- Szymon Hołownia może namieszać, ale pod warunkiem, że przez najbliższy rok zdemoluje wizerunek Rafała Trzaskowskiego. Bo jest oczywiste, że oni będą walczyć o podobny elektorat. Jeśli marszałek Sejmu miałby mieć szansę w wyborach prezydenckich z przeciwnikiem z PiS-u, to musi po drodze wyprzedzić prezydenta stolicy – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Po dość spektakularnym starcie Szymona Hołowni jako marszałka Sejmu lider Polski 2050 w oczach fanów opozycji urasta na lidera, bije rekordy w rankingach zaufania. Niektórzy już widzą go jako przyszłego prezydenta RP. Kiedyś jednak Jacek Kuroń też miał dobre rankingi, a nie przełożyło się to na wyniki wyborów prezydenckich. Czy, zdaniem Pana, Hołownia to sezonowa gwiazda, czy ktoś, kto może mocno namieszać na polskiej scenie politycznej?
Prof. Antoni Dudek: Może namieszać, ale pod warunkiem, że przez najbliższy rok zdemoluje wizerunek Rafała Trzaskowskiego. Bo jest oczywiste, że oni będą walczyć o podobny elektorat. Czyli jeśli Szymon Hołownia miałby mieć szansę w wyborach prezydenckich z przeciwnikiem z PiS-u, to musi po drodze wyprzedzić prezydenta stolicy. Tu nie ma trzeciej drogi. PiS zachowuje moim zdaniem poważny elektorat i bardzo bym się zdziwił, gdyby kandydat PiS nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich. Tu musiałaby stać się jakaś niewyobrażalna katastrofa tego obozu. A nawet gdyby doszło do sensacji i w drugiej turze nie znalazł się kandydat PiS, to dlatego, że głosy prawicowego elektoratu zabrałby ktoś w rodzaju Krzysztofa Bosaka czy Sławomira Mentzena. A elektorat ten w życiu ani na Hołownię, ani na Trzaskowskiego nie zagłosuje.
A jakie znaczenie mają obecne świetne notowania marszałka Sejmu?
Gdy przyjdzie do walki, która się poważnie zacznie gdzieś w okolicach początku 2025 roku, dzisiejsze sondaże nie będą miały żadnego znaczenia. Dziś marszałek może być królem sondaży. Ja to zresztą przewidywałem, że przez kilka tygodni zyska ogromną popularność. Tylko jest jeden mały problem – tę popularność trzeba utrzymać przez cały przyszły rok, a po drodze Rafał Trzaskowski musi się w Warszawie mocno pogruchotać.
Szansy na porażkę w Warszawie raczej nie ma?
Prezydent stolicy musiałby nie wygrać w pierwszej turze, bo to będzie taki pierwszy sygnał, jakie są akcje Trzaskowskiego. On sobie bardzo wysoko ustawił poprzeczkę, wcześniej wygrał w pierwszej turze, w 2020 roku wszedł do drugiej tury i toczył wyrównaną walkę z Andrzejem Dudą, w pierwszej turze wyprzedził Hołownię. Teraz przed nim walka o reelekcję w Warszawie, i to, czy zwycięży w pierwszej turze, czy będzie konieczna druga, zależy w dużej mierze pozycja prezydenta stolicy.
Nie wierzy Pan w ten scenariusz, który zakłada, że Trzecia Droga i Hołownia staną się taką umiarkowaną prawicą, która będzie odbierać głosy PiS-owi?
Jakąś część wyborców PiS mogą zagospodarować, ale umówmy się, po tak morderczej kampanii PiS naprawdę dostał 34 proc. głosów. Wszyscy ci z centrum już dawno do Trzeciej Drogi uciekli. Poza tym sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego dostał ogromny prezent od grupy wyborców Koalicji Obywatelskiej. Sam znam kilka osób, które głosowały na Trzecią Drogę nie z sympatii do Hołowni czy do Władysława Kosiniaka-Kamysza, tylko dlatego, żeby Trzecia Droga nie zatonęła, by nie było sytuacji, że na niewejściu jej do Sejmu kosztem opozycji zyskuje PiS.
Mówiąc szczerze, jestem sceptyczny co do tych fajerwerków wokół Hołowni. W przeszłości mieliśmy sytuacje, gdy elektorat zakochiwał się w różnych postaciach, które były parę tygodni na szczycie a później z tego szczytu spadały. Więc Szymona Hołownię czeka w obecnym Sejmie bardzo ciężka praca. Będą się tam dziać coraz gorsze rzeczy, wszyscy testują, do czego się można posunąć.
Na razie marszałek sobie radzi, ale to będzie coraz trudniejsze. Myślę, że tam się zaczną dziać rzeczy dramatyczne w momencie, gdy powstanie rząd Tuska i PiS zrozumie, że ruszyły rozliczenia na ostro. Wtedy Sejm będzie taką „redutą”, gdzie oni będą próbowali się bronić na wszelkie możliwe sposoby. Więc dziś zachwycanie się Hołownią i wróżenie mu ogromnych sukcesów jest mocno przedwczesne. W ogóle rozpatrywanie tych ostatnich kilkunastu dni w kontekście wyborów prezydenckich jest moim zdaniem przedwczesne. Od wyborów nas dzielą lata świetlne.
Podam jeden prosty przykład. Hołownia idzie w górę, a co z jego partią? Do Polski 2050 zapisują się tłumy. Sama organizacja warszawska, która liczyła kilkudziesięciu członków, ma ponad dwieście zgłoszeń. Albo oni ich nie przyjmą, albo ich przyjmą. Jak ich przyjmą, to się może okazać, że ta partia ma zupełnie inne oblicze. Formacja ta rośnie, bo Hołownia ją napędza, ale jest jedno podstawowe pytanie: czym ta formacja się różni się od Platformy Obywatelskiej? Pierwszym wyzwaniem będą nie wybory prezydenckie w Polsce, tylko wybory prezydenckie na przykład w Warszawie. Czy Trzecia Droga wystawi swojego kandydata, czy na przykład poprze Trzaskowskiego? To główne pytanie, a nie zastanawianie się, czy dzisiejsza popularność Hołowni pozwoli mu wygrać wybory prezydenckie. Bo to jest po prostu kompletne spekulowanie i szkoda na to czasu.
No tak, tylko tu jest pytanie nie tylko o same wybory prezydenckie, ale o to, czy Trzecia Droga może odebrać głosy bardziej prawicowe, budować umiarkowaną centroprawicę?
Pytanie w jakich wyborach? Najbliższe są samorządowe, w których PiS prawdopodobnie nie wygra w żadnym dużym mieście, ale najciekawsza walka będzie w Krakowie. Bo w Warszawie przewaga Trzaskowskiego i Platformy jest tak wielka, że tu właściwie jest tylko pytanie, czy Trzaskowski wygra już w pierwszej, czy dopiero w drugiej turze. Natomiast w takim Krakowie jest ciekawiej. To drugie miasto pod względem wielkości w Polsce, po ponad 20-letnich rządach Jacka Majchrowskiego, będzie tam poligon rzeczywiście prawdziwej walki. I teraz jestem ciekaw, kto tam będzie kandydował. Czy Trzecia Droga wysunie tam swojego kandydata, czy to będzie wspólny kandydat z Koalicją Obywatelską? Natomiast nie wierzę w jakieś masowe przechodzenie wyborców PiS do Trzeciej Drogi. Ci umiarkowani już dawno z krzykiem uciekli od PiS-u i zagłosowali na Trzecią Drogę 15 października. Ci, którzy mieli odejść, już to zrobili. Więc kolejni raczej tego nie zrobią, chyba że PiS się pogrąży w jakichś monstrualnych konfliktach i zacznie się rozpadać. Wtedy ci osieroceni wyborcy mogliby gdzieś szukać poparcia.
Wspomniał Pan, że Polska 2050 musi pokazać czym różni się od PO. Dziś jej sojusz z PSL to trochę ogień i woda, pytanie, czy jako podmiot w ogóle przetrwa?
Tak, tylko tu jeszcze podkreślę, że nie jest problemem, czym różni się Trzecia Droga od Platformy, ale czym od PO różni się ruch Szymona Hołowni. I nie zgadzam się, że sojusz Polski 2050 i PSL to jest ogień z wodą. Właśnie formacje te świetnie się uzupełniają. One sobie nie zjadają elektoratu, dlatego że większość elektoratu Hołowni to jednak są duże miasta, a większość elektoratu PSL-u to są wsie i małe miasta. I to się idealnie uzupełnia. Trzeba tylko tej formacji dać jakiś pomysł, jakiś program. Zdefiniować tę Trzecią Drogę, bo samo hasło jest świetne, to jest ucieczka od duopolu. Tylko teraz trzeba wymyślić parę rzeczy, których Tuskowi będzie ciężko przejąć. Bo lider KO jest mistrzem pozyskiwania cudzych haseł. Jeśli Kosiniak-Kamysz i Hołownia mają odrobinę rozumu politycznego, to będą się trzymać razem i będą próbowali za wszelką cenę budować nowy podmiot polityczny, stopniowo zacieśniając współpracę PSL-u i Polski 2050. Mniej wierzę w to, że pozyska on rozczarowanych wyborców PiS-u, bardziej wyborców PO rozczarowanych Tuskiem jako premierem, czy jakimiś działaniami nowego rządu, które jednak będą szły głównie na konto Platformy.
Jeśli jednak Polska 2050 i PSL pójdą oddzielnie, która z tych formacji ma szansę, grając samodzielnie?
Jeśli PSL pójdzie swoją drogą, to jak zawsze będzie próbował przetrwać, już mu się tyle razy udało, to może mu się udać znowu. Natomiast Ruch Hołowni podzieli los Nowoczesnej czy Ruchu Palikota i umrze w objęciach Platformy Obywatelskiej. Więc moim zdaniem jedyną szansą dla Ruchu Hołowni jest ścisły związek z PSL-em i rozbudowa tego sojuszu. Dla PSL też jest to rozwiązanie dobre, bo dające tej partii otwarcie na duże miasta, czego ludowcom stale brakowało, bez którego ta formacja walczyła o przeżycie. To jest ten pomysł Piotra Zgorzelskiego, budowania nowej polskiej chadecji. I oczywiście można dyskutować, czy w Polsce w ogóle ma rację bytu jakakolwiek chadecja, ale jakbyśmy tego ideologicznie nie zdefiniowali, to moim przekonaniu jest w centrum miejsce na niedużą partię, która będzie tych umiarkowanych wyborców koncentrować wokół siebie.
Zwłaszcza jeśli Platforma będzie dalej, co jest wysoce prawdopodobne, wędrowała w lewo i stanie się taką partią lewicowo-liberalną. Wtedy powstanie siły konserwatywno-liberalnej w centrum, umiarkowanej, byłoby to w jakimś sensie racjonalne. Tylko, pytanie, czy im starczy wyobraźni politycznej. Tu można mieć sporo wątpliwości. Ja mam wrażenie, że Hołownia głównie myśli o swoich szansach prezydenckich. Mało go już ta partia obchodzi. Zobaczymy, co jako lider Polski 2050 zrobi Michał Kobosko, który zdaje się, że nie wchodzi do rządu, to będzie miał więcej czasu, żeby tę partię ratować. Moim zdaniem dzisiaj to jednak Polska 2050 jest w najbardziej krytycznym położeniu. I najbliższy rok zdecyduje, czy nie podzieli na przykład Nowoczesnej.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka