Śmierć legendy polskiej sceny muzycznej pogrążyła w żałobie muzyków Budki Sulfera. Jerzy Bogdanowicz, człowiek stojący za sukcesem Ewy Demarczyk czy Czesława Niemena, zmarł 5 listopada pod walce z długą chorobą. Polscy rockmani żegnają dawnego menadżera.
Jerzy Bogdanowicz – menedżer, impresario i współpracownik wielu polskich muzyków z okresu PRL zmarł zapomniany 5 listopada 2023 r. Bogdanowicz odszedł po długiej walce z ciężką chorobą, o czym poinformowali jego bliscy.
"Żegnaj Jurku, byłeś wspaniałym organizatorem, dobrym człowiekiem, przyjacielem. Czesław Niemen wiele Tobie zawdzięczał, i zawdzięczamy Tobie my wszyscy. I za wszystko dziękujemy" - przekazał muzyk Paweł Brodowski. Jego śmierć dotknęła wyjątkowo mocno muzyków legendarnej Budki Suflera.
Tragiczna wiadomość przyszła z opóźnieniem
Tomasz Zeliszewski, perkusista i lider zespołu 16. listopada zamieścił na Facebooku wpis, w którym wspominał postać Bogdanowicza. Jak zapewnia artysta, to właśnie on był odpowiedzialny za sukces formacji. "Ze względu na moje marne w tej dziedzinie kompetencje oraz brak czasu nie śledzę każdego dnia oceanu informacji, które pojawiają się w sieci. Dlatego z pewnym opóźnieniem dotarła do mnie smutna wiadomość o śmierci Pana Jurka Bogdanowicza, która nastąpiła 5 listopada po długiej chorobie" - na wstępie podkreślił Zeliszewski, po czym podzielił się z fanami Budki Suflera garścią wspomnień o Bogdanowiczu.
– Pozwólcie na kilka zdań refleksji o relacjach z zespołem i wpływie Jerzego Bogdanowicza na rozwój kariery Budki Suflera. Bogdanowicz na początku lat siedemdziesiątych na Polskim rynku muzycznym był postacią na miarę Briana Epsteina. Będąc impresario Ewy Demarczyk i Czesława Niemena w umysłach młodych artystów tamtej epoki był czymś nieosiągalnym. Nigdy nie miałem śmiałości zapytać go dlaczego my, dlaczego Budka zwróciła na siebie Jego uwagę. Pan Jurek widział w nas coś niezwykłego i wielkiego. Jeżeli mówimy, że redaktor Janiszewski umocował nas na antenie radiowej, to Jerzy Bogdanowicz postawił czterech młodocianych facetów na Polskiej Profesjonalnej Scenie Muzycznej – opisał swoją relację z Bogdanowiczem Zeliszewski.
Bogdanowicz był mentorem
Jak zapewnił artysta z Budki Sulfera, Bogdanowicz był dla zespołu nie tylko menadżerem i realizatorem, ale i kimś w formie mentora. Zeliszewski wymieniał: "Nauczył nas ciężkiej pracy. Nauczył nas szacunku do ludzi przed sceną i do tego co robimy. Wyjaśnił, że artysta w życiu jest skazany nie tylko na brawa. Pokazał zasadzki i ciemne zakamarki tego zawodu. Tłumaczył jak dzieciom różnicę między muzyką a mamoną. Między sztuką a pozorami. Wystarczyło go tylko słuchać...".
Fot. Jerzy Bogdanowicz za młodu/zdj. ilustracyjne/Pixabay, Canva
Salonik24
Inne tematy w dziale Kultura