Przysłowiowe gołębie na rynku krakowskim gruchają, że w miejsce ks. Rasia przyjdzie protegowany arcybiskupa Jędraszewskiego. Zostanie proboszczem nie dlatego, że ma jakieś osiągnięcia, ale dlatego, że jest „dworzaninem” metropolity. Myślę, że tak naprawdę mamy do czynienia z zaledwie początkiem całej tej przykrej sprawy – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, kapłan diecezji krakowskiej, prezes fundacji Brata Alberta.
Portal Onet.pl dotarł do szokującego listu metropolity krakowskiego. Arcybiskup Marek Jędraszewski „po ojcowsku” wzywa księdza Dariusza Rasia do rezygnacji z posługi proboszcza w Bazylice Mariackiej. Zmiany proboszczów kojarzą się raczej z dekretami biskupów, automatycznym przenoszeniem. Tu jest wezwanie do rezygnacji, do tego liczne zarzuty. Chodzi o parafię znaną w całej Polsce i duchownego, który jest bratem znanego polityka?
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Bez wątpienia jest to sprawa wielopłaszczyznowa. Po pierwsze, arcybiskup ma pełne prawo, a nawet i obowiązek, kontrolować poszczególne parafie. W przypadku Bazyliki Mariackiej uzasadnione jest to tym bardziej że to jest najbogatsza parafia w naszej archidiecezji. Nie tylko ze względu na wartość historyczną Bazyliki Mariackiej z ołtarzem Wita Stwosza i wieżą, z której grany jest hejnał. To także ogromny majątek, który od kilkuset lat był gromadzony poprzez darowizny różnych mieszczan krakowskich. I po dziewięćdziesiątym roku, kiedy kościół odzyskał ten majątek, to są przede wszystkim kamienice, ale też nieruchomości poza centrum Krakowa i też ruchomości, czyli przeróżne inne darowizny. Parafia ta stała się swego rodzaju przedsiębiorstwem kościelnym. Natomiast problem zaistniał w 2011 roku, kiedy niespodziewanie na miejsce ustępującego proboszcza kardynał Stanisław Dziwisz mianował swojego sekretarza, Dariusza Rasia.
Czemu według Księdza było to zaskakujące?
Bo to jest człowiek bez doświadczenia duszpasterskiego. Nigdy nie był proboszczem, nie prowadził działalności duszpasterskiej czy społecznej, nie znał się też na zarządzaniu majątkiem, bo też nie miał w tym zakresie żadnego przygotowania. Do tego był bardzo młody. Wtedy zostało to odczytane, że kardynał Stanisław Dziwisz, niczym dawny władca feudalny, mianuje swojego dworzanina na eksponowany urząd. Tu został więc popełniony błąd na samym początku. Żeby było jasne – ja nie oceniam Dariusza Rasia jako księdza, jego pracy duszpasterskiej. Chodzi mi jedynie o to, że nie miał wtedy doświadczenia. A fakt, że został proboszczem akurat tej parafii, wywołał ogromne zaskoczenie. Zwłaszcza że wszyscy jego poprzednicy to byli duchowni o dużym doświadczeniu, którzy wcześniej byli proboszczami w innych parafiach. Odznaczyli się jakimiś wyjątkowymi walorami duszpasterskimi i organizacyjnymi. Nominacja była dla nich ukoronowaniem dotychczasowej działalności. Kardynał Dziwisz złamał tę zasadę.
Osobną kwestią jest to, że parafia prowadzi działalność także biznesową?
Tak, problem polega również na tym, że ta parafia jest faktycznie bardziej przedsiębiorstwem niż parafią. Już za poprzedniego proboszcza pojawiły się liczne pytania, czy powinna prowadzić hotele, sklepy, bardzo szeroką działalność biznesową. Czy to jest faktycznie jej zadanie? Więc już dawno były głosy krytyczne. Kilka lat temu z kolei pojawiły się pierwsze sygnały, że coś złego dzieje się tam od strony zarządzania majątkiem. Dokładnie rok temu, pod koniec 2022 roku, arcybiskup Marek Jędraszewski, pod wpływem różnych krytycznych uwag, wysłał komisję, która robiła przegląd finansów. No i trzeba powiedzieć, że wynik tego raportu, który zamieścił Onet, jest po prostu miażdżący. Tam są bardzo poważne zarzuty finansowe, również z pogranicza
prawa pracy. Kwestie zatrudniania osób, sprzedaży samochodów, nierozliczanych pieniędzy. Brak ubezpieczeń. W każdym przedsiębiorstwie. obojętnie: świeckim czy kościelnym, taki raport komisji rewizyjnej spowodowałby wstrząs.
Tylko że są w tym raporcie zaskakujące sformułowania, jak choćby o tym „ojcowskim wezwaniu”, trochę to jest mało przejrzyste.
Ja opublikowałem jedynie pierwszą i ostatnią stronę raportu, bo uważałem, że póki ksiądz Raś sam się nie odniesie do tego, co jest w środku, to ja nie mogę publikować zarzutów. Niech ksiądz Dariusz najpierw opublikuje odpowiedź. Tu jednak jest kolejny wątek tej sprawy. Na niekorzyść arcybiskupa Jędraszewskiego świadczą ostatnie zdania, że wzywa go "po ojcowsku" do złożenia rezygnacji, co będzie przyznaniem do winy. Jeśli jednak ks. Raś przyjmie tą winę na siebie, to być może otrzyma jeszcze jakiś urząd. I to jest właśnie kontrowersyjne. Nie to, że go wzywa do rezygnacji, tylko daje mu taką propozycję nie do odrzucenia: „zrezygnujesz, przyznasz się do winy, no to dostaniesz jeszcze urząd. No, może jakąś inną parafię, mniejszą, biedniejszą, ale dostaniesz”. Tymczasem sam raport jest naprawdę miażdżący, oczywiście ksiądz ma prawo się bronić. Jeśli byłyby to zarzuty wyssane z palce, to należy go oczyścić, jeśli jednak prawdziwe, nie „karać” kolejnym urzędem.
Jak ta sprawa może rozwinąć się dalej?
Zasadnicze pytanie, co teraz zrobi sam ksiądz Dariusz Raś. Czy złoży rezygnację, czy nie, będzie czekał na ruch arcybiskupa. Znając abp. Marka Jędraszewskiego na pewno go odwoła. Wtedy duchowny może wystąpić do Watykanu, a sprawa będzie się ciągnąć latami.
Wspomniał Ksiądz w mediach społecznościowych, że jest to być może ostatni rok posługi abp. Jędraszewskiego w Krakowie, bo metropolita wchodzi w wiek emerytalny i być może chce jakieś swoje rzeczy „ugrać”?
Właśnie to dowodzi, że sytuacja nie jest czarno-biała. Nie można uznać, iż jedna strona robi błędy, a druga chce to uporządkować. Bo przysłowiowe gołębie na rynku krakowskim gruchają, że w miejsce ks. Rasia przyjdzie protegowany arcybiskupa Jędraszewskiego. No i znowu zostanie proboszczem nie dlatego, że ma jakieś osiągnięcia, ale dlatego, że jest „dworzaninem” metropolity. Mówię oczywiście w przenośni, nie chcę tu broń Boże nikogo obrażać. Sytuacja, w której jeden „dworzanin” zastąpi drugiego, wywołuje dyskusję na temat jedynowładztwa w krakowskim Kościele, gdzie Watykan teoretycznie sytuację kontroluje, ale arcybiskup może każdego powołać i odwołać. Myślę, że tak naprawdę mamy do czynienia z zaledwie początkiem całej tej przykrej sprawy.
Kilka lat temu rozmawialiśmy o nominacji Marka Jędraszewskiego na stanowisko metropolity krakowskiego. Wielu katolików, ludzi Kościoła, miało wielkie nadzieje związane z tą nominacją. Chyba się nie do końca potwierdziły?
Tak, przez pierwszy rok miałem nadzieje związane z abp. Markiem Jędraszewskim. Widziałem bowiem, co się działo za czasów kardynała Dziwisza. Doprowadził on do perfekcji mianowanie ludzi wg zasady „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. To oczywiście licentia poetica, jednak faktycznie przy nominacjach nie brał pod uwagę doświadczenia czy umiejętności danego księdza, tylko to, czy to jest jego faworyt, czy jakiś protegowany. I to rzeczywiście bardzo negatywnie oddziaływało na cały krakowski Kościół. Wspomnę choćby o problemach z seminarium polsko-amerykańskim, które było w Łagiewnikach.
Problematycznych sytuacji była cała seria i wydawało się, że człowiek nowy, spoza układu, może wprowadzić pozytywne zmiany. Tak zresztą odczytano nominację Marka Jędraszewskiego. Było szokiem dla wszystkich, że do Krakowa przychodzi biskup absolutnie z innej bajki, w żaden sposób niezwiązany z Krakowem i lokalnym układem. I muszę powiedzieć, że na samym początku przejawiał chęć podjęcia pozytywnych działań. Później się jednak okazało, że wchodzi w stare koleiny. Dotychczasowych faworytów zastępuje swoimi. No i doszły kontrowersje w związku z jego skrajnym upolitycznieniem. O ile kardynał Dziwisz był związany z Platformą i mocno ją wspierał, tak arcybiskup Marek Jędraszewski wspierał PiS. No i znowu powtórka tych błędów jest taka sama, tylko idą one w inną stronę.
Tu wracamy do sprawy księdza Dariusza Rasia. Jest on bratem znanego polityka niegdyś PO, a dziś PSL-u. Czy działanie metropolity może mieć podłoże właśnie polityczne?
Obaj bracia mieli określone poglądy. Ireneusz był posłem PO ale Dariusz Raś też sympatyzował zawsze z Platformą. Wyniki prac komisji nie dotyczą jednak w żaden sposób ani osoby brata, ani zaangażowania politycznego. Tego w ogóle w tym raporcie nie ma. Są natomiast bardzo mocne zarzuty finansowe. Sam czytając raport, byłem zszokowany. Ten element polityczny jest moim zdaniem bardzo niewielki, raczej poboczny. Istotniejsze jest to, że arcybiskup na zakończenie swojej władzy chce ustawić wszystkich swoich współpracowników, co zresztą już robi, po krakowskich parafiach. To są jego ludzie, często bardzo młodzi i nie mają żadnych doświadczeń. Ja rozumiem, że ktoś jako młody ksiądz zostaje proboszczem w małej wiosce i tam się dopiero uczy. Jednak wysyłanie takiej osoby do parafii w Krakowie, żeby zarządzała ogromnym majątkiem, to po pierwsze rzucanie na głęboką wodę. Po drugie niepokoi, że nie kwalifikacje i dorobek są brane pod uwagę.
Na zdjęciu od lewej kard. Stanisław Dziwisz, abp Marek Jędraszewski, ks. Dariusz Raś, fot. PAP/Jacek Bednarczyk
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo