Marcin Mastelerek przyznał, że nie rozumie podejścia Władysława Kosiniaka-Kamysza, który woli być tylko współpracownikiem Donalda Tuska, niż realnie rządzić Polską. - Gdyby Kosiniak-Kamysz miał 1/10 determinacji Mateusza Morawieckiego, to miałby szansę w 2020 r. zostać prezydentem, a teraz premierem - powiedział szef gabinetu prezydenta w Polsacie News.
Prezydent Andrzej Duda poinformował w poniedziałkowym orędziu, że po analizie i przeprowadzonych konsultacjach postanowił powierzyć misję sformowania rządu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Prezydent oświadczył też, że zdecydował o powierzeniu funkcji marszałka seniora posłowi Markowi Sawickiemu z PSL. To zdecydowany ukłon w stronę "ludowców", których będzie chciał "dokooptować Morawiecki" do powyborczej układanki.
Morawiecki upokorzony? "Proszę spojrzeć na niego"
Mastalerek zapytany w wywiadzie, dlaczego prezydent naraża - jak to powiedział lider PO Donald Tusk - Mateusza Morawieckiego na "przykre upokorzenie", odparł: "Proszę spojrzeć na premiera Morawieckiego, czy on wczoraj wyglądał na upokorzonego człowieka?".
- Premier Morawiecki jest zdeterminowany do tego, by stworzyć rząd. W polityce nie wszystko, co się robi, robi się na tu i teraz. Pewne decyzje zapadają po to, by można było w przyszłości podjąć pewne akcje polityczne. Premier będzie miał szansę przedstawić przed Sejmem swoją kandydaturę, pokazać różnice między tą koalicją a ewentualną przyszłą. Ja zawsze podaję przykład koalicji PO-PiS, która była tylko i wyłącznie w mediach - stwierdził gość "Grafitti" w Polsacie News.
Podał przykład Hiszpanii, gdzie w lipcu misję tworzenia rządu otrzymał szef Partii Ludowej, która zdobyła najwięcej głosów w wyborach, ale nie zdołała uzyskać większości w Kongresie Deputowanych. Przypomniał, że ta misja trwała dwa miesiące. - Czy wtedy Donald Tusk wziął swojego kolegę z Europejskiej Partii Ludowej na bok i powiedział mu: stary, nie ośmieszaj się, po co ci te dwa miesiące? - zapytał Mastalerek.
Zaznaczył, że decyzja prezydenta ws. powierzenia misji formowania rządu w tzw. pierwszym kroku Morawieckiemu jest ostateczna. Jak ocenił, premier Morawiecki jest człowiekiem zdeterminowanym i będzie robił wiele, by jego nowy rząd powstał. - Gdyby Władysław Kosiniak-Kamysz miał 1/10 determinacji Morawieckiego, to miałby szansę w 2020 roku zostać prezydentem, a teraz premierem. Wydaje mi się, że taka szansa może się nie powtórzyć - powiedział Mastalerek.
PSL miało sondować szanse Kosiniaka-Kamysza
Dopytywany, czy na stole była taka propozycja, by szef PSL został premierem, szef gabinetu prezydenta wskazał, że po to były przeprowadzone konsultacje przedstawicieli komitetów wyborczych z prezydentem. - Ze środowiska PSL i różnych osób związanych z PSL wychodziły w pierwszych dniach takie sondujące pytania, a może Władysław Kosiniak-Kamysz, natomiast trzeba uczciwie powiedzieć, że Kosiniak-Kamysz jest niesłychanie lojalny wobec Donalda Tuska. Natomiast myślę, że mógł stracić życiową szansę - stwierdził. Jak dodał, każdy chciałby mieć tak oddanego współpracownika, jak to jest w relacjach między liderem KO a PSL.
- Prezes Kosiniak-Kamysz powiedział wtedy wyłącznie: Donald Tusk, Donald Tusk. Dziś jest pewna euforia i entuzjazm wśród partii, które były w opozycji, a teraz osiągnęły wspólnie najwięcej mandatów, ale czy ten entuzjazm będzie w listopadzie 2025 r., kiedy będą wybory w PSL, to tego nie wiemy, bo może ktoś wtedy przypomni Kosiniakowi: Władek mogłeś być premierem - opowiadał współpracownik prezydenta.
"Będzie to sprawne"
Zapytany, czy prezydent desygnuje Morawieckiego na premiera na pierwszym posiedzeniu Sejmu, 13 i 14 listopada, Mastalerek przekazał, że o tym będzie informować prezydent i minister Małgorzata Paprocka. - Myślę, że to będzie zrobione bardzo sprawnie. Nie ma takiego planu i zamierzenia, by sztucznie cokolwiek przeciągać - zapewnił.
Na pytanie, jak będzie wyglądała współpraca prezydenta, jeśli rząd stworzy Donald Tusk, Mastalerek zaznaczył, że ręka prezydenta Andrzeja Dudy będzie zawsze wyciągnięta, co nie oznacza, że w sprawach, w których ma inne zdanie i w których złożył obietnice swoim wyborcom, będzie te obietnice łamał.
W poniedziałkowym orędziu prezydent wskazał, że jeżeli misja przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości się nie powiedzie, wówczas w kolejnym kroku to Sejm wybierze kandydata na premiera, a on niezwłocznie powoła go na to stanowisko. - Wszystkie konstytucyjne zasady i terminy zostaną dochowane - zapewnił.
Fot. Marcin Mastalerek/Polsat News
GW
Inne tematy w dziale Polityka