Na tę chwilę zatrzymano 56 osób, zabezpieczono ponad 1100 środków pirotechnicznych - powiedział w sobotę wieczorem na briefingu podsumowującym Marsz Niepodległości rzecznik Komendanta Stołecznego Policji podinsp. Sylwester Marczak. Zaznaczył, że był to jeden z bezpieczniejszych Marszów.
Warszawska Policja po Marszu Niepodległości: zatrzymano na razie 56 osób
Rzecznik przekazał, że osoby zatrzymano zarówno przed, jak i w trakcie odbywającego się marszu. Byli to zarówno Polacy, jak i obcokrajowcy.
"Dużo osób zostało zatrzymanych w czasie czynności wyprzedzających, ale także w trakcie trwania wydarzenia. Mamy np. osobę zatrzymaną, która kierowała pojazdem pomimo obowiązującego zakazu. Ale też osoby, które posługiwały się fałszywym dokumentem" - wyjaśnił Marczak.
Podkreślił, że komendant główny policji tradycyjnie skierował do Warszawy duże siły i środki do wsparcia działań zmierzających do zabezpieczenia centralnych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, ale także Marszu Niepodległości.
"Mamy do czynienia ze spokojnym zgromadzeniem. Pojawiały się incydenty, takie jak zawsze" - powiedział rzecznik KSP. Wyjaśnił, że chodzi o odpalane race, czy sytuację, gdy trasę marszu zablokowali aktywiści klimatyczni.
"Łącznie sześć osób usiadło na trasie. Zgodnie z przepisami organizator zwrócił się z żądaniem opuszczenia trasy przemarszu, osoby nie posłuchały. Stąd wniosek organizatora do policji o usunięcie tych osób. Działania zostały podjęte, użyto siły i przeniesiono te osoby w miejsce bezpieczne. Będą w tym przypadku skierowane wnioski do sądu o ukaranie" - wyjaśnił.
Przekazał, że najpoważniejszy incydent, do którego doszło, to zrzucanie przez grupę osób przechodzących mostem Poniatowskiego rac w kierunku stacji benzynowej, znajdującej się pod mostem. "Cztery osoby zostały zatrzymane, są z nimi prowadzone czynności" - dodał.
"Większość zatrzymanych osób, około czterdziestu, to takie, które posiadały narkotyki. Kolejny raz, duża liczba osób zatrzymanych to te, które były poszukiwane" - powiedział.
Zaznaczył jednak, że dużo materiałów pojawia się już po zakończeniu wydarzeń. "Nie zdziwią się, że one pojawią. Będą poddawane szczegółowej analizie a następnie poddane ocenie prawno-karnej ze strony prokuratury" - wyjaśnił.
Marczak pytany był o incydent palenia flag Unii Europejskiej i tęczowej.
"Jeśli chodzi o palenie flagi, to musimy zwrócić uwagę na przepis mówiący, skąd ta flaga pochodzi, jakie warunki muszą być spełnione, żeby można było mówić o kwalifikowaniu, jako konkretne przestępstwo. To będziemy analizować" - skomentował dodając, że najważniejsze jest bezpieczeństwo osób, a później zabezpieczenie mienia.
Przekazał, że działania polegające na kontroli pirotechnicznej zakończyły się negatywnie. "Nie znaleziono niczego" - dodał.
Ocenił, że z perspektywy policji z lat wcześniejszych, to był jeden z bezpieczniejszych Marszów Niepodległości.
Przekazał, że ostateczny raport może być najwcześniej jutro rano, ale to też nie będą liczby ostateczne. "Jak to wynika z doświadczeń, bywało tak, że nawet kilka dni, czy tygodni po wydarzeniu, dochodziły nam kolejne przestępstwa" - dodał.
Podkreślił, że w Warszawie w tym czasie było kilka tysięcy policjantów. "Było to jedno z największych zabezpieczeń, biorąc pod uwagę siły policji, w ostatnich latach" - dodał.
Podinsp. Marczak nie podał liczby uczestników Marszu Niepodległości. Prezydent Warszawy przekazał wcześniej, że było ich około 40 tysięcy.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka