Decyzja Cerkwi prawosławnej o wyniesieniu na ołtarze Aleksandra Suworowa jest moim zdaniem stricte polityczna, niepoparta żadnymi przesłankami duchowymi. W przypadku rosyjskiego generała sama rzeź Pragi jest moim zdaniem absolutnie dyskwalifikująca. Nieważne, czy te ofiary były Polakami, czy innej narodowości, tu chodziło o to, że wymordowano niewinnych ludzi – w rocznicę Rzezi Pragi z 4 listopada 1794 roku, której sprawcę, Aleksandra Suworowa Cerkiew chce wynieść na ołtarze, rozmawiamy z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, prezesem Fundacji Św. Brata Alberta.
Początek listopada to rocznica Rzezi Pragi, z 4 listopada 1794 roku, jednej z największych zbrodni na narodzie polskim. W tym roku jest ona o tyle wyjątkowa, że wiemy, że Cerkiew moskiewska rozpoczęła proces kanonizacji Aleksandra Suworowa, człowieka, który za tę zbrodnię odpowiada. Jak to możliwe, że w wyznaniu jakby nie patrzeć chrześcijańskim, wynosi się na ołtarze człowieka mającego krew na rękach?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Rola i pozycja Cerkwi w Rosji jest całkiem inna niż w innych kościołach czy wspólnotach chrześcijańskich, także prawosławnych. Od wieków, Cerkiew moskiewska była podporządkowana władzy państwowej, szczególnie od czasów Piotra I i później Katarzyny II. Była narzędziem w rękach władzy świeckiej. I to uzależnienie powoduje, że dochodzi do wielu takich absurdalnych z punktu widzenia chrześcijańskiego sytuacji. Beatyfikowani są ludzie, którzy w ogóle nie powinni być traktowani jako wzór dla wiernych, a tym bardziej jako osoby wyniesione na ołtarze.
Suworow to jednak nie jest kontrowersyjny kapłan, do którego są po latach wątpliwości, ale zbrodniarz?
Przykład Suworowa jest już skrajny. Nie jest to jedyna sytuacja, kiedy pod naciskiem przeróżnych polityków rosyjskich, tamtejsza Cerkiew postępuje tak, a nie inaczej. Trzeba też dodać, że nie można tego utożsamiać z całym prawosławiem – Cerkwie w różnych krajach mają inną sytuację i nie dochodzą do takich absurdów. Są te Cerkwie autokefaliczne, które są niezależne od Cerkwi rosyjskiej.
W ogóle struktura zależności w prawosławiu jest całkiem inna niż w Kościele rzymskokatolickim. W katolicyzmie papież, czyli biskup Rzymu jest zwierzchnikiem całego Kościoła. W Cerkwi prawosławnej symbolicznie – i wyraźnie podkreślam, symbolicznie, zwierzchnikiem jest patriarcha Konstantynopola – używa się tu starej nazwy Konstantynopol, a nie obecnej Stambuł czy Istambuł. Władza patriarchy nie ma jednak większego znaczenia. Każda Cerkiew jako cerkiew autokefaliczna jest niezależna, podejmuje samodzielne decyzje.
My krytykujemy oburzającą kanonizację Suworowa, ale przecież w Kościele katolickim też zostali wyniesieni na ołtarze ludzie, którzy niekoniecznie na to zasługują. Dziś co najwyżej są to osoby kontrowersyjne, ale w przeszłości zostawali świętymi różni dowódcy wojskowi, czy królowie, którzy niekoniecznie trafiali na ołtarze za cnoty wiary, ale z przyczyn politycznych?
Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że od czasów Soboru Trydenckiego, a później Soboru Watykańskiego II, nastąpiła w Kościele radykalna zmiana. Owszem, możemy w przeszłości znaleźć takie postacie, mówiąc najdelikatniej, niekoniecznie godne naśladowania. Z różnych powodów, często z e względu na sojusz ołtarza z tronem, zostały wyniesione na ołtarze.
Dla Polaków taką bardzo kontrowersyjną postacią jest Henryk II, cesarz Niemiec, który został ogłoszony świętym. Za życia prowadził liczne wojny, między innymi przeciwko Polsce. W najróżniejszy sposób też dokonywał wypraw zbrojnych przeciwko innym krajom chrześcijańskim. Myślę, że dzisiaj ta postać nie miałaby większych szans na beatyfikację czy kanonizację. To jest już na szczęście przeszłość.
Obecnie proces wyniesienia na ołtarze jest bardzo rozbudowany. Przede wszystkim jest podzielony na dwie części. Pierwszą jest beatyfikacja, gdzie ogłasza się daną osobę błogosławioną, ale jej kult jest tylko na terenie danego Kościoła lokalnego. I drugi etap to ogłoszenie, że ta osoba jest świętym. To odbywa się włącznie w Rzymie, papież osobiście dokonuje tej kanonizacji.
I tak są kontrowersje, choćby były wokół kanonizacji Jana Pawła II?
Jest wiele kontrowersji wokół wielu postaci. Niektórzy twierdzą, że albo za szybko doszło do beatyfikacji czy kanonizacji, albo jest ona kontrowersyjna. Tu toczą się dyskusje, jednak proces kanonizacyjny ma swoje prawa, jest rozbudowany, są procedury. Wcześniej kanonizacja bardzo często była wynikiem pewnych porozumień papieża z lokalnymi władzami, z cesarzem niemieckim, czy z królami poszczególnych państw. Mogło się zdarzyć, że osoba, która w żaden sposób nie odznaczyła się jako gorliwy chrześcijanin, co więcej, jej postępowanie było z zasadami wiary sprzeczne, była wyniesiona na ołtarze.
Jak wierni powinni podchodzić do takich postaci jak święty Henryk – mają się do niego modlić, czy znaleźć innych patronów?
Powiem to tak bardzo od siebie, uważam, że takie osoby jak święty Henryk, mimo że są ogłoszone świętymi, nie powinny być pośrednikami między nami a Panem Bogiem. Bo do świętych modlimy się właśnie jak do pośredników w konkretnych sprawach ze Stwórcą. I jeśli mam do wyboru Henryka cesarza, a świętego, który był męczennikiem za wiarę, na przykład świętego Wojciecha, który żył i zginął w tej samej epoce co Henryk, na przełomie X i XI wieku, to oczywiście wybiorę Wojciecha. Nie dlatego, że był polskim patronem, choć duchownym był czeskim, zginął w Prusach. Wybiorę go dlatego, że Wojciech jest postacią bezdyskusyjną, męczennikiem. Henryk II wzbudza kontrowersję. W dzisiejszych czasach jest też kilka kanonizacji, czy beatyfikacji, które nie dochodzą do skutku, bo budzą ogromne kontrowersje.
Przypomnę sprawę beatyfikacji arcybiskupa grecko-katolickiego ze Lwowa Andrzeja Szeptyckiego, który był w okresie międzywojennym polskim obywatelem. Wprawdzie stwierdzono heroiczność cnót, ale w wyniku różnych protestów do dzisiaj żaden z papieży nie zdecydował się na wyniesienie arcybiskupa na ołtarze. Są tu bowiem poważne kontrowersje – arcybiskup popierał Adolfa Hitlera, nie zajął jasnego stanowiska, kiedy było ludobójstwo Polaków na Wołyniu. I myślę, że ostatecznie do beatyfikacji nie dojdzie. Proces beatyfikacyjny, czy kanonizacyjny oznacza całą procedurę. Jest stanowisko advocatus diaboli, mówi się też prokurator diabła. To przedstawiciel Watykanu, który szuka jakichś ciemnych rys w życiorysie osoby, która ma być wyniesiona na ołtarze. Po to, żeby na wczesnym etapie to wyjaśnić, a nie dopiero jest beatyfikacja i od razu jest dopiero wtedy dyskusja co z tym zrobić.
Wróćmy do Rzezi Pragi z 1794 roku. Przegrana bitwa i późniejszy mord, były symbolicznym końcem insurekcji kościuszkowskiej i I Rzeczpospolitej, niedługo potem, na początku 1795 roku nastąpił III rozbiór Polski. Krwawy mord, w którym ginęły kobiety, dzieci, osoby starsze, był traumą i ważnym punktem odniesienia dla Polaków w XIX wieku. Czy dziś nie należałoby pomyśleć o beatyfikacji tych niewinnych ofiar, chociażby mordowanych dzieci?
Jeżeli chodzi o męczenników, to podejście jest różne. Apostolski Kościół Ormiański beatyfikował wszystkich Ormian zamordowanych w czasie ludobójstwa w roku 1915. To było prawie półtora miliona osób i oni wszyscy zostali błogosławionymi za sam fakt, że zginęli jako chrześcijanie z rąk tureckich nacjonalistów. Inaczej do tej sprawy podchodził już papież Jan Paweł II, czy jego następcy Benedykt XVI i Franciszek. Tu owszem, odbywały się zbiorowe beatyfikacje, na przykład ofiar wojny domowej w Hiszpanii, czy prześladowań chrześcijan w Azji, czy w Afryce.
Każda postać była jednak indywidualnie sprawdzana. Więc choć w Polsce mamy proces 108 męczenników czasu II wojny światowej, których Jan Paweł II beatyfikował w 1999 roku, również za jego pontyfikatu beatyfikowano prawie 500 męczenników z czasów wojny domowej w Hiszpanii, jednak nie byli oni wyniesieni na ołtarze „hurtem”, każda osoba była z imienia i nazwiska wspomniana i oceniana. Chodzi o to, czy rzeczywiście zginął za wiarę, po drugie, jak wyglądało jego życie przed tą śmiercią.
Beatyfikacja dzieci mordowanych przez sołdatów Suworowa budziłaby jednak mniejsze kontrowersje niż samego zbrodniarza?
Najtrudniej oczywiście jest dyskutować, jeżeli ta osoba była czynnym politykiem czy czynnym wojskowym. Wtedy trzeba udowodnić, że jego działalność polityczna czy wojskowa była zgodna z przykazaniami bożymi, czy on pełniąc takie, czy inne funkcje cywilne, zachowywał się zgodnie z prawem, zgodnie z zasadami religii chrześcijańskiej. W przypadku Suworowa sama rzeź Pragi jest moim zdaniem absolutnie dyskwalifikującą. I to nieważne, czy te ofiary były Polakami, czy innej narodowości, tu chodziło o to, że wymordowano niewinnych ludzi.
Były jednak teorie, że Suworow osobiście nie odpowiadał za Rzeź Pragi, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, on chciał to powstrzymać, ale mu się nie udało. Osobiście w to nie wierzę, ale załóżmy, że faktycznie okazałoby się, że był postacią tragiczną i nie chciał tej rzezi, a do niej doszło, nie dopilnował tego jako dowódca. Byłaby to okoliczność łagodząca w procesie karnym, ale w procesie kanonizacyjnym muszą być jeszcze jakieś zasługi – wielu było wybitnych i zasłużonych dowódców, którzy nigdy nie trafią na ołtarze?
No właśnie, tu są moim zdaniem dwa zasadnicze pytania. Pierwsze, co on takiego zrobił jako chrześcijanin, że jest wynoszony na ołtarze. To nie jest kwestia, czy był generałem, czy zwykłym szeregowcem, tylko jak wyglądało jego życie jako chrześcijanina. Osobiście nie spotkałem się z informacjami, by był jakoś szczególnie religijny, kierował się zasadami chrześcijańskimi. Druga sprawa, w przypadku Suworowa nie chodzi tylko Rzeź Pragi. Wojska Suworowa różnych wojen też podobnych zbrodni, chociażby podczas wojny z Turcją. Więc nawet jeśli dość naciągana teoria, że rosyjski generał nie chciał rzezi mieszkańców, była prawdą, to wciąż pozostają inne zbrodnie. No i już bardziej ogólnie – dyskusyjne jest wynoszenie na ołtarze wojskowych. W Kościele katolickim dotyczy to ludzi nawet niebudzących kontrowersji, szlachetnych.
Przykładem jest proces beatyfikacyjny Romualda Traugutta, przywódcy powstania styczniowego. Na pewno to był człowiek bardzo religijny, dla Polaków jest on bohaterem, podjęto działania w kierunku jego procesu beatyfikacyjnego, ale sprawa stoi w miejscu. Nieoficjalnie słyszałem, że są pewne zastrzeżenia do tego, czy przywódca powstania to jest właściwa osoba do wyniesienia na ołtarze. Mimo że Polacy na pewno by bardzo pragnęli, żeby Romuald Traugutt, skądinąd bardzo szlachetna postać, człowiek można powiedzieć kryształowy, został beatyfikowany. Jego proces jednak stanął w miejscu, a trwa przynajmniej 30 lat. Są też inne przykłady, że nawet mimo starań lokalnych kościołów nie dochodzi do rozpoczęcia procesu, bo budzą one ogromne wątpliwości.
Są i wątpliwości do samych procesów już zakończonych.
Oczywiście. Pamiętam, jakie były kontrowersje wokół beatyfikacji ostatniego cesarza Austro-Węgier, Karola Habsburga. Został on cesarzem dopiero w 1916 roku, po śmierci cesarza Franciszka Józefa. Jego beatyfikacja była kontrowersyjna, bo jednak jako cesarz prowadził wojnę. Był rzeczywiście człowiekiem bardzo uczciwym i jako ojciec rodziny i w ogóle człowiek bardzo religijny. Kiedy Jan Paweł II podjął decyzję o beatyfikacji, nie wszyscy to akceptowali. Wciąż są głosy, że cesarz, który jest przywódcą, kieruje państwem, które prowadzi wojnę, nie jest odpowiednią osobą do wyniesienia na ołtarze. Jednak do takiej beatyfikacji doszło.
Trzeba jednak pamiętać, że cesarz Karol Habsburg wojny nie rozpoczął, został monarchą po śmierci Franciszka Józefa. Osobiście dążył do tego, by wojnę zakończyć.
Ja nie mówię, że Jan Paweł II podjął złą decyzję, bo oczywiście mogły przeważyć rzeczy inne. Chodziło mi jedynie o pokazanie, jak trudno jest podejmować decyzję o wyniesieniu na ołtarze polityka, czy wojskowego. Misja bycia wojskowym, politykiem, wiąże się z bardzo trudnymi decyzjami. Ciężko tutaj jest jasno to rozstrzygnąć, zwłaszcza, że podczas I wojny światowej katolicy byli po jednej i po drugiej stronie. Z jednej strony było Cesarstwo Austro-Węgierskie, a po drugiej stronie były Włochy. Toczyły się więc wojny między katolikami. Pomijam sytuację Polaków, którzy byli wcielani do wszystkich armii. Więc widzimy, że beatyfikowanie cesarza jest decyzją trudną. Natomiast decyzja Cerkwi prawosławnej o wyniesieniu na ołtarze Suworowa, jest moim zdaniem stricte polityczna, niepoparta żadnymi przesłankami duchowymi.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Źródło zdjęcia: Rosyjska Cerkiew prowadzi proces beatyfikacyjny Aleksandra Suworowa, odpowiedzialnego za rzeź mieszkańców warszawskiej Pragi Fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV
Inne tematy w dziale Społeczeństwo