W sobotę w meczu 17. kolejki piłkarskiej ekstraklasy pomiędzy Widzewem Łódź a Radomiakiem Radom doszło do tragedii. W trakcie spotkania jeden z kibiców łódzkiego klubu zasłabł i mecz musiał zostać na chwilę przerwany. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala, ale teraz - jak się dowiadujemy - nie udało się go uratować.
Prognozy były optymistyczne
65-letni sympatyk łódzkiego klubu zasłabł ok. 20. minuty spotkania z Radomiakiem, rozgrywanego w ramach 17. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Sędzia przerwał mecz, a mężczyznę, który stracił nagle przytomność, zabrała do szpitala karetka, w której podjęto próbę reanimacji z powodu zatrzymania akcji serca.
Początkowe wieści o stanie zdrowia kibica były optymistyczne, bo jeszcze w pierwszej połowie meczu spiker ogłosił, że odzyskał on przytomność, co na trybunach przyjęto z wielką radością. Na pomeczowej konferencji powrotu do zdrowia życzyli mu też trenerzy obu zespołów, którzy dziękowali wszystkim osobom zaangażowanym w interwencję.
Kibic Widzewa nie żyje. Klub chce upamiętnić zmarłego
Jak jednak poinformował klub z Łodzi, pomimo błyskawicznej reakcji służb i podjęcia akcji ratunkowej mężczyzna zmarł w szpitalu. "Widzew Łódź łączy się w bólu z rodziną zmarłego kibica, który posiadał karnet na mecze i wspierał nasz zespół od lat" – podkreśliły władze klubu w komunikacie.
Przekazano również, że klub stara się nawiązać kontakt z rodziną i zaoferować swoją pomoc. "Informujemy, że klub nie będzie dysponował miejscem należącym do zmarłego sympatyka i w porozumieniu ze stowarzyszeniami kibicowskimi podejmie dialog na temat ewentualnego upamiętnienia zmarłego" – zaznaczono.
Zadeklarowano, że Widzew będzie kontynuował programy prozdrowotne, które prowadzi w ramach działań "Razem Tworzymy Społeczność". "Dodatkowo deklarujemy przygotowanie programu promującego znajomość zasad udzielania pierwszej pomocy" – dodano.
MP
Mecz Widzewa Łódź z Radomiakiem Radom. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport