Jest umowa koalicyjna Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz formacji tworzących Trzecią Drogę – Polski 2050 oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Partia Razem zapowiedziała, że nowy rząd poprze, ale do niego nie wejdzie, bo jej postulaty nie są realizowane. Jak ocenia Pan perspektywy tej bardzo zróżnicowanej koalicji?
Oczywiście sprawy światopoglądowe można nieco wyciszyć, ale w nowej koalicji są spore różnice także w kwestiach gospodarczych, są liberałowie, socjaliści, różne podejście do przedsiębiorców. To zróżnicowanie jest pierwszym elementem mocno utrudniającym działanie nowego rządu. Drugim jest liczba posłów.
Oczywiście, rząd partii dotychczas opozycyjnych uda się powołać. Jednak nowa koalicja mieć będzie 248 posłów. To baza parlamentarna, dająca możliwość uzyskania wotum zaufania, przegłosowania ustaw. Większość ta nie będzie jednak miała możliwości odrzucenia weta prezydenta. Więc szykując ustawy, obóz nowego rządu musi mieć z tyłu głowy to, że prezydent takie czy inne rozwiązania może zawetować. To będzie poważne ograniczenie dla nowego rządu. Wreszcie trzecim problemem będzie otoczenie zewnętrzne, które nie będzie dla nowej większości przyjazne.
Chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę, który będzie wetować kolejne ustawy?
Nie tylko. Oczywiście kluczowe znaczenie ma fakt, że prezydent wywodzi się z innej opcji politycznej, już zapowiedział, że będzie stać na straży dokonań rządów Zjednoczonej Prawicy, chodziło o sprawy społeczne. Są też jednak instytucje, których na razie dotychczasowa opozycja nie przejmie, powołane przez większość sejmową zdominowaną przez Zjednoczoną Prawicę. Chodzi oczywiście o Narodowy Bank Polski, Trybunał Konstytucyjny, czy Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Siłą rzeczy osoby, które zajmują w owych instytucjach stanowiska kierownicze, będą, mówiąc delikatnie nie bardzo przychylne nowej koalicji. Warunki zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne są więc dla nowego rządu trudne.
Cezurą dla tej koalicji będą wybory prezydenckie. One będą bardzo istotne z dwóch powodów. Po pierwsze – jeśli zwycięży kandydat koalicji KO-Trzecia Droga-Lewica, to nagle część problemów z początku rządów zniknie, koalicja nabierze wiatru w żagle. Nie będzie weta, będzie dużo łatwiej. Jednak tu jest inny problem – przynajmniej u kilku polityków powstającej dziś koalicji są duże ambicje. Część z nich może wystartować w pierwszej turze wyborów prezydenckich.

Z tym że PiS na razie nie ma mocnego kandydata na prezydenta. Z kolei w nowej koalicji będą dwa bieguny – radykalna lewica na czele z partią Razem z jednej strony i konserwatywny PSL po drugiej. Są sensacyjne teorie, że przy umiejętnym rozegraniu do drugiej tury wyborów prezydenckich wejdą na przykład bardziej patrzący w lewo Rafał Trzaskowski kimś z PSL. Wtedy mielibyśmy całkowitą rewolucję, koniec bipolaryzacji PO – PiS. Być może i wcześniejsze wybory parlamentarne, ale w których przeciwnikami byłyby formacje dziś podpisujące umowę koalicyjną. To scenariusz dość sensacyjny, ale czy patrząc na brak mocnych kandydatów po stronie PiS całkowicie nierealny?
Całkiem nierealny nie jest, ale mało prawdopodobny. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że kandydata na prezydenta partia ogłosi 11 listopada 2024 roku, jest więc jeszcze rok. Podobnie zresztą dekadę wcześniej PiS 11 listopada 2014 roku ogłaszał kandydaturę Andrzeja Dudy. Przez rok może się jeszcze bardzo wiele zmienić. Wydaje mi się jednak, że PiS-owi mimo błędów uda się utrzymać pozycję numer dwa na polskiej scenie politycznej. W takiej sytuacji rywalem Rafała Trzaskowskiego (jeśli prezydent Warszawy wystartuje) będzie ktoś z Prawa i Sprawiedliwości. Zgadzam się natomiast, że rola Polskiego Stronnictwa Ludowego będzie kluczowa, jako takiego konserwatywnego biegunem w nowej koalicji. Ma tego świadomość prezydent Andrzej Duda, który nominując na marszałka seniora Marka Sawickiego, dokonał swoistej inwestycji w PSL.
Chyba jednak prezydent nie liczy na to, że uda się pozyskać ludowców dla koalicji z PiS-em i uratowania misji Mateusza Morawieckiego?
Przecież Andrzej Duda ma doświadczenia z czasów, gdy pracował jeszcze w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Pamięta jak trudne były relacje prezydenta z Donaldem Tuskiem, jak trudnym lider KO jest partnerem. Andrzej Duda będzie więc budował Władysława Kosiniaka-Kamysza. Być może po cichu liczy też na to, że jeśli za jakiś czas dojdzie do rozłamu w koalicji, to PSL będzie mogło zbudować jakiś sojusz z PiS-em jeszcze w tym parlamencie. Prezydent byłby takiego sojuszu naturalnym patronem.
Na pewno nie w najbliższym czasie. Tu nie chodzi tylko o kwestie orzeczenia w sprawie aborcji, ale też o pewną politykę tożsamościową. Na pewno niebawem czeka nas ostry spór o rolę Kościoła katolickiego w Polsce. I tu siłą rzeczy PiS stanie po stronie Kościoła, a Lewica po przeciwnej stronie. Jeżeli miałaby być jakakolwiek trwała koalicja, to na pewno nie w tej i raczej nie przyszłej kadencji Sejmu. To raczej kwestia dekady, dwóch. Natomiast wcześniej nie można wykluczyć jakichś doraźnych, taktycznych porozumień, chociażby w sprawach gospodarczych. Na rządową koalicję stanowczo jest za wcześnie.
Źródło zdjęcia: Liderzy dotychczasowej opozycji parafują umowę koalicyjną Fot. PAP/Marcin Obara
Komentarze
Pokaż komentarze (16)