Daniel Obajtek jakiś czas temu zapowiedział, że sam poda się do dymisji, jeżeli rząd Donalda Tuska obejmie władzę. Jednak jeśli obecny prezes Orlenu będzie chciał pozostać na stanowisku, to nowemu rządowi nie będzie tak łatwo go odwołać z powodu zapisów w statucie multienergetycznego koncernu.
Odwołanie Obajtka nie będzie łatwe
Ewentualne odwołanie prezesa Orlen Daniela Obajtka - o ile nie ustąpi sam po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska - może nie być takie proste. Szczegółową analizę w tej sprawie przeprowadził dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej", Tomasz Jóźwik. Aktualny paragraf statutu Orlen stanowi, że państwo ma prawo powołać jednego członka zarządu, ale jego odwołanie to już decyzja rady nadzorczej. "Do odwołania członka zarządu Orlenu potrzeba 2/3 głosów w radzie nadzorczej, czyli obecnie 6/9" – zauważa dziennikarz.
Jeśli więc rada nie zgodzi się na odwołanie Obajtka, to potrzebna będzie jej wymiana. Jóźwik twierdzi jednak, że proces ten będzie trwał długie miesiące. Zarząd mógłby wyznaczyć datę walnego zgromadzenia najwcześniej na koniec stycznia. Jednak z uwagi na ferie zimowe, walne zostałoby zwołane na początek marca.
Scenariusz sensacyjny
Jóźwik opisuje również scenariusz sensacyjny, który mógłby nieść za sobą finansowe konsekwencje. "Skarb Państwa tworzy porozumieniem z państwowym PERN-em (przedsiębiorstwo zajmujące się logistyką naftową, w którym państwo ma 100 proc. udziałów - red.) i razem mają ponad 50 proc. akcji. Wtedy sami zwołają walne i wyznaczą termin (26 dni obowiązuje), bez zarządu zarządu" – pisze dziennikarz "DGP".
Wszystkie te scenariusze mogą jednak nie być potrzebne. Kilka miesięcy temu Daniel Obajtek zapowiedział, że sam odejdzie ze stanowiska, jeśli PiS przegra w wyborach, ponieważ jest związany z tą partią. – Sam odejdę, nie trzeba mi będzie nawet dziękować. Mam swój honor i mam swoją godność – powiedział.
MP
Prezes Orlenu Daniel Obajtek.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka