Posłanka Paulina Hennig-Kloska zapytana w piątek w Radiu Zet zapewnia, że "nie ma żadnej afery wiatrakowej", a "główną stroną, której zależy na tym, by wstrzymywać proces transformacji energetycznej w Polsce jest Putin". To absurdalne tłumaczenie sprowokowało byłego szefa resortu cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego do ironicznego komentarza. Nie tylko on był zdziwiony narracją o Putinie.
Hennig-Kloska: Nie ma żadnej afery wiatrakowej
- Grupa osób, która przez ostatnie osiem lat blokowała transformacje energetyczną, jednocześnie zmniejszając wydobycie węgla w Polsce i uzależniając nas od importu paliw kopalnych, która doprowadziła do kryzysu energetycznego, dzisiaj atakuje naszą ustawę - stwierdziła Paulina Hennig-Kloska, pytana tzw. aferę wiatrakową. Jej zdaniem żadnej afery nie ma.
- Uważam, że przygotowaliśmy bardzo dobrą ustawę, która wymaga doprecyzowania przepisów w pewnych obszarach, by rozwiać wątpliwości co do naszej intencji - powiedziała, zapewniając jednocześnie, że nie ma żadnego wycofywania się z przepisów.
Zaprzeczyła też pogłoskom, jakoby ustawę mieli przygotowywać lobbyści. Posłanka Trzeciej Drogi podkreśliła, że ustawa powstała tradycyjną ścieżką poselską. - Rząd tworzy prawo i współpracuje z Rządowym Centrum Legislacji. Myśmy jako posłowie przygotowali ustawę i chcemy współpracować z sejmowym biurem legislacyjnym, które właśnie czyta tę ustawę i będzie naturalną ścieżką poselską nad nią też pracować - wytłumaczyła.
Zapewniła, że nie było żadnych lobbystów. Jak mówiła, "główny lobbysta wynaleziony przez środowisko Solidarnej Polski i okrzyknięty lobbystą przez panią premier Beatę Szydło, okazał się pracownikiem kancelarii Sejmu, który wskanowuje dokumenty do systemu" - mówiła. "To pokazuje z jakim absurdalnym atakiem mierzymy się od 48 godzin i pytanie: kto za tym stoi?" - podkreśliła.
Zdaniem Hennig-Kloski, główną stroną, której zależy na tym, by wstrzymywać proces transformacji energetycznej w Polsce jest Putin. "Jeżeli komuś zależy, żeby wstrzymywać proces transformacji energetycznej w Europie, jeżeli komuś zależy, abyśmy dalej byli zależni od importowanych paliw kopalnych, to na pewno jest to Rosja" - stwierdziła.
Jak mówiła, celem tej ustawy jest zabezpieczenie interesów obywateli. "Dostarczenie ludziom taniego i czystego prądu oraz wzmocnienie suwerenności energetycznej kraju" - powiedziała.
Informacje, że ustawa będzie pozwalała na wywłaszczenia posłanka nazwała "dezinformacją", a odległość, w której mogą stanąć wiatraki od domostw ma zostać zmieniona z 300 na 500 metrów.
"Putin wychyla kieliszek zmrożonej wódeczki"
Słowa Paulina Hennig-Kloski o Putinie nie spotkały się z przychylnym odbiorem w internecie. Zdaniem wielu komentatorów, jak brakuje solidnych argumentów, to najłatwiej wyjechać z taką narracją. Posłankę skrytykowała nawet blogerka Kataryna.
"Za każdym razem kiedy pytamy o to, czemu Hennig-Kloska chce wiatraków 300 metrów od naszych domów, gdzieś za Uralem Putin wychyla kieliszek zmrożonej wódeczki. Ja w to wierzę" - napisał ironicznie Janusz Cieszyński, były minister cyfryzacji.
Cieszyński zarzucił również posłance Trzeciej Drogi, że na aferze wiatrakowej zyskają duże niemieckie koncerny.
"Pani Hennig-Kloska w swojej ustawie zrobiła im prezent i zwolniła z tych opłat. Postanowiłem spojrzeć, jakie firmy (poza spółkami skarbu państwa) wpłaciły do tej pory najwięcej. Myślicie, że autorka też to sprawdziła?” – dodaje polityk.
Do wpisu dołączył krótkie zestawienie firm, które dodatkowa opłata kosztowała najwięcej. Większość z nich to znane na rynku koncerny. Głównie z Niemiec.
Kontrowersyjne zapisy o wiatrakach w ustawie
Zaproponowane przez Polskę 2050-TD i KO przepisy ustawy dokonują zmiany w zakresie wymogu minimalnej odległości elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkalnej oraz parku narodowego. Z projektu wynika, że ustalenie lokalizacji inwestycji w elektrownię wiatrową uwzględniać ma odległość elektrowni od terenu podlegającego ochronie akustycznej, zależnie od maksymalnego emitowanego hałasu elektrowni wiatrowej. "Proponuje się, by miejsce budowy elektrowni wiatrowej uzależnić od mocy hałasu, jaki emitują. (...) Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak, aby nie powodować uciążliwości" - napisano w uzasadnieniu.
Projektodawcy proponują m.in., aby w ustawie o gospodarce nieruchomościami dopisać, że celem publicznym jest również "budowa, przebudowa i utrzymanie instalacji odnawialnego źródła energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 1 MW, w szczególności elektrowni wiatrowej wraz z inwestycją towarzyszącą".
Politycy PiS krytykują projekt wskazując, że może on prowadzić do wywłaszczenia ludzi pod farmy wiatrowe. Grupa posłów PiS złożyła wniosek do prokuratury regionalnej i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, żeby te służby sprawdziły, kto stoi za poselskim projektem ustawy ws. cen energii. Jak zaznaczyli autorzy wniosku, posłowie podpisani pod projektem nie do końca wiedzą, co w nim jest, zatem ustawę musiał napisać ktoś inny.
ja
Na zdjęciu Paulina Hennig-Kloska, fot. Screenshot/YouTube/Radio Zet
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka