Donald Tusk zadeklarował, że cierpliwie czeka, aż skończy się misja rządu Mateusza Morawieckiego i to on będzie mógł przejąć władzę w Polsce. Jak stwierdził, choć poniedziałkowa uroczystość w Pałacu Prezydenckim budziła w nim współczucie, to nie będzie złośliwy. O złośliwość nie podejrzewa także prezydenta Andrzeja Dudy, który wybrał dość znaczącą datę na ewentualne powołanie rządu Tuska.
Tusk o zaprzysiężeniu rządu Morawieckiego: spektakl
- Wszyscy wiedzą, w jakiej grze uczestniczą i musieli zbiorowo poudawać. To na pewno nie było przyjemne zadanie, ale taki kosztowny dla wszystkich Polaków plan mają, będziemy musieli jeszcze kilkanaście dni to obserwować - powiedział szef PO, odnosząc się do wczorajszego zaprzysiężenia rządu w Pałacu Prezydenckim.
- Osoby wykorzystane do tego spektaklu nie zasługują na dodatkowe złośliwości. Prezes (PiS Jarosław) Kaczyński wystarczająco upokarza swoich współpracowników w tym spektaklu, żebym ja jeszcze musiał tutaj dokładać swoją cegiełkę. Wszyscy wiemy, że przynajmniej mają dość wysokie wynagrodzenie za te dwa tygodnie, być może to osłodzi im tę sytuację - dodał.
W ocenie Tuska nowi członkowie rządu płacą wysoką reputacyjną cenę.
Szef PO: Nie sądzę, żeby data 13 grudnia to była złośliwość prezydenta
Pytany czy uważa za złośliwość ze strony prezydenta Andrzeja Dudy wyznaczenie daty ewentualnego powołania swojego rządu na 13 grudnia, odparł, że nie sądzi i dodał, że to dość istotna data w jego życiu. - Ja nie sądzę, żeby pan prezydent w tej kwestii kierował się swoim dość specyficznym poczuciem humoru - ocenił. Dopytywany powiedział: "Przetrzymamy też ewentualne złośliwości".
Według lidera PO, "trzeba też mieć pewne zrozumienie i cierpliwość dla tych, którzy przegrywają". - Nie mówię tutaj o kwestii rozliczania, bo tę będziemy prowadzili bardzo konsekwentnie - wyjaśnił. Ale - jak dodał - "kiedy patrzę na tę część, gdzie siedzi PiS i widzę, że są naprawdę bardzo pogubieni, zdezorientowani, po ośmiu latach nie tylko sprawowania, ale i nadużywania władzy, świadomość, że nie ma się już nic do powiedzenia i to decyzją Polaków, jest dla nich naprawdę trudna do zniesienia".
Wyznał, że ma "osobistą, trochę chłopięcą satysfakcję, kiedy widzi po ich oczach, że nie są w stanie się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości, gdzie powoli władza przechodzi w ręce ludzi przyzwoitych".
Tusk przyznaje, że w jego rządzie będzie za mało kobiet
Zadeklarował, że "jesteśmy gotowi w każdym szczególe do przedstawienia składu rządu nie tylko na poziomie ministrów, ale także poniżej, programu rządu, planu na pierwsze sto dni oraz perspektywy strategicznej". - Musimy tylko spokojnie i bez nerwów czekać, aż misja nowego rządu i starego premiera (Mateusza) Morawieckiego się zakończy, trzymam kciuki, aby tę misję wykonał jak najszybciej - dodał.
Pytany, czy jest zadowolony z liczby kobiet, które obejmą teki w jego rządzie, Tusk przyznał, że nie jest zadowolony, jednak zastrzegł, że jest to wypadkowa decyzji koalicyjnych. - To są cztery partie, nie jest to takie proste z punktu widzenia osoby odpowiedzialnej za kształt całego rządu. Muszę uwzględniać także rekomendacje innych partnerów - powiedział Tusk.
- Oczywiście wolałbym, żeby był możliwy mniej więcej parytet w rządzie. Nie będzie go, ale nie będzie też tak źle, jak niektórzy to dzisiaj prognozują - dodał szef PO.
ja
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka