzez na przykład umieszczanie tych zajęć w ekstremalnych godzinach planu lekcyjnego. Religia i katechizacja niewątpliwie służą dobru młodego człowieka, które jest dobrem społeczeństwa i narodu, a to sprawia, że powinno być ono przedmiotem troski rodziców, Kościoła, szkoły i państwa.
na zdjęciu: Barbara Nowacka, minister Edukacji Narodowej chce zmniejszenie liczby lekcji religii w szkole Fot. PAP/Art Service
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo