W meczu 18. kolejki ekstraklasy piłkarze ŁKS Łódź byli skazywani na porażkę, ale sprawili niespodziankę remisując przed własną publicznością z Legią Warszawa 1:1.
Mecz ŁKS Łódź - Legia Warszawa
Opinie o iluzorycznych szansach gospodarzy na zdobycie w niedzielę choćby punktu nie były przesadzone. Do zajmującego ostatnie miejsce w tabeli beniaminka przyjechał bowiem zespół aspirujący do gry o tytuł. Marzący zaś jedynie o pozostaniu w ekstraklasie łodzianie nie wygrali w lidze od 20 sierpnia, a ich potencjał kadrowy - m.in. z debiutującym w wyjściowej jedenastce ŁKS 19-letnim Jędrzejem Zającem - jest znacznie słabszy od Legii.
Zgodnie z przewidywaniami zespół z Warszawy od początku prowadził grę i pierwszą dobrą okazję stworzył po kwadransie. Portugalczyk Josue zagrał górą piłkę do Słoweńca Blaza Kramera, który znalazł się sam na sam z Aleksandrem Bobkiem. Bardzo dobrze interweniował jednak 19-letni bramkarz beniaminka. Po czterech minutach niecelnie uderzył Josue, a w 20. minucie znów po podaniu portugalskiego rozgrywającego w dobrej sytuacji znalazł się Ernest Muci, lecz strzał Albańczyka zablokował Marcin Flis. Obrońca ŁKS sprokurował też kolejną okazję dla Legii podając piłkę Muciemu, ale napastnik Legii tym razem strzelił wysoko nad poprzeczką.
Debiutancki skok Zająca na bramkę
Piłkarze trenera Piotra Stokowca skupiali się jedynie na przeszkadzaniu faworytowi i czekali na swoje okazje w przodzie. Jedną z nielicznych z nich stworzyli i wykorzystali w ostatniej minucie pierwszej połowy. Najpierw wzdłuż linii karnego przedarł się Bartosz Szeliga, a po jego dośrodkowaniu i wybiciu piłki przez obrońców Legii, strzał Hiszpana Daniego Ramireza odbił się od Zająca, który zdobył bramkę w swoim debiucie w ekstraklasie.
Od początku drugiej połowy trwało oblężenie bramki łodzian. Ostrzeżeniem dla nich było uderzenie Bartosza Ślisza z dalszej odległości, które z trudem zatrzymał Bobek. Kolejna akcja gości w 51. minucie przyniosła już legionistom powodzenie. W polu karnym Francuza Adriena Louveau z dużą łatwością ograł Paweł Wszołek, a następnie z bliska pokonał Bobka.
Po wyrównaniu napór drużyny Kosty Runjaica wcale nie osłabł. Beniaminkowi dopisywało jednak szczęście, bo aż cztery razy piłkarze Legii trafiali w słupek i poprzeczkę. Na obramowaniu bramki ŁKS zatrzymywały się strzały Portugalczyka Yuriego Ribeiro, Muciego i dwukrotnie Josue.
Warszawianie byli dużo bliżej zwycięstwa, a najlepszą okazję do zdobycia gola zmarnował Portugalczyk Gil Dias, który w 83. minucie nie wykorzystał dobrego podania Bartosza Kapustki. Później legioniści opadli już z sił i nie zagrozili poważnie bramce ŁKS, za to akcje podopiecznych Stokowca były zbyt chaotyczne do stworzenia realnej szansy na gola.
Trener Legii: Byłem bardzo rozczarowany postawą swoich piłkarzy
- Widziałem dziś drużynę. Walczącą, konsekwentną, niepopełniającą rażących błędów. Przeciwstawić się Legii nie jest łatwo, więc chociaż nie popadamy w euforię zrobiliśmy dziś dobry "podkład" pod finalny mecz z Ruchem Chorzów w następną niedzielę. Przestrzeganie taktyki i dyscyplina przynosi efekty. Dopisujemy dziś punkt, chociaż on oczywiście ważny jest ze względu mentalnego, bo w naszej sytuacji to trochę mało - komentował trener ŁKS.
Na pytanie, czy mieliśmy dziś szczęście, Piotr Stokowiec odpowiedział: - Zrobiliśmy wiele, żeby nam trochę pomogło. Długimi fragmentami potrafiliśmy zrealizować założenia. Byliśmy konsekwentni, trzymaliśmy strukturę, nie pozwalaliśmy dogrywać piłek do Josue i Muciego, a gdy piłka trafiała w boczne sektory, tutaj też, jak Jędrzej Zając, dobrze pracowaliśmy. Trochę do życzenia pozostawia jeszcze wyjście do kontry - dodał.
Kosta Runjaic, trener Legii, wziął winę na siebie. - Remis jest bardzo rozczarowujący. ŁKS zagrał bardzo dobry mecz, ale i tak powinniśmy wygrać i zdobyć trzy punkty potrzebne w walce o mistrzostwo Polski. Łatwo jest zwalić winę na piłkarzy, ale jeżeli ktoś chce to zrobić, powinien kierować pretensje do mnie, bo ja ponoszę odpowiedzialność za ten wynik - mówił.
Jak dodał, czekają nas poważne wewnętrzne rozmowy, bo jest rozczarowany drużyną. - W pierwszej połowie graliśmy bardzo słaby mecz. Mieliśmy jedynie dobre momenty, a do tego łatwo straciliśmy gola. Cześć zawodników była zupełnie niewidoczna, nie grała na poziomie Legii. Byłem bardzo rozczarowany postawą swoich piłkarzy. Tym bardziej, że przed meczem jasno mówiłem, że nie ma opcji zremisować lub przegrać tego spotkania. Druga połowa okazała się lepsza, stworzyliśmy wiele szans bramkowych, ale ich nie wykorzystaliśmy i to jest problem. Dlatego rezultat jest, jaki jest - podsumował.
ja
Na zdjęciu: Zawodnik ŁKS Łódź Jędrzej Zając (L) i Bartosz Ślisz (P) z Legii Warszawa podczas meczu 18. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy, fot. PAP/Marian Zubrzycki
Inne tematy w dziale Sport