Bulwersujące ustalenia dziennikarzy w sprawie Sebastiana M., który jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1. Mężczyzna znajduje się w Dubaju, w którym czeka na decyzję o ekstradycję do Polski. Procedura przedłuża się i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle stanie przed wymiarem sprawiedliwości.
Tragiczny wypadek na A1. Rodzina spłonęła żywcem
Przypomnijmy, w sobotę 16 września br. po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie) w tragicznym wypadku jadąca Kią 3-osobowa rodzina zginęła w pożarze auta. Pasażerowie koreańskiego samochodu spłonęli żywcem na miejscu.
Za wypadek odpowiedzialny miał być 32-letni Sebastian M., który pędził z zawrotną prędkością pojazdem marki BMW. Internauci ustalili, że kierowany przez niego pojazd miał zahaczyć o Kię powodując wypadek.
Więcej przeczytasz o tym tutaj:
Mężczyzna uciekł do Dubaju, gdzie został zatrzymany przez tamtejsze służby. Od października oczekuje na ekstradycję do Polski. W międzyczasie polski sąd odrzucił wniosek jego obrońców o list żelazny.
Nowe ustalenia: Sebastian M. pozostaje w Dubaju
Kiedy mężczyzna odpowie za spowodowanie wypadku? Zdaniem dziennikarzy Wirtualnej Polski - nieprędko. Autorzy materiału mówią o wątpliwościach, które pojawiły się po wypowiedziach prawnika Sebastiana M. - Bartosza Tiutiunika. Pełnomocnik podejrzanego twierdził, że jego klient może być wolnym człowiekiem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, o ile Polska i ZEA nie zakończą procedury ekstradycyjnej.
- Teraz możliwe są dwa scenariusze. Jeden taki, że strona Zjednoczonych Emiratów Arabskich uwzględni wniosek strony polskiej, ta ekstradycja się dokona i mój klient fizycznie pojawi się w Polsce. Wtedy sytuacja wygląda tak, że jest zastosowany tymczasowy areszt na miesiąc, a prokurator wystąpi z wnioskiem o dalsze przedłużenie aresztu. Drugi scenariusz jest taki, że strona arabska w przewidzianym terminie nie podejmuje decyzji, czyli nie przekazuje mojego klienta stronie polskiej. To postępowanie w tym zakresie wtedy się kończy. Z upływem 60 dni od daty zatrzymania w Dubaju, teoretycznie jest wolnym człowiekiem w Emiratach – mówił w połowie listopada mecenas Bartosz Tiutiunik. Jego zdaniem termin procedury ekstradycyjnej "upływa w grudniu".
Śledczy: Procedury ekstradycyjne zostały dopełnione
Innego zdania na temat sprowadzenia Sebastiana M. do Polski jest prokuratura. Śledczy twierdzą, że wszystkie procedury zostały dopełnione, a służby czekają teraz na decyzję władz Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
- Wniosek ekstradycyjny został skierowany i oczekujemy na rozstrzygnięcie właściwych organów sądowych Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na tym etapie to po stronie organów w Emiratach należy podjęcie adekwatnych środków prawnych mających na celu zapewnienie udziału ściganego w postępowaniu ekstradycyjnym, a w przypadku decyzji o ekstradycji, doprowadzenie do skutecznego przekazania go do Polski, zgodnie z postanowieniami umowy ekstradycyjnej zawartej pomiędzy Polską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi – powiedział Wirtualnej Polsce Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Ponadto dziennikarze portalu informują, że już podczas rozpoczęcia procedury ekstradycji, polscy śledczy odbywali wirtualne spotkanie ze swoimi arabskimi odpowiednikami. - Przesłaliśmy dokumentację, która została przetłumaczona na język arabski. Nie było uwag. Wszystko jest procedowane zgodnie z ustaleniami. Wszystkie formalności zostały dopełnione - powiedział autorom artykułu śledczy znający kulisy sprawy.
Problem w tym, że nie do końca wiadomo, na jakim etapie znajduje się obecnie sprawa. WP informuje, że prokuratura nabiera w tej sprawie wody w usta. Łapczyński przekazał serwisowi internetowemu, do czasu rozstrzygnięcia wniosku ekstradycyjnego śledczy nie będą informować o szczegółach jego procedowania.
MB
Fot. Sebastian M. na tle rozbitego BMW. Źródło: Policja/Facebook.com/Canva
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Rozmaitości