Zapowiadano nową jakość, którą miała wprowadzić Monika Strzępka, obecna dyrektorka Teatru Dramatycznego, zaczynająca rządy od ustawienia instalacji złotej waginy w hallu teatru. Po roku jej dorobek to kilkunastu niezadowolonych aktorów, których Strzępka zwolniła - jak twierdzą - bez argumentów. Podwładni oskarżają ją o brak kontroli nad placówką i jej budżetem oraz o mobbing.
– Jak to się stało, że przez 12 miesięcy instytucja, która miała być tworzona na pokładach empatii, zrozumienia, dbałości o zespół, stała się miejscem przemocowym? – zastanawiają się pracownicy Teatru Dramatycznego w artykule Onetu.
Złota wagina. Brak doświadczenia
Monika Strzępka wygrała konkurs na dyrektora Teatru Dramatycznego wiosną 2022 roku. Pokonała rządzącego tą sceną przez poprzednie dziesięć lat Tadeusza Słobodzianka.
Swoją władzę zaczęła od udekorowania hallu teatru pozłacaną waginą, a swój gabinet nazwała "waginetem". Szybko została zawieszona przez wojewodę mazowieckiego Konstantego Radziwiłła, który kwestionował jej wybór jako sprzeczny z warunkami stawianymi w konkursie. Wojewoda krytykował radykalizm jej poglądów.
To był dopiero początek. Później było coraz gorzej.
– Żadna z członkiń Kolektywu nie ma doświadczenia w prowadzeniu tak dużej instytucji kultury i to było odczuwalne na co dzień. Kolektyw nie umiał na nowo podzielić zadań między pracownikami i między sobą. W nieskończoność trwały narady w "waginecie", a robota stała i nie można było doprosić się żadnej decyzji — mówi Onetowi wieloletnia współpracowniczka warszawskich teatrów.
Dopowiada inna z pracowniczek: – Mieliśmy wrażenie kuli śniegowej niezałatwionych spraw. Słyszeliśmy ciągle: "musimy się spotkać, ale nie mogę, bo mam zaraz spotkanie". Lub słynne: "zgadajmy się", do którego nigdy nie dochodziło.
Masa dziwnych urazów aktorów
Dalej było zwalnianie doświadczonych aktorów, słowa o redukcjach, po czym przyjmowano na ich miejsce nowych. Szybko wszystkim pracownikom zaczął towarzyszyć duży stres przez brak klarownych planów i brak nici porozumienia z ekstrawagancką dyrektor.
– Z mojego zawodowego punktu widzenia zaczęło się tam dziać coś bardzo dziwnego: teatr bezwypadkowy nagle zaczął bić rekordy w kontuzjach, stłuczeniach, zwichnięciach – wspomina w rozmowie z Onetem Anna Cis. – Zaczęły nas zasypywać raporty z prób: ktoś spadł ze schodów, ktoś się uderzył, ktoś uszkodził kręgosłup. W mojej ocenie (a pracuję w zawodzie już 20 lat) te wypadki nie wynikały z warunków pracy – one się nie zmieniły, tylko ze stresu, napięcia, złej atmosfery. Człowiek zmęczony, niewyspany, spięty, jest o wiele bardziej wrażliwy na urazy.
Stres, mobbing
Za rządów Strzępki odeszło lub zostało zwolnionych kilkunastu aktorów, często z dużym dorobkiem. Zapowiadają listy do warszawskiego ratusza, któremu teatr podlega, do Związku Artystów Scen Polskich, czują się upokorzeni, mobbowani, wypychani z własnego teatru, w którym pracowali często od lat.
– Nie mają znaczenia przy zwolnieniach: doświadczenie, kompetencje i nagrody aktorskie. Monika tworzy sektę i trzeba mieć takie same poglądy jak ona. Chociaż większość z nas ma poglądy lewicowe, ale chyba nie są wystarczająco lewicowe. Chyba trzeba jeść grzyby, palić szałwię, grać na gongach i wierzyć w squirtowe wody święcone – powiedziała Interii Karolina Charkiewicz. – Godzinami znęcała się nad ludźmi, prowadząc długie, do niczego nie prowadzące monologi o tym, jak nikogo nie czuje i nie chce poczuć i nie chce edukować. Podważała nasze kompetencje i nie miała żadnych konstruktywnych argumentów w tej sprawie. W rozmowach tych nie było cienia dialogu – dodaje Charkiewicz.
Z artykułu w Onecie wynika, że Monika Strzępka nie ma sobie nic do zarzucenia.
MD
Źródło zdjęcia: Monika Strzępka. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura