Sytuacja niemieckiej gospodarki jest dramatycznie zła. Zgodnie z orzeczeniem Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Niemiec w budżecie federalnym należy dokonać oszczędności rzędu kilkudziesięciu miliardów euro. Niektórzy mówią wręcz o katastrofie. Jak bardzo sytuacja jest poważna?
Prof. Bogdan Musiał: Coraz częściej pojawiają się głosy uznanych ekspertów, że to jest początek końca niemieckiego modelu gospodarczego. I to jest ciekawe, pokrywa się z moimi obserwacjami. Orzeczenie trybunału ma oczywiście ogromny wpływ na kształt budżetu. Mamy serię debat w Bundestagu, kanclerz Olaf Scholz powiedział, że trudna sytuacja nie wpłynie na życie przeciętnych obywateli, niemieckich podatników.
To jest chyba nieprawda, bo problemy niemieckiej gospodarki mają ogromny wpływ na codzienne życie. Przykładem jest, chociażby, kolej. Dziś, po rządach pani Angeli Merkel jest ona w fatalnym stanie. Wymaga daleko idącej modernizacji i dużych nakładów inwestycyjnych, tylko problem polega na tym, że nie ma na to środków. Za sytuację, w której znalazła się Republika Federalna Niemiec, odpowiada oczywiście rząd kanclerz Angeli Merkel i CDU (lata 2005–2021), ale nie tylko – przypomnijmy, że w poprzedniej kadencji Niemcami rządziła wielka koalicja, SPD z CDU. Tak czy inaczej, problem niemieckiego modelu gospodarczego jest strukturalny, ogromny.
Co jest tego powodem?
Były grecki minister energii i środowiska Panagiotis Lafazanis radzi Niemcom, by sprzedali swoje wyspy, nawiązując złośliwie do dawnych rad Niemców wobec Greków, w czasach ich kryzysu.
Tylko że sprzedanie wysp Niemcom wiele by nie pomogło. Jeśli rząd w Berlinie nic nie zrobi, nie przeprowadzi naprawdę ostrych wewnętrznych reform, to niebawem Niemcy spadną z pozycji niekwestionowanego lidera, ich gospodarka przestanie być konkurencyjna. A to, co dziś robi ich koalicja rządząca, to zaprzeczenie wszelkiej logiki. Być może jakimś wyjściem, próbą ucieczki do przodu ze strony Niemiec, są pomysły scentralizowania Unii Europejskiej, by choć w ten sposób przerzucając koszty na inne kraje członkowskie, zachować niemiecką konkurencyjność w Europie, choć częściowo zamortyzować koszty, postawić na drenaż wykwalifikowanej siły z krajów biedniejszych. Najgorszą rzeczą jest jednak to, że po stronie rządu niemieckiego nie widzę jakiejś większej refleksji, prób analizy przyczyn problemów. Tymczasem największym grzechem był moim zdaniem sojusz energetyczny z przestępczym moskiewskim reżimem. Sojusz zawarty kosztem innych, w tym oczywiście Polski. Żeby z tego wyjść, naprawdę musieliby zrobić taki rzeczywisty rachunek sumienia, tylko ja na razie tego nie widzę.
Trwają ostre debaty w parlamencie, są analizy publicystów.
Centralizacja Unii Europejskiej, o której Pan wspomniał, to temat na razie publicystyczny – przegłosował ją Parlament Europejski, ale by te zmiany przeszły muszą się zgodzić wszystkie państwa, a procedura jest bardzo długa i skomplikowana. Czy jeśli do owej centralizacji nie dojdzie, a nastąpi załamanie gospodarki, grozi sytuacja, w której, nie daj Boże, dojdą w Niemczech do władzy siły naprawdę skrajne, komunistyczne, faszystowskie, czy jawnie prokremlowskie?
Niebezpieczeństw jest wiele, choć to załamanie gospodarki nie będzie też nagłe. To nie będzie jednorazowy krach i wstrząs, jak w 1929 roku, ale raczej dojdzie do sytuacji takiej jak w Japonii, gdzie też jest stagnacja. Natomiast Niemcy mają ogromny problem, bo jest w ich kraju spory zaimportowany antysemityzm, nienawiść do Żydów wśród części migrantów. Rządząca dziś koalicja SPD-FDP-Zielonych jeszcze to zaostrzy, bo umożliwia nadanie podwójnego obywatelstwa ludziom niezintegrowanym. To może doprowadzić do sytuacji, w której zwolennicy Hamasu, sympatycy Erdogana zasiądą w niemieckim Bundestagu. I tu jest pytanie, jak się zachowa reszta Niemców – poparcie dla AFD rośnie jak dla CDU.
Oczywiście z tych problemów Niemcy mogłyby wyjść, ale kłopot polega na tym, że kanclerz Olaf Scholz to nie jest polityk wybitny, ale ideolog, który od najmłodszych lat był aparatczykiem SPD. Podobnie jak pani Merkel, nie nadaje się na przywódcę dużego i ważnego państwa, które znajduje się na zakręcie swojej historii. Musi być pomysł na zmianę całej polityki gospodarczej, geopolityki, kwestii demograficznych, braku rąk do pracy. Obecnie rządząca w Niemczech koalicja tego pomysłu nie ma.
Komentarze
Pokaż komentarze (132)