Radni ugną się pod presją mieszkańców? W porządku obrad czwartkowej sesji Rady Warszawy pierwszym punktem będzie projekt uchwały wprowadzającej strefę czystego transportu. Największe kontrowersje wzbudza obszar, który ma być objęty ograniczeniami wjazdu.
Awantura o SCT w Warszawie. Interweniowała straż miejska
Posiedzenie dotyczące strefy czystego transportu rozpoczęło się wyjątkowo burzliwie. Politycy PiS twierdzą, że radni rządzącej PO wpuścili na salę jedynie zwolenników proponowanych rozwiązań, a przeciwników zatrzymali w drzwiach strażnicy miejscy. Sieć obiegły zdjęcia z incydentu.
- Sieć Obywatelskość Platformy w wykonaniu ekipy Trzaskowskiego- Rada Warszawy i blokada dla mieszkańców. A temat super ważny- strefa czystego transportu czyli strefa wykluczenia dla setek tysięcy Warszawiaków - napisała na platformie X (dawniej Twitter) Małgorzata Gosiewska.
- Rafał Trzaskowski przepycha Strefę Wykluczenia Komunikacyjnego - napisał z kolei Sebastian Kaleta zamieszczając wideo z obrad. Z relacji posła wynika, że z powodu głośnych protestów trzeba było przerwać obrady.
Media: Radni PO wystraszyli się protestujących?
Tymczasem media donoszą, że nawet radni Koalicji Obywatelskiej będą chcieli wnieść poprawkę ograniczającą obszar SCT. Przypomnijmy, że według nowego projektu SCT obejmie ponad dwukrotnie większy obszar: całe dzielnice Śródmieście, Żoliborz i Praga Północ, prawie całą Ochotę (poza SCT pozostanie fragment z CH Reduta i ul. Mszczonowską oraz Dworzec Zachodni) i Pragę Południe (poza SCT pozostanie Olszynka Grochowska: niezamieszkały obszar PKP i rezerwatu przyrody), większość Mokotowa (poza SCT pozostaną Sadyba, Stegny, Augustówka i część Służewca), około połowę Woli (do al. Prymasa Tysiąclecia).
- Warszawska strefa czystego transportu została zaprojektowana skandalicznie, bo nic nie uzasadnia aż tak szerokich granic tej strefy. Tym bardziej, że obejmuje ona np. Wisłostradę, która jest drogą przelotową, ale także drogą, którą mieszkańcy poruszają się, by załatwić ważne sprawy w centrum. Więc nawet jeżeli, ktoś nie będzie mieszkał w SCT, to i tak nie będzie mógł przejechać przez swoje miasto inaczej niż obwodnicą - powiedział Paweł Skwierawski z inicjatywy mieszkańców Stopkorkom.
Skwierawski zaznaczył, że sam pomysł strefy czystego transportu niestety stoi na manipulacji, która jest powielana zarówno przez media, jak i samorządowców. - Funkcjonuje mit o trujących i zabijających samochodach - wyjaśnił.
Paweł Skwierawski ze Stopkorkom zauważył, że tak duży obszar zmusza też tych, co prowadzą jakąkolwiek działalność również na rzecz mieszkańców SCT do wydania potwornych pieniędzy na zakup samochodu, który będzie w stanie im służyć przez dłuższy czas, czyli z normą min. Euro 6. "Mówimy i o dużych przedsiębiorcach - obsługujących budowy, dostarczających prefabrykaty, poprzez dostawców rzeczy większych typu lodówka, pralka, telewizor, dostawców do sklepów zwykłych produktów, z których korzystamy na co dzień, kończąc na paniach z kwiatami czy warzywami stojących na bazarze" - powiedział.
Zaznaczył, że przedsiębiorca stanie przed wyborem: albo zaprzestać działalności i przenieść się gdzieś indziej, przebranżowić albo dostosować się, wydając bardzo duże pieniądze na pojazdy spełniające normy. "Wiadomo, że przeniesie koszty na odbiorcę końcowego" - dodał Skwierawski.
Podkreślił, że na wprowadzeniu SCT ucierpią wszyscy mieszkańcy tej strefy łącznie z osobami, które nigdy nie miały prawa jazdy i np. podróżują tylko komunikacją miejską czy rowerem. "Zapłacą za to w sklepie, czy przy naprawie lodówki" - wyjaśnił.
Wiceprezydent Warszawy: Mieszkańcy chcieli większej strefy
Z kolei wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski zaznaczył, że pandemia pokazała, że ruch samochodowy ma wpływ na jakość powietrza i był to jedyny rok, w którym Warszawa nie miała przekroczeń norm stężenia tlenku azotu. Urzędnik stwierdził też, że w badaniach "mieszkańcy opowiedzieli się za jeszcze większym obszarem strefy".
- W stolicy mamy jedną stację monitoringu powietrza usytuowaną w bezpośrednim sąsiedztwie ciągu komunikacyjnego. Druga stacja, którą zakupiło miasto również stoi w ścisłymi centrum. Więc tak naprawdę nie mamy szczegółowej wiedzy na temat tego, jak wyglądają stężenia w długim horyzoncie czasowym na ciągach komunikacyjnych, które są oddalone od strefy śródmiejskiej. Jednak biorąc pod uwagę, że ruch w Warszawie narasta, liczba pojazdów na ciągach dojazdowych do strefy śródmiejskiej się zwiększa - powiedział prof. Artur Badyda z Politechniki Warszawskiej.
Jego zdaniem krótkoterminowe badania wykazały, że jest zależność między zmianami ruchu drogowego a stężeniami zanieczyszczeń. - Widać było, że występują przekroczenia dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń na tych ciągach dojazdowych - dodał.
- Wydaje się, że byłoby pewne uzasadnienie, żeby jednak ta strefa była większa niż mniejsza - podkreślił.
MB
Fot. Przepychanki w warszawskim ratuszu. Źródło: Twitter.com
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka