Jeszcze nigdy teleturniej "Jeden z dziesięciu" nie budził tylu emocji. Wszystko za sprawą genialnego Artura Baranowskiego, który w jednym z odcinków "rozbił bank", czyli zgarnął maksimum punktów. Uczestnik nie dojechał jednak na Wielki Finał programu z powodu awarii auta, co potwierdził prowadzący Tadeusz Sznuk. Mimo tego Artur Baranowski zgarnął jedną z nagród.
Wielki Finał "Jednego z dziesięciu"
W Wielkim Finale "Jednego z dziesięciu" spotkali się: Daniel Szymański, Jędrzej Kierys oraz Patrycja Buda. Ostatecznie wygrał Daniel Szymański z sumą 404 pkt. Zwycięzca otrzymał nagrodę w postaci 40 tys. zł. Nie zdobył jednak nagrody za największą liczbę punktów, zatem 10 tys. zł wędruje do Artura Baranowskiego, mimo że ten nie dotarł do studia.
Przed południem Onet ujawnił, że Artur Baranowski nie wystąpi, ponieważ miał awarię samochodu, gdy był w drodze na Wielki Finał, na który jechał z rodzinnych Śliwnik do Lublina, gdzie w tamtejszym studio TVP3 realizowano nagranie.
Zabrakło Artura Baranowskiego
Potwierdziło się to wieczorem, kiedy w szranki stanęło 9 uczestników, a miejsce Artura Baranowskiego było puste. - Zakończymy dziś 140. sezon teleturniej, w którym wszystko się może zdarzyć i dziś właśnie się zdarzyło (...) Przedstawiła się nam dziewiątka graczy. Pan Artur Baranowski nie dojechał. Czeka na pomoc drogową, dwieście kilometrów od naszego studia. To wielka szkoda, bowiem pan Artur w swoim odcinku zdobył niewiarygodną liczbę 803 punktów – powiedział prowadzący Tadeusz Sznuk na początku programu.
Jak już pisaliśmy, 28-latek ze Śliwnik nie miał sobie równych - nie stracił w programie ani jednej szansy i odpowiedział na wszystkie finałowe pytania, ustanawiając tym samym rekord teleturnieju. Dlatego mimo swojej nieobecności na Wielkim Finale Baranowski wygrał 10 tys. złotych, ponieważ zdobył najwięcej punktów z całego sezonu.
Producent teleturnieju wydał oświadczenie
Wielu internautów miało pretensje do Telewizji Polskiej, że nie umożliwiła Arturowi Baranowskiemu wzięcia udziału w finale teleturnieju, czemu dawali upust w komentarzach w mediach społecznościowych. Były pomysły, że nadawca powinien nawet wysłać helikopter po pana Artura, albo przełożyć nagranie, by ten mógł się na nim stawić. Wieczorem pojawiło się oświadczenie Anny Brzywczy, prezes zarządu Euromedia TV, spółki, która produkuje program na potrzeby TVP.
"Ogromnie żałujemy, że Pan Artur Baranowski, który zdobył w 19. odcinku 140 edycji programu "Jeden z dziesięciu" rekordowe 803 punkty nie pojawił się na nagraniu Wielkiego Finału. O swojej nieobecności poinformował nas telefonicznie w dniu nagrania. Wszyscy zawodnicy są informowani, że w przypadku niestawienia się na nagranie, tracą możliwość uczestnictwa w Wielkim Finale" - czytamy.
"W prawie 30-letniej historii programu takie nagłe nieobecności miały miejsce wielokrotnie, choćby jesienią ubiegłego roku, kiedy również Wielki Finał 134. edycji został rozstrzygnięty wśród 9 zawodników" - wyjaśniła prezes.
Anna Brzywczy zapewniła, że Artur Baranowski, zgodnie z regulaminem programu, wygrał nagrodę w wysokości 10 tys. zł za zdobycie największej liczby punktów w 140. edycji.
Oba odcinki były nagrywane zanim wyemitowano program, po którym Artur Baranowski zyskał wielką sławę. Mężczyzna stał się też bohaterem memów. Na spokojną do tej pory wieś zjechali się dziennikarze, ale pan Artur konsekwentnie odmawia wywiadów. - Od wczoraj dzwoni cała rodzina, piszą koledzy z okolicy i znajomi ze studiów. Artur nie spał do późna i cały czas odbierał telefony albo odpisywał na wiadomości. Dziś cały dzień śpi. Nie ma już siły rozmawiać z dziennikarzami — skomentował zamieszanie wokół Artura Baranowskiego jego ojciec w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
ja
Inne tematy w dziale Kultura