Jest w Polsce grupa społeczna, która obrywa niezależnie od tego, kto sprawuje władzę. Grupa, którą oskarża się o wszelkie zło tego świata. Ostatnie słowa pani Magdaleny Biejat z Lewicy o oszustach na samozatrudnieniu pokazują, że w sytuacji drobnych przedsiębiorców pod rządami nowej ekipy na korzyść nie zmieni się nic – pisze Przemysław Harczuk.
Po prostu nie fair
Magdalena Biejat oznajmiła w wywiadzie z WP.pl, że jeśli ktoś pracuje na umowie B2B, czyli jako jednoosobowa działalność, by płacić niższe podatki, jest oszustem. Przyszła (podobno) marszałek Senatu obraziła w ten sposób szereg ludzi, którzy pracują na samozatrudnieniu. Warto przypomnieć, że wielu z nich wcale nie wybiera takiej formy zatrudnienia, bo chce. Po prostu to jedyna możliwość utrzymania pracy. Znacznie więcej przywilejów daje jednak umowa na etat. Samozatrudnienie dla pracownika jest opłacalne wtedy, gdy na przykład jest freelancerem, pracuje w kilku miejscach, nie musi się wiązać umową z jednym pracodawcą, wystawia fakturę różnym podmiotom. Musi sam za siebie płacić składki emerytalne, zdrowotne itd., umownie określane jako ZUS. Ten haracz jest z roku na rok coraz większy. Owszem czasem dochodzi do nadużyć, gdy pracodawca zmusza do samozatrudnienia pracownika, który tego nie chce.
W takiej sytuacji oszustem bynajmniej nie jest samozatrudniony. Poza tym, jeśli dochodzi do nadużyć, powinny zadziałać powołane do tego instytucje. Jeżeli zaś zgodnie z prawem pracownik może wybrać umowę i chce pracować na samozatrudnieniu, nazywanie go oszustem jest po prostu nie fair. Skłania też jednak do smutnej refleksji – pogarda wobec ludzi próbujących prowadzić samodzielną działalność ma miejsce zarówno po stronie lewicy PiS-owskiej, jak i tej antypisowskiej. Przedstawiciele PiS-olewu zachwycają się wielkim wzrostem wydatków socjalnych w ostatnich latach, nie zauważając, że uderza to w drobne firmy. A znów przedstawiciele lewicy antypisowskiej twierdzą, że nie będą zmieniać chorej zasady naliczania składki zdrowotnej z Polskiego Ładu. Dla jednych i drugich przedsiębiorca to kapitalistyczny krwiopijca, złodziej, wyzyskiwacz. A jak jest pracownikiem na samozatrudnieniu, to dodatkowo oszust.
Kawiarniani naprawiacze świata
Kawiarniana lewica zarówno w wydaniu PiS, jak i anty-PiS jest skrajnie anachroniczna. Czerpie z haseł XIX-wieku, z tym że socjaliści tamtego czasu walczyli faktycznie o los biednych. Oczywiście bolszewizm niósł za sobą zbrodnie, cierpienie i śmierć milionów, ale już socjaliści spod znaku Polskiej Partii Socjalistycznej, czy zachodni socjaldemokraci faktycznie walczyli z wielką własnością w obronie ciężko pracujących ludzi.
https://www.salon24.pl/newsroom/1336800,lewica-nie-zgodzi-sie-na-obietnice-wyborcza-tuska-kolejny-spor
Dzisiejsza kawiarniana lewica mówi o konieczności płacenia regularnej pensji wszystkim, także tym, którzy nie pracują wcale. I tak jak pisałem nie tak dawno na tych łamach, sprzątaczka na śmieciówce warta jest obrony, gdy założy firmę, jest już „wstrętnym kapitalistą”. Lewica do jednego wora wrzuca aferzystów, czerwoną nomenklaturę, bogaczy odpalających cygaro do studolarówek i rodzinne firmy oraz ciężko pracujących na samozatrudnieniu. Tego typu podejściem lewica faktycznie, na zawsze stanie się żałosną przybudówką większych ugrupowań. W przeciwieństwie jednak do tego, co pisze Rafał Woś, będzie nie tylko przybudówką KO, ale też – w wydaniu „wosiowym” – PiS-u.
Taką rzeczywistość nam szykują
Szykuje się nam świat z obowiązującą pogardą dla własności prywatnej, kultem nieróbstwa i planowym osłabianiem, a docelowo niszczeniem klasy średniej. Czeka nas podział, w którym jedna strona sceny politycznej stawiać będzie na wielkie państwowe firmy i inwestycje, druga na zagraniczne korporacje. Działalności jednoosobowe, czy małe firmy znikną. Tymczasem małe firmy to często przedsiębiorstwa rodzinne, w których mąż jeździ nocą po towar do sklepu, przywozi go, ręcznie ładuje na półki. Żona stoi za ladą i sprzedaje, dorosły syn, bądź córka prowadzi księgowość. Dowalanie im dodatkowych obciążeń doprowadzi do tego, że prędzej czy później działalność zamkną. Freelancerzy, którym zakaże się samozatrudnienia, pracę w wielu przypadkach zwyczajnie stracą.
W efekcie zarówno dawni sklepikarze, czy rzemieślnicy (całe rodziny), jak i samozatrudnieni, zasilą krąg bezrobotnych. Wtedy przestaną być krwiopijcami i oszustami – staną się przedmiotem troski współczesnych naprawiaczy świata. W nowej, wspaniałej rzeczywistości los najbiedniejszych, dzięki programom socjalnym nieco się może poprawi (choć pewnie nie na długo), ale najbiedniejszymi będziemy wszyscy, bo klasy średniej po prostu nie będzie. Otwarte pozostaje pytanie, czy jej niszczenie wynika z totalnej głupoty, ideologicznego zaślepienia, czy planowego, cynicznego działania. Dla obdzieranego ze skóry intencje oprawcy nie mają jednak większego znaczenia.
Przemysław Harczuk
Źródło zdjęcia: Zniszczenie klasy średniej sprawi, że wszyscy będziemy najbiedniejsi? Fot. Pixabay
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo