Donaldowi Tuskowi zależy na tym, żeby jakoś określić sojusz tworzący nowy rząd. I postanowił się skupić wokół emocji związanej z wyborami, dużą frekwencją. Słowa o Koalicji 15 października premier zapewne będzie powtarzać też w innych wystąpieniach. Widać też wyraźne przesunięcie akcentów w narracji Koalicji Obywatelskiej, która już w kampanii używała biało-czerwonego serduszka, pojawiły się biało-czerwone flagi. Tusk w exposé wszedł narrację wręcz narodową, czy suwerennościową. Jak rozumiem, jest to próba w jakiś sposób neutralizowania głównego przekazu ze strony PiS-u – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Desygnowany na premiera Donald Tusk wygłosił exposé. Jak ocenia Pan to wystąpienie?
Dr Andrzej Anusz: Mam takie poczucie, że to exposé nie było takim klasycznym wystąpieniem, do jakich przyzwyczailiśmy się w poprzednich latach, skupionym na sprawach programowych. Było to exposé skierowane do dwóch grup – elektoratu antypisowskiej opozycji i partii, które tworzą sejmową większość. Wystąpienie to określiłbym jako taką swoistą mowę motywacyjną wobec wyborców opozycji.
Donald Tusk wystąpił też trochę jak coach wobec tworzącej się koalicji. To był pierwszy element. Drugim istotnym elementem, na które warto zwrócić uwagę podczas tego exposé, to wzywanie do budowy wspólnoty. Jednak to przesłanie osłabiły wezwania do rozliczeń, narracja związana z kampanią wyborczą. Bardzo charakterystyczny był cytat z „szarego obywatela”, który spłonął na pl. Defilad w Warszawie.
W debacie po exposé Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości przypomniał list do Donalda Tuska skierowany przez człowieka, który się podpalił przed Kancelarią Premiera w 2011 roku. „To wy wymyśliliście Palikota” – mówił do lidera Koalicji Obywatelskiej. Czy tym nie osłabił trochę przesłania kandydata na premiera?
Zdecydowanie. Myślę natomiast, że bardzo ważnym elementem było użycie określenia Koalicja 15 października.
Czemu ma służyć takie określenie?
Myślę, że są to próby nazwania tego sojuszu, który ciężko określić w kategoriach ideowo politycznych. Bo nie można tej koalicji nazwać centroprawicową, czy centrową, bo nowy rząd współtworzy Lewica. Nie można nazwać jej centrolewicową, bo jest umiarkowanie konserwatywne Polskie Stronnictwo Ludowe. Stąd wydaje się, że Donaldowi Tuskowi zależy na tym, żeby jakoś koalicję określić. I postanowił się skupić wokół emocji związanej z wyborami, dużą frekwencją. Słowa o Koalicji 15 października premier zapewne będzie powtarzać też w innych wystąpieniach.
Były też w exposé nawiązania do polityki międzynarodowej, bezpieczeństwa. Tusk mówił o zagrożeniu ze Wschodu, poprawie relacji z przyjaciółmi z Zachodu, ale też zapowiedział asertywne podejście?
W tych słowach o Unii Europejskie bardzo mocnym akcentem były słowa „W Unii Europejskiej ja nie dam się ograć”. Moim zdaniem będzie to zapamiętane, a Tusk zostanie złapany za słowo. Będzie mu to bardzo często w najbliższym czasie przypominane przy okazji różnych sytuacji, które się będą działy w relacjach między Warszawą i Brukselą.
No tak, tylko Donald Tusk zapowiedział też, że w ciągu kilku tygodni będą środki z KPO. Gdyby nie miał pewności, że to się nie uda, to raczej by tak twardej deklaracji nie składał. Czy jeśli ściągnie te pieniądze, przynajmniej na pierwszy okres zapewni pewien spokój dla swojego gabinetu?
Myślę, że taki jest w tej chwili plan. Zakłada, że będzie uruchomiona szybka ścieżka, która pomoże w uzyskaniu miliardów z KPO, dzięki czemu rząd zapewni sobie spokój i pokaże skuteczność. Tak poważna deklaracja wzmocniona słowami „Ja się nie dam ograć” to będzie coś, z czego Tuska rozliczać będzie nie tylko opozycja, ale cała opinia publiczna. Premier postawił to tak ostro i kategorycznie, że nie może się potknąć.
Na uwagę zwracają chyba też słowa o polskości – obronie granicy, zarzucanie PiS-owi wywożenia drewna za granicę. Donald Tusk mówił też o odpowiedzialności za kraj?
To jest bardzo ciekawe, bo widzimy wyraźne przesunięcie akcentów w narracji Koalicji Obywatelskiej. KO już w kampanii używała biało-czerwonego serduszka, pojawiły się biało-czerwone flagi. Weszła w tę narrację, wręcz narodową, czy taką właśnie suwerennościową.
W poprzednich latach często były flagi niebieskie, Unii Europejskiej. Teraz Biało-Czerwone. Czemu ta zmiana służy?
Jak rozumiem, jest to próba w jakiś sposób neutralizowania głównego przekazu ze strony PiS-u. Jarosław Kaczyński mówił niedawno o poważnych zagrożeniach dla suwerenności i niepodległości Polski, w tym o poważnych niebezpieczeństwach związanych ze zmianą traktatów o Unii Europejskiej i w ogóle poważnej sytuacji, która ma miejsce w światowej polityce, geopolityce. Tusk próbuje wejść na to pole, było to widać już w kampanii wyborczej, a jeszcze bardziej w exposé. Podobnie znaczące są słowa, że trzeba wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją, ale jednocześnie twardo dbać o polskie interesy. To ewidentna próba reinterpretacji pewnych sytuacji. Pokazania, że kwestie, które PiS stawia twardo, Tusk też dostrzega. I chce to wykorzystać na swoją korzyść.
Czy z przemówienia lidera Koalicji Obywatelskiej można wyczytać, jak będzie wyglądać polityka rozliczeń wobec poprzedników?
Tu istotne było odwołanie się do wspólnoty, ale też postawienie tezy, że nie wolno łamać prawa, konstytucji, zasad. Nawet w imię szczytnych celów, ratowania czegoś czy zmiany tego, co jest złe. To jest moim zdaniem bardzo odważna teza. Uważam, że lider KO stoi w tej chwili w zasadzie przed takim głównym dylematem, który w najbliższych dniach czy tygodniach będzie miał. Bo przyjął narrację, że jest liderem demokratycznej opozycji, walczącej o ratowanie demokracji, która jest w Polsce zagrożona. I teraz są pytania, czy można czasami złamać pewne zasady, reguły w imię wyższego dobra, jakim jest przywracanie demokracji. W exposé Donald Tusk twardo postawił tezę, że nie można.
Pytanie jednak, jak to będzie interpretowane. Najbliższe tygodnie pełne będą różnych zwrotów akcji, gdy przyjdzie do przejmowania mediów publicznych, relacji z Trybunałem Konstytucyjnym, kwestii Krajowej Rady Sądownictwa. Wtedy poznamy odpowiedź, czy faktycznie rząd pójdzie na ostre zwarcie na granicy prawa, czy może zgodnie z jego literą postawi na spokojne, ale w pełni konstytucyjne zmiany. To jedno pytanie. Drugie dotyczy tego, jak będzie wyglądać społeczny odbiór nowego rządu. Ogromne znaczenie mają pierwsze tygodnie. To, czy uda się zrealizować obietnice wobec przedsiębiorców, czy faktycznie wpłyną zapowiedziane w exposé miliardy z KPO. One faktycznie mogłyby nowemu rządowi dać możliwość ogłoszenia sukcesu i zapewniłyby kilka miesięcy względnego spokoju.
na zdjęciu: Donald Tusk wygłosił exposé. fot. PAP/Paweł Supernak
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka